Nigdy nie odchodź.
To nie sprawa grawitacji.
Wszelki symbol każda zmiana
Hel, wiatr, woda bez stagnacji.
Gdzieś zastygam w nocnym niebie
Lata
Wieki tu mijają, a minuty mkną u Ciebie
Bezpowrotnie uciekają.
Chociaż znane dwie planety
Oddech złapię w nich na chwilę.
Wiem, że fale mnie zatopią, a ja poddam się ich sile.
Czasu mam tu do stracenia ery
Szyki świetlne bez przyszłość.
W czarnej dziurze szukam imion
Ona nie ma tożsamości...
Nie znam alfabetu morsa choć próbuję zegar ruszyć
Nawet bezgłos z tej przestrzeni wszystko może wnet zagłuszyć.
Jeśli więc zostanę tutaj
Słabość
Brak nadziei mnie zatrzyma.
Zanim wszystko się zapętli
Powiedz mi ktora godzina.
Raz ostatni.