vingt et un

214 22 0
                                    

List od Paula przyszedł jeszcze w ten sam dzień. Oderwałem pieczęć z żołądkiem podchodzącym do gardła. Stresowałem się, bo list był pierwszą komunikacją między nami od czasu pożegnania. Gdy spojrzałem na znajome pismo, trochę się uspokoiłem.

Mężczyzna opisywał swój dzień. Na początku nie było nic nadzwyczajnego. Dopiero w drugiej części Paul opisał to, co aktualnie czuł w związku z Paryżem i skomplikowaną sytuacją, w którą zostaliśmy wplątani.

Będę wspominać dni w Paryżu jeszcze przez długi czas. Nie potrafię słowami opisać, jak bardzo jestem szczęśliwy, gdy myślę o Tobie.

Przyciskałem dłoń do ust, czytając resztę bardzo romantycznych zdań. Miałem wrażenie, że zaraz zacznę płakać z nagromadzonych emocji. Jednak Paul w pewnym momencie zmienił nastrój listu. Wyczuwałem wahania i niepewność. Sam miałem je w sobie, więc wiedziałem, czego szukać. Niektóre słowa lub niedokończone wątki dawały do myślenia. Unikał pewnego tematu jak ognia i wiedziałem, którego. Przecież została jeszcze Sofia i moja rodzina. Wszystko pięknie i ładnie, ale tak dużego problemu nie mógł przeskoczyć.

Napisał jeszcze, że jutro przyjdzie na obiad i będziemy mogli się zobaczyć. Z jednej strony się cieszyłem. Z drugiej miałem ochotę nie wychodzić wtedy z pokoju, ponieważ spotkanie z nim oznaczało nie tyle miłe spędzanie czasu, ile konfrontacja z prawdą. I jeśli ja miałem mu ją wyjawić, musiałem przyjąć swój los. Miałem jednak nadzieję, że on zacznie ten temat.

Schowałem list do szafki obok łóżka, gdzie zalegała reszta zapisanych przez Paula kartek. Maddie przyszła do mnie i chwilę porozmawialiśmy, aż zapragnąłem przestać myśleć. Po prostu. Chciałem się odciąć od spraw, które tak bardzo mnie dołowały, dlatego Maddie przygotowała mi moje przybory do malowania i po kilku minutach siedziałem przed sztalugą, malując cokolwiek mi przyszło do głowy. Bolało mnie to, że nawet wtedy nie potrafiłem się do końca zrelaksować. Miałem wyrzuty sumienia względem Sofii. Denerwowałem się jej ślubem, który zaplanowany został na 31 sierpnia. Zamartwiałem się nawet swoimi siedemnastymi urodzinami, nadchodzącymi wielkimi krokami, choć nie było to nic wielkiego. Byłem jedną wielką kulką zmartwień i pomału zaczynałem mieć tego dość. 

Nic dziwnego, że zasnąłem bardzo późno, przewracając się z boku na bok. Źle spałem. Skąd mogłem wiedzieć, że miłość będzie tak trudna. A konsekwencje zdrady o wiele większe, niż zwykłe krzyczenie czy uderzenie w policzek. Nawet dla osoby, która nie zdradzała, a była osobą, z którą ktoś kogoś zdradził. Myśl, że zrobiłem to swojej własnej siostrze, wyżerała mnie od środka. W Paryżu wiedziałem, że tak będzie, lecz nie mogłem się powstrzymać, bo Paul... on wsiąkł w moje serce i umysł. I nie potrafiłem być obok niego spokojny i powściągliwy.

Tym razem wolałem pozbyć się swojej wrażliwości i moralności. Czułem przez nie tylko ból.

~***~

Strasznie szczypały mnie oczy i bolała głowa. Siedziałem na fotelu i nic nie robiłem, podczas gdy Maddie porządkowała mój pokój, wspominając co jakiś czas coś od siebie.

- Powietrze się zmieniło - powiedziała, zmieniając pościel. - To pewnie dlatego tak cię boli wszystko. Zajmę się tobą zaraz po obiedzie i odpoczniesz sobie, dobrze?

Przytaknąłem. Żałowałem w ostatnich dniach, że tak bardzo nie zwracałem na nią uwagi. Wiedziałem, że zaobserwowała mój dziwny nastrój i próbowała dowiedzieć się czegoś więcej. Nic jednak nie mówiłem, pierwszy raz nie wyjawiając Maddie swoich kłopotów. Musiała czuć się pominięta, tym bardziej, że zwierzałem się jej synowi, a nie, tak jak było zawsze, zwracając się do niej.

glow; bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz