vingt-neuf

199 17 3
                                    

Wpatrywałem się w sufit, wciągając do nozdrzy zapach poranka. Musiała być bardzo wczesna godzina, bo słońce dopiero co wschodziło. Doskonale słyszałem śpiew ptaków za oknem. Byłem świadomy otoczenia jak jeszcze nigdy, starałem się zapamiętywać najdrobniejsze szczegóły. Ta chwila była dla mnie wyjątkowa.

Spojrzałem na drzewa za oknem. Park mogłem zauważyć tuż za szybą i dziękowałem losowi za to, bo cudownie było obudzić się, widząc zieleń i czując zapach topoli.

Obróciłem się na lewy bok, a mój nos zetknął się z ciepłą skórą. Paul oddychał równomiernie, śpiąc na plecach. Przyglądałem mu się, z buzią opartą na jego ramieniu. Ludzie wyglądali na bardzo spokojnych, gdy spali. Jeśli nie mieli koszmarów. Paul nie stanowił innego obrazu, był rozluźniony. Spojrzałem na jego szyję i brzuch, po czym delikatnie przejechałem palcem po zarysowujących się mięśniach.

To było to. To na to czekałem całe swoje dotychczasowe życie.

Mężczyzna zaczął się budzić. Uchylił powieki, niemal od razu je mrużąc. Zamrugał. Nie musiałem długo czekać na to, by zwrócił na mnie uwagę.

- Dzień dobry - powiedział ochrypłym głosem. - Nie śpisz już?

Powoli zsunął się z poduszki i obrócił twarzą do mnie. Wciąż ledwo kontaktował, co wydawało mi się wtedy bardzo urocze.

- Mhm - mruknąłem. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu, okryci tym samym puchowym kocem. - Nasz pierwszy poranek.

Paul uśmiechnął się leniwie. Przeciągnął się, czego skutkiem było uwięzienie mnie w ścisłym uścisku. Drgnąłem, gdy chłodnymi dłońmi objął mnie w pasie, przyciągając jeszcze bliżej. Wtuliłem twarz w zgłębienie jego szyi i zamknąłem oczy.

Jeśli właśnie tak będę spędzał każdy poranek, na pewno stanę się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.

- Nie jest ci zimno w plecy? - spytał Paul do mojego ucha. Koc zsunął się z moich nagich pleców, przez co pokryły się one gęsią skórką, ale prawie tego nie zauważyłem.

- Jest dobrze - wyszeptałem. Nie chciałem się teraz ruszać. Mógłbym leżeć tak przez wieczność, lecz tylko z tym człowiekiem.

Paul i tak mnie przykrył. Następne sekundy przeleciały nam na przyjemnym odpoczywaniu w swoich ramionach oraz na rozmowie o aktualnych nowinkach malarskich. Mogłem z nim gadać i gadać, a tematy same się narzucały. Później zawzięcie krytykowaliśmy jednego z bohaterów z książki naszego ulubionego autora, a kiedy dowiedziałem się, że Paul lubi pewną postać z tej samej książki, podniosłem się na łokciu. Patrzyłem na niego z góry z niedowierzeniem.

- Nie mówisz poważnie - wyrzuciłem, marszcząc brwi i otwierając szeroko usta. - Szanu...szanuję twoje zdanie, ale jest błędne.

To była nasza pierwsza mała sprzeczka w nowym-starym mieszkaniu.

Paul skapitulował po tym, jak przez kilka minut wypuklałem wady i idiotyczne rzeczy, które ów bohater literacki zrobił. Usiadł, opierając się o poduszki, i orzekł, że nie chce się ze mną kłócić. Potem powiedział coś, co rozświetliło cały mój dzień.

- Dzisiaj nie pracuję. Zróbmy coś miłego, Lucien.

Z uśmiechem pogładziłem jego ramię, zamyślając się. Ja mógłbym spędzić cały dzień w łóżku i nie czułbym z tego powodu wyrzutów sumienia. Wiedziałem jednak, że Paul nie był tego typu osobą.

- Naucz mnie swojego hobby - powiedziałem wolno, jeszcze w atmosferze łóżkowej.

Paul wyraźnie rozpogodził się, jeśli można być jeszcze bardziej pogodnym. Wstał gwałtownie z materaca, odprowadzany moim cichym sprzeciwem. Przeciągnął się, stając na palcach, i wyrzucił ręce w górę. Zaczął swoją rutynową porcję rozciągania, na co patrzyłem już bez zdziwienia.

glow; bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz