Punkt widzenia Jamesa:Byłem całkiem zdezorientowany, nie wiedziałem co robić ani co czuć. Wódz plemienia, który wiecznie narażał dla mnie skórę i wydawał się nie darzyć mnie sympatią leżał koło mnie, całkiem spokojny podczas kiedy ja umierałem ze strachu, a moje czoło zmieniło stan skupienia na ciekły za sprawą hektolitrów potu. W pewnym momencie Trojan rzekł.
-Wiesz co? Na dobrą sprawę jesteś jeden z trzech znasz mój sekret. Ale będziesz też pierwszym który pozna jeden, najbardziej wstydliwy sekret jaki można sobie wyobrazić.- powiedział.
- Jaki? Ile się znamy wiem, że nie lubisz bez sensu ryzykować- położył się prawie na mnie, poczułem się jak okryty delikatnym króliczym futrem. Czułem się jakbym leżał z Marciem pod kocem na chwilę przed naszymi przelewającymi się miłością igraszkami.
-Ten sekret, to to że jestem Bi- rzekł. Znałem ten sekret, ale z niepewności skłamałem, by nie narażać się na jego gniew.
- A ten drugi? Ten gorszy? - w tej samej sekundzie poczułem parcie na tylek. Czułem się jak zdominowana szmata.
- Jesteś pierwszym chłopem, od 10 lat którego znowu kocham.- mówiąc to bardzo delikatnie się we mnie zatopił.
Fakt jego chłopak zmarł tragicznie kiedy po pobiciu przez agresywnego ojca podciął sobie tętnice. Trojan był załamany. Poznał dziewczyne która się nim opiekowała jak anioł, dlatego nigdy nie mówil na nią po imieniu, a za sprawą uczestnictwa w kółku teatralnym, miał na nią wiele podniecających nazw, od Aniołów zaczynając. Dlatego z Homo zrobił się Bi. Mimo znajomości tej historii, z jego mezkością byłem w siódmym niebie. Nie ruchal mnie. Leżał wbity we mnie delikatnie się poruszając. Mimo to czułem się zdominowany, a moja dupa była w niebie. Jego męskość rozpychała moją jak dotąd dziewicza dziórkę. Było nam cudownie. Tak cudownie, że nie poczułem tego gdy się we mnie spuścił. Co wyleciało zgarnął namiętnym pociągnięciem swego szorstkiego języka podniecając mnie jeszcze bardziej i z uśmiechem poszedł dalej, a ja za nim. Po kilkunastu minutach, doszliśmy do watahy, a ja próbowałem znaleźć starych przyjaciół, w ciąż z miłym mrowieniem pod ogonem.
Punkt widzenia Marca:
Kurwa. Nie dość, że zgubiłem jego to i drogę do domu. Poszedlem nad rzekę by się napić gdyż woda mi się już dawno skończyła. Plus chciałem się wykąpać po tym jak wpadłem do kałuży błota po pas. Po 15 minutach drogi, udało się. Rozebrałem się i wszedłem. Umyłem się dokładnie, napoilem, wysikałem w krzakach i postanowiłem zrobić coś co polubiłem. Wymyć rowek. W raz z każdym ruchem na twarzy pojawiały mi się dwie łzy. Jedna z rozkoszy, druga z tęsknoty za Jamesem. Nagle uslyszalem szum w krzakach. Byłem nagi więc tym bardziej się przeraziłem. Jako że nie miałem dużo w plecaku porzuciłem go, wziąłem tylko większą o dwa rozmiary koszulkę i buty. Myslalem ze wizalem też gacie ale jednak nie. Gdyby nie fakt że miałem te koszulkę zbyt dużą to chodziłbym z moją chlopieńcą mała zabawka na wierzchu. Mimo iż lubię tak chodzic i że James mi mówił że to on tak uroczo wygląda tak wstydziłem się go bardzo. Z resztą chyba każdy facet wstydzi się "małego". A fakt bonusowy ze oprócz że miałem raptem 12 cm to do tego mialem stulejke. Bałem się wyciągać moją męskość do lustra. Idąc przez las znalazłem igłę i szpule nici. Postanowiłem podniesc sobie komfort i zaszyłem koszulkę od spodu. Wyglądalem komicznie ale było bardziej komfortowo niż wcześniej. Tak sobie to tłumaczyłem... Po kolejnej godzinie drogi stanąłem. Zobaczyłem maliny. Byłem głodny więc się posililem. Znowu usluszlaem szelest ale go zignorowałem. To był błąd. Z krzewu wyłonił się duży biały wilk. Okazało się że to wilkołak.
- Ktoś ty? Zapytał
- Jestem Marc
- jesteś wychłodzony. Chodź, zaprowadzę cie do mojej matki- powiedziała
- M, matki?
- Tak. Ogrzeje cię, da mleka, myślę że nie będzie miała nic przeciwko.
Przeraziłem się troszkę ale okej. Po chwili byliśmy na miejscu. Wilczyca zaprowadziła mnie do swojej matki. Z chęcią zkorzystalem z możliwości ogrzania się, ale nie napawał mnie optymizmem fakt że muszę dać się wykramic mlekiem. Było mdłe i słonawe, ale poczułem szybko sytość. W takim też stanie zasnąłem, nieświadom iż nie opłacałem Jamesa. Gdy się obudziłem obok mnie była przepiękna, mloda dziewczyna. Od razu podała mi rękę.
- To ja cię przyprowowadzilam. Astrid. Przedstawiła się.
- Marc, dzięki Ci za to.
Śmiejąc się pod nosem: - Powinieneś nie tylko za to. Masz, w tym powinieneś wyglądać lepiej niż w tym wcześniejszym czymś.W tedy zdałem sobie sprawę że byłem nagi. Zakryłem fujarkę ale położyła mi na nim rękę zanim to zrobiłem.
- Spokojnie. Żyje tu długo i wiele widziałam. Tu nikt nie śmieje się że ma większego czy mniejszego.
Ulżyło mi.- Co robisz w lesie, tak daleko od ludzi?
- Szukam przyjaciela.
- W lesie? Hihi, to ciekawe. Jak miał na imię?
- James.
- James, James. Taki wysoki i dobrze zbudowany w samych rurkach?
- TAK!
- Aaaa to znam. Po południu mogę cię odprowadzić do miejsca gdzie często bytuje dwójka wilkołaków z jego watahy.
- A więc on też jest?
- Gdyby nie wojny, obrzędy ludzkie, nienawiść itd, to byłoby nas 2-3 razy więcej niż wszystkich czystej krwi ludzi.
- Wow. Nie wiedziałem.
- Miałeś prawo.
Zapadła chwilą ciszy. Ja się ubrałem i postanowiliśmy że pójdziemy.
- P, pięknie wyglądasz, A, Astrid- jąkając się powiedziałem.
- Dzięki. Widzę, że nie tylko wygląd masz uroczy- pocałowała mnie w policzek. - Nie powinnam tego robić. Z tego co wiem, to James jest homo, więc dlatego zapewne go szukasz, a sama jestem Bi i do tego już zaręczona, ale... - próbowała się tłumaczyć.
- Spokojnie. Nikt poza nami o tym nie wie.
- Racja.
Szliśmy jeszcze tak 30 minut.
-Dalej musisz iść sam. To tak zwana strefa czysta, gdzie być mogą jedynie zwierzęta czystej krwii, a nie hybrydy czy wilkołaki. Idź prosto i szukaj szarego wilka z czarnym pyskiem i bialym kołnierzem wokół szyi.- poinstruowała mnie.
- Dzięki.
- Unikaj rudego wilka, jak go zobaczysz uciekaj.- głęboko mnie pocałowała, pożegnała.
Poszedłem zgodnie z instrukcją. Po chwili dostrzegłem wilka pod drzewem. Nie był szary, tylko brązowy, i miał biały brzuch, uszy, pysk i łapy. Po oczach poznałem. To był James.
CZYTASZ
Ponieważ Cię Kocham Kretynie
FanfictionSzesnastoletni James nigdy nie pomyślałby że w głowie zawróci mu jego kolega - Marc . A jednak