I

43 1 0
                                    

Punkt widzenia Jamesa

Jak zwykle obudziły mnie nocne koszmary. Przetarłem zaspany oczy. Ledwo w pełni odzyskałem świadomość a już okazało się że jestem spóźniony...
- Kurwa - szepnąłem. Do autobusu zostało dwanaście minut
- Na bank nie zdążę - mówiłem do siebie - cholerny Marc - tak długo z nim wczoraj pisałem że zasnąłem mocno po drugiej rano,westchnąłem - chociaż nie żałuję - uśmiechnąłem się do siebie. Szybko wziąłem prysznic zjadłem coś i wolnym krokiem ruszyłem do szkoły. Z daleka zobaczyłem że jedzie mój autobus. Nie miałem siły, żeby biec. Nie chciałem biec. Miałem dzisiaj pierwszą matematykę. Tak strasznie nie chciałem iść do szkoły Ale jeszcze bardziej nie chciałem wracać do domu. Do tego pustego zimnego domu. Wzdrygnąłem się. Od kiedy rodzice zmarli w wypadku samochodowym ten dom to istna próżnia szczęścia. Może gdybym...
- James!- z zamyślenia wyrwało mnie wołanie. Odwróciłem się i zobaczyłem Marca. Tak bardzo nie chciałem go spotkać a tym samym tak bardzo tego pragnąłem. Wiedziałem czym to się skończy i nie pomyliłem się. Ręce zaczęły mi drżeć, a z ust wychodziło jedynie piskliwe 'Cześć' . *Opanuj się James*- myślałem - *Nic do niego nie czujesz co ci jest?!* Byłem na siebie wściekły. Nienawidziłem tej bezsilności wobec niego...
- Wyglądasz na niewyspanego. Wiem że pisaliśmy do późna, ale czy miałeś tej nocy koszmary? - zapytał. Strzelił w dziesiątkę!
- Nie, nie miałem koszmarów - Zaprzeczyłem. Przeszliśmy na drugą stronę ulicy. Patrzył na mnie tym swoim wzrokiem typu "Nie okłamuj mnie". Na szczęście był na tyle taktowny a żeby nie wypytywać mnie o to. Doszliśmy do szkoły

Punkt widzenia Marca

Usiedliśmy na ławce w szatni. Nie opłacało się iść na pierwszą lekcję. Minęła już połowa czasu. Zresztą nie chciałem iść. Byłem zapatrzony w miękki tył włosów mojego towarzysza. Nie mogłem się powstrzymać. Dotknąłem jego włosów. Przeszedł nas obu dziwny dreszcz. Bynajmniej nie z zimna. Odwrócił się z obojętną miną, ale widziałem w jego oczach taką jak gdyby błogość. Lecz ta błogość po chwili zamieniła się w panikę
- Co ty robisz?! - zapytał oburzony ignorując moje przerażenie. *CO MAM POWIEDZIEĆ?!?!* myślałem spanikowany
- Miałeś c-coś na-a włosa-ach - jąkałem się. Pokręcił głową jak gdyby chciał strzepnąć każdą pozostałą część mnie
- Nie rób tak nigdy więcej! - krzyknął i wybiegł z szatni. Nie było sensu go gonić. Zmienił się w chłodnego ignoranta..

Ponieważ Cię Kocham KretynieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz