vingt-quatre

206 21 2
                                    

Nikt nie wiedział, jaki ból towarzyszył mi, kiedy Paul napisał, że w tym tygodniu nie będzie mógł przyjechać. Miał dużo pracy w firmie i nie mógł wziąć ani jednego dnia wolnego. Podobno później miał dostać za przepracowane dni rekompensatę, jednak nas obu to nie pocieszyło. Nasz czas nagle skurczył się o całe siedem dni.

7 sierpnia bez niego czułem się jak wypruta z emocji lalka. Chciałem odpoczynku od wylewania łez i mamroczenia do siebie, że dobrze postąpiłem. Koniec miesiąca oznaczał koniec Paula i mnie. Chciałem być na to gotowy, ale za każdym razem, gdy próbowałem się podnieść na duchu, coś większego przygniatało mnie znowu do parteru. Siedziałem w ogrodzie, oddalony od posiadłości. Słońce było za chmurami. Wcześniej nie zapowiadało się na deszcz, lecz teraz zaczęło kropić. Maddie szybko wybiegła z domu i zasapana pojawiła się obok mnie. Przez ostatnie dni dbała o mnie jeszcze bardziej niż zwykle i roztapiało mi się serce na widok jej starań. Nie mogła mi jednak pomóc, sam musiałem przetrawić swoje uczucia.

Lecz w ten deszczowy sierpniowy dzień, siódmy bez swojej miłości, musiałem komuś powiedzieć.

- Lucien, przepraszam, że tak późno przyszłam... - zaczęła Maddie. - Już zabieram cię...

- Nie chcę tego ślubu - wyszeptałem. Kobieta dopiero wtedy zobaczyła łzy, spływające mi po policzkach. Nie ścierałem ich. - Nie chcę, żeby P-paul żenił się z Sofią.

Wcześniej postanowiłem, by nie mówić Maddie o swoich uczuciach względem Paula. Nie chciałem ryzykować stracenia jej, najważniejszej osoby w moim życiu. Gdyby nie chciała mieć ze mną nic do czynienia, zamknąłbym się w sobie. Nie obwiniałbym jej, w takim świecie się urodziła i wychowała. Miała swoje nawyki i wierzyła w to, co silnie przekazywali jej rodzice. Dlatego mogła się tylko domyślać, nigdy nie powiedziałbym jej niczego wprost.

Maddie zamrugała w zdziwieniu, by po chwili zreflektować się.

- Co tak nagle? Kochanie, co się stało?

Spojrzałem jej w oczy ze smutkiem, który od dawna we mnie siedział.

- Nie chcę g-go stracić - załkałem. - Ale po...powiedziałem mu coś innego. Cały dom jest p-pełen przygotowań do we...wesela, a ja nie mogę na to p-patrzeć. Tak bardzo s-się gubię.

- Skarbie, jestem pewna, że Paul wciąż będzie obok, nawet jeśli weźmie ślub. - Kobieta nachyliła się, by zetrzeć łzy z moim policzków. - Wszystko skończy się dobrze.

Pokręciłem głową.

- Stracę go, M-maddie. Wiem o tym, j-jednak to strasznie boli.

Przytuliła mnie tylko, nie dopytując. Trwaliśmy w uścisku przez jakiś czas, smagani przez nasilający się deszcz. W końcu Maddie oderwała się ode mnie, pociągnęła nosem i obeszła mnie. Pchnęła fotel, zmierzając do posiadłości.

- Nie pozwolę, być kolejny raz przeżywał coś strasznego - powiedziała. - Ktoś wyjdzie z tego nieszczęśliwy, ale nie pozwolę, byś to był ty.

Uspokoiłem się na tyle, by obrócić się w jej stronę i wysłać pocieszający uśmiech.

- Dziękuję za wszystko.

~***~

Gdy oboje wysuszyliśmy się i Maddie ułożyła mnie w ciepłym łóżku, zaczęliśmy rozmawiać trochę luźniej. Moja przyjaciółka zrobiła nam ciepłego mleka z miodem i usiadła obok mnie. Opieraliśmy się o poduszki, których było w moim łóżku o wiele za dużo.

- Dał mi taką książkę. - Pokazywałem jej właśnie powieść od Paula. - J-jeszcze nigdy nie dostałem czegoś ta...takiego na urodziny.

Maddie wzięła ją w ręce, pochuchała w swój kubek i jedną ręką zaczęła przeglądać strony.

glow; bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz