Eleven cookies

391 42 10
                                    


Oczy wszystkich wpatrzone były w dwójkę mężczyzn zwróconych do siebie. Trzymali się za ręce, posyłając sobie uśmiechy, gdy ksiądz wyczytywał kolejne słowa. Przyszła pora na przysięgi, więc zostali zapytani, czy przygotowali jakieś przemówienie. Shiro odetchnął.

— Adam — zaczął drżącym głosem. Wspomniany chłopak postał mu czuły uśmiech. —Ja... Nie ma słów opisujących, jak bardzo cię kocham. Uwielbiam budzić się przy tobie, jeść z tobą śniadania, pić tę okropną kawę, którą tak kochasz. — wszyscy zaśmiali się po tym. — Uwielbiam z tobą chodzić po parku, oglądać durne filmy. Uwielbiam wieczory, kiedy jesteśmy tylko ty i ja, siedzimy na kanapie owinięci kocem i zwyczajnie chłoniemy swoją bliskość. Uwielbiam wszystkie chwile, które spędzam z tobą, nieważne czy są one szczęśliwe, czy nie. Kocham cię, kocham, kocham, kocham. I mogę to mówić cały czas. Kiedy się budzimy, kiedy jemy śniadanie, kiedy spędzamy wieczory pod kocem.

Adam nie wytrzymał. Łzy ciurkiem spłynęły po jego policzkach. Shiro spojrzał na niego przerażony.

— Adam? Powiedziałem coś nie tak? Kochanie, przepraszam, ja... Nie płacz, proszę — białowłosy położył dłoń na policzku ciemnowłosego i otarł jego łzy. Keith, który był drużbą mężczyzny, spojrzał na Lanca, który siedział w drugim rzędzie. Posłał mu delikatny uśmiech, a on go odwzajemnił.

— Nie głupku — mężczyzna zaśmiał się przez łzy. Przetarł drugi policzek wolną dłonią. — Bardzo cię kocham Takashi, tak bardzo, że zapomniałem co miałem powiedzieć. Wybacz mi... Uwielbiam spędzać z tobą każdą chwilę i chce spędzić resztę życia z tobą. Od kiedy cię poznałem, nie wyobrażam sobie, nie istnieć obok twojego boku. Jestem całkowicie pewien, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Ach — wziął głęboki oddech. — Chce tylko z tobą się przytulać, kłócić się o to, czy kawa jest dobra, czy nie, całować, spędzać nasze wieczory. Tak bardzo cię kocham Takashi..., że serce mnie boli. Mówiłem to, ale nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Jesteś moją drugą połową, ofiarowałem ci moje serce. I obiecuje ci, że będę dbać o twoje, ponieważ cię kocham.

Wysłuchując przemówień mężczyzn, wszyscy się wzruszyli, a większości poleciały łzy. Choć Keith rzadko, kiedy okazywał emocje to tak teraz, łzy leciały mu i nie chciały przestać. Przeniósł wzrok na Latynosa, któremu również leciały łzy. Posłali sobie uśmiechy i czułe spojrzenia.

Po uspokojeniu się włożyli na swoje palce pierścionki i przyrzekli sobie trwać przy swoich bokach zawsze. Shiro nie czekając na słowa księdza, ułożył dłonie na policzkach ciemnowłosego i przyciągnął go do pocałunku. Wszyscy zaczęli bić brawa, obserwując z uśmiechami całującą się parę. Para trzymając się za ręce, skierowała się do wyjścia, a za nią inni. Oczywiście koło nich szedł Keith razem z drużbą Adama, jednak po chwili dołączył do nich Lance, który złapał czarnowłosego za rękę.


Może i było dopiero po pierwszym tańcu i toaście, ale niektórzy zdążyli się upić. Lance i Keith na szczęście nie należeli do tej grupy. Obaj siedzieli przy stole, jedząc truskawki i rozmawiając. Nie o jakimś konkretnym temacie, raczej o wszystkim i o niczym. Przerwała im młoda para, która usiadła obok nich.

— Jak się czujecie? — zapytał Kogane, patrząc raz na Shiro, a raz na Adama. Małżeństwo Shirogane spojrzało na siebie czule. To wystarczyło.

— A jak wy się czujecie? Dobrze się bawicie? — odbił pałeczkę brązowowłosy.

— My świetnie, ale chyba niektórzy przesadzili z alkoholem — zaśmiał się Lance, wskazując Matta, brata Pidge i Hunka. Obaj już wypili kilka głębszych i razem tańczyli, choć nie można było nazwać to tańcem. Zaśmiali się.

— Zatańczymy? — zapytał nagle Lance, wstając z krzesła. Wyciągnął rękę w stronę bruneta, posyłając mu uśmiech. Kogane chwilę bił się z myślami, ale w końcu złapał dłoń Latynosa. Z jego pomocą wstał i skierowali się w stronę parkietu. Muzyka stała się wolniejsza, bardziej klimatyczna. Młodszy położył dłoń na biodrze drugiego i przyciągnął bliżej siebie. Fioletowooki nie spodziewał się tego, przez co zdziwiony jęknął. Zawstydzony swoją reakcją uciekł wzrokiem, na co niebieskooki pogłaskał go po wystającej kości biodrowej. Tańczyli powoli, kołysząc się w rytm muzyki. Nie mieli układu ani stałego schematu poruszania. Robili tak, by było im przyjemnie i wygodnie. Muzyka zaczęła cichnąć. Keith uniósł swoją głowę, którą opartą miał na ramieniu McClaina i spojrzał w jego oczy. Zobaczył w nich coś, co popchnęło go do dalszych działań. Czułość, przywiązanie, radość, miłość. Czarnowłosy złapał szatyna za niebieski krawat i pociągnął w dół, by ich usta mogły się dotknąć. Lance przyciągnął jeszcze bliżej siebie czarnowłosego i oddał pocałunek. Poruszali wargami, nie zażarcie, nie namiętnie, ale delikatnie. Usłyszeli wokół siebie oklaski i głośnie „gorzko". Gdy oderwali się od siebie, pozostawiając drobną strużkę śliny, zaśmiali się.


 Był już koniec wesela, ale została jeszcze jedna rzecz, a konkretnie — rzucanie bukietem, choć raczej w tym przypadku było to rzucanie krawatem. Adam i Shiro ustawili się przodem do siebie i zdjęli swoje krawaty, czule na siebie patrząc. Z racji tego, że obaj byli facetami, to nie było standardowego ułożenia „dziewczyny stoją po stronie panny młodej, a chłopcy po stronie pana". Wszyscy się wymieszali i po każdej stronie byli kobiety i mężczyźni. Tak się złożyło, że Keith wylądował po stronie białowłosego, a Lance fanatyka kawy. W tle grała radosna muzyka.

Krawaty poleciały w górę i wszystko zdarzyło się bardzo szybko. Nim czarnowłosy zdążył się zorientować, już wszyscy patrzyli w jego kierunku i bili brawo. Jego wzrok spoczął na to, co trzymał w ręku i jak można było się spodziewać — był to czarny krawat. Nie zdawał sobie sprawy, że automatycznie wyciągnął rękę, gdy część garderoby poleciała w jego stronę. Spojrzał przed siebie, by zobaczyć, kto złapał krawat Adama i od razu jego serce zabiło szybciej, gdy spostrzegł roześmiane niebieskie tęczówki patrzące na te jego. Powoli ruszył do przodu, kierując się do szatyna. Spotkali się w połowie drogi, nie spuszczając z siebie wzroku. Została puszczona wolna muzyka i oni kolejny raz pogrążyli się w tańcu.

** •̩̩͙✩•̩̩͙ * ˚ ˚ * •̩̩͙✩•̩̩͙ *˚*.・。.・゜✭・ 

Witam!

Dochodzimy do końca! Został tylko epilog. Zaraz się popłacze :'( Mamy ślub i wesele! Kto się cieszy? Niestety, ale nocy poślubnej nie będzie, nie sądzę, by jego opis pasował do CCC. Starałam się zrobić z niej fluff, aż do porzygu. To nie czas na dramy i smuty. Mam nadzieje, że rozumiecie! Ale chyba już wspominałam, że nie musicie się martwić ;) No i mamy opisany pocałunek Klanca! Jak uroczoo.

~Lamorożec  

Chocolate chip cookies || KlanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz