neuf

256 28 3
                                    

Następnego dnia była burza. Krople deszczu padały nieustannie i mocno o szybę. Miałem wrażenie, że zaraz cały dom zawali się na moją głowę. Leżałem na boku, patrząc na uginające się pod naporem wiatru drzewa. Musiała być bardzo wczesna godzina, lecz Blaise, który został ze mną w pokoju przez całą noc, aby wspólnie pomilczeć, już nie spał. Może w ogóle nie zasnął. Przez większość czasu obliczał coś na kartce. 

- Yhym... - Usłyszałem za sobą. Odwróciłem się w jego stronę i spojrzałem pytająco. Leżał na brzuchu i energicznie zamazywał liczby na i tak już brudnej kartce. - Zepsułem wszystko. 

Bardzo spokojnie przyjął fakt, że praca, którą tworzył całą noc poszła na marne. Przeciągnąłem się leniwie i narzuciłem koc na połowę twarzy. Zostawiłem oczy, by przyglądać się poczynaniom chłopaka. 

- Nie spałeś? 

- Nie - wychrypiał, po czym odrzucił zapisane kartki na podłogę. Opadł policzkiem na materac. - Nie mogłem zasnąć. Wczoraj przyszedł do mnie list. Od kogoś ważnego. Chcę mu zaimponować, ale nie potrafię udowodnić swoich badań. Mam tylko niejasności. 

Chciałem go jakoś pocieszyć. 

- Ciężko pracujesz. Na pewno k-kiedyś osiągniesz dużo. Co to za człowiek? 

- Ten, który przesłał list? - Upewnił się, a ja pokiwałem głową. Nagle odwrócił się na plecy i spojrzał w sufit z melancholijnym uśmiechem. - To jedyna osoba z podobnym intelektem do mojego. Jest niesamowity. Zresztą, niedługo się do niego przeprowadzam. 

Na te słowa zmarszczyłem brwi. Nieprzyjemne ssanie w żołądku zaczęło rosnąć. 

- Jak to? - Usiadłem i oparłem się o poduszki. - Już? 

Blaise wzruszył ramionami. 

- Twoi rodzice wczoraj mnie wyrzucili. Nie powinienem tu być teoretycznie. 

Zamrugałem szybko. Zrobili to. Domyślałem się, że była to moja wina. Gdyby nie moje wczorajsze odejście może Blaise zostałby tutaj trochę dłużej. Nie chciałem jego wyjazdu. Nie teraz, kiedy zdołałem przyzwyczaić się do bycia w towarzystwie. Co będę robił, gdy wyjedzie? Znowu czytał, malował i tak w kółko? 

- Jesteś smutny? - spytał. Przytaknąłem, a on wyszczerzył zęby. - Ha! Wiedziałem. Robię się coraz lepszy w odgadywaniu emocji drugiego człowieka. 

Uderzyłem go w ramię. To nie była zabawna sytuacja! 

Blaise podniósł się z łóżka i podszedł do komody, z której wziął pognieciony zwitek papieru. Wrócił do mnie i zaczął: 

- To mój profesor. Napisał, że jak teraz nie wrócę na uczelnię, to mnie wywalą. W sumie nie obchodzi mnie to, ale mu bardzo zależy. Jestem jego najlepszym uczniem. Sam tak powiedział. - Wpatrywał się zarumieniony w kartkę. Zdumiałem się nad jego zaangażowaniem. Blaise nie był taki. Przynajmniej nie przy mnie. - Jest niewiele starszy. Może z dwanaście lat, kto by liczył... 

Niewiele. Tak. 

- ... ale już nieraz u niego nocowałem. Szanuję to, że nie traktuje mnie jak typowego ucznia, jak reszta profesorów. Kiedyś próbowaliśmy przez cały dzień i noc rozwiązać pewne zagadnienie. I udało nam się. Dzięki mnie, ale jego wkład też się liczył. 

- Naprawdę go lubisz - wtrąciłem. To, że chwalił kogoś innego od siebie było tego najlepszym dowodem. Blaise uśmiechnął się. 

- Zamierzam spędzić z nim całe życie. Trudno by było, gdybym go nie lubił. 

Otworzyłem szerzej usta i spojrzałem na niego zaskoczony. Co miał na myśli? Nie będzie szukał kogoś do małżeństwa? Jak założy rodzinę, to obok będzie panoszył się jakiś profesor? 

glow; bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz