vingt-sept

196 21 6
                                    

Biały sufit w mojej sypialni widział już wiele. Był nade mną, gdy miałem pięć lat i przestawałem chodzić. Obserwowaliśmy się nawzajem, nie mając nic do roboty. Widział moje nudne dojrzewanie oraz moje załamania, po których stawałem się nie tyle twardszy, ile obojętny. Aż w końcu pojawił się Paul, który kompletnie zmienił codzienny bieg, dzięki czemu stało się tutaj weselej.

Lecz jeszcze nigdy biały sufit nie widział mnie, leżącego na łóżku i wpatrującego się z zaangażowaniem w swój brzuch.

- Przytyłem.

- Oby - odpowiedziała mi Maddie. Zamiatała podłogę, równocześnie rozmawiając ze mną. - Jesteś szkieletem, mój drogi. Od zawsze chciałam cię utuczyć. Ale nie zmieniaj tematu!

Wcześniej rozmawialiśmy o niewygodnym dla mnie temacie, jakim był wyjazd do Paryża trzy dni temu. Przez cały czas myślałem o wczorajszym wydarzeniu, kiedy to Paul powiedział, że chciałby ze mną zamieszkać. Anulować ślub i spędzić ze mną tyle czasu, ile nam będzie dane. Miałem wielki mętlik w głowie, a w żadnym razie rozmowa o tym z Maddie mi nie pomagała.

- Blaise dobrze się sprawdził jako opiekun? - spytała kobieta, marszcząc brwi. - I ten cały profesorek?

- Tak. - Skinąłem szybko, by nie miała wątpliwości. Maddie odetchnęła i oparła miotłę o ścianę.

- Lucien, wiem, że się wyprowadzasz. - Podparła się rękami o biodra, patrząc na mnie pobłażliwie. Zaniemówiłem. - Kiedy zamierzałeś sam mi powiedzieć? Dowiedziałam się od Blaise'a. Jego słów nigdy nie traktuje zbyt poważnie, ale zastanowiłam się nad tym... Byłeś ostatnio bardzo szczęśliwy. Podekscytowany. Może właśnie wizja wyprowadzki podniosła cię na duchu?

Zacisnąłem wargi w linie. Wlepiała we mnie wyczekujący wzrok, więc podparłem się na łokciu i podrapałem po głowie.

- Nie lubię zmian. Trochę się ich boję... - przyznałem z zawstydzeniem. - Jednocześnie chcę by, na...nadeszły. Wszystko stało się tak nagle.

Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek uwolnię się z tego miejsca. A teraz miałem dwie szanse i postawiony zostałem przed trudnym wyborem. Przytłoczyło mnie to.

- Przepraszam, że ci n...nie powiedziałem.

- Dobra już, dobra. Nie jestem przecież zła. - Machnęła ręką. Podeszła do łóżka, po czym usiadła na brzegu. - Pamiętasz, co mówiłam ci od początku mojej pracy tutaj?

Odwróciłem wzrok, myśląc intensywnie nad jej pytaniem.

- Nie wrzucaj kartek pod łóżko?

- Lucien! - Spojrzała na mnie karcąco. - Mówiłam, że cokolwiek by się nie stało, ja będę po twojej stronie.

Rozwarłem usta, by coś wtrącić, lecz nic się z nich nie wydostało. W mojej głowie wirowały właśnie urywki wspomnień, w których Maddie wspiera mnie jak tylko może. Wspomnień z mojego dzieciństwa, pachnącego jej ciastkami z czekoladą i słońcem na skórze. Podniosłem oczy.

- Może i nie ufam tak bardzo swojemu synowi ani temu blondynowi, ale... - Wzruszyła ramionami, uśmiechając się szczerze. - Uważam, że powinieneś z nimi zamieszkać.

- Och... - Byłem zdziwiony. Myślałem, że inaczej zareaguje na pomysł wyprowadzki. Może byłaby zła, że nie porozmawiałem o tym z nią, a może protestowałaby mocno, sądząc, że nie byłbym pod dobrą opieką. - Naprawdę ta...tak uważasz?

- Musiałabym być bez serca, chcąc zachować cię tylko dla siebie i prosić, byś stąd nie odchodził. - Wyciągnęła dłoń i chwyciła tą moją w znajomy uścisk. - Dusisz się tu. Paryż jest trochę przerażający, lecz to tylko kolejne wyzwanie w twoim życiu. I nie jedyne. Zrobisz wielki krok, decydując się na mieszkanie z Blaise'em. Oddalisz się od ludzi, którzy źle na ciebie wpływają. A kiedy już to zrobisz, czeka cię coś zupełnie nowego i, chociaż nie lubisz zmian, szybko zdasz sobie sprawę, ile możesz dzięki nim zyskać. Niekoniecznie materialnego. Wciąż jesteś młody i jesteś w stanie pokierować swoim losem.

glow; bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz