IV

18 1 0
                                    

Punkt widzenia Jamesa

Było mi tak dobrze. Tak zajebiście dobrze. Ale wiedziałem że to jest złe. Lecz nadal w to brnąłem. Choć tak naprawdę to nawet nie powinno się zdarzyć... Nie powinno, a jednak. Marc popatrzył na mnie pytająco
- Ponieważ cię kocham kretynie i nie chce abyś przeze mnie cierpiał

Punkt widzenia Marca

Jego słowa cholernie bolały ale skoro już i tak gniłem z nim w tym bagnie zwanym miłością nie miałem nic do stracenia. Przyciągnąłem go stanowczo do siebie i szepnąłem mu wprost do ucha
- Idziemy kretynie - Nie, to ja byłem kretynem. Kochałem tego chłopca. Kochałem całym sercem. Szkoda, że dopiero teraz to zrozumiałem

Punkt widzenia Jamesa

Nie wiedziałem dokąd ciągnie mnie Marc ale podobało mi się to. Lubiłem kiedy ktoś nade mną dominował. Wciągnął mnie do swojego mieszkania. Jego rodzice byli za granicą u ich dalszej rodziny, a do niego wpadała wieczorami ciotka aby go doglądać, ale było jeszcze przed południem i nie było się o co martwić. Wszyscy myśleli że jesteśmy w szkole..
- Kurwa mać. Marc ty cholerny egoisto. Przez ciebie wagaruje - udawałem zdenerwowanie Lecz po chwili wybuchłem śmiechem. Zacząłem robić głupie miny i naśladując głos naszej wychowawczyni powiedziałem
- Chłopcy nie spodziewałam się takiego zachowania po was ble ble ble - zaćwierkałem
- Co wam strzeliło do głowy? - Marc naśladował swoją ciotkę. Śmialiśmy się i śmialiśmy.

Punkt widzenia Marca

Fajne było tak śmiać się z Jamesem, ale przecież nie po to go tu przywlekłem. Nie po to uciekłem z nim ze szkoły. Podeszłem do niego i chwyciłem go mocno za kołnierz. Pchnąłem do sąsiedniego pokoju i rzuciłem go zdezorientowanego na kanapę. Położył się tam pchnięty moją siłą
- Przestań się wygłupiać! - krzyknął James leżąc na kanapie
- Jestem bardzo poważny - usiadłem na nim okrakiem tonując rysy twarzy choć w środku kipiało ode mnie podnieceniem. Pochyliłem się nad nim. Próbował położyć mi rękę na plecach, ale to ja byłem górą. Tak, zdecydowanie ja. Porwałem jedną jego rękę i oparłem ją o oparcie kanapy nad jego głową. Splotłem z nim nasze drżące dłonie. Drugą ręką przejechałem lekko po jego torsie doprowadzając do dreszczy na ciele mojego ukochanego. Ta sama ręką powędrowała na jego policzek. Kiedy patrzyłem mu w oczy nie dostrzegłem tam niechęci a jedynie... miłość? Było to bardzo prawdopodobne... Ale tym samym tak jebanie niemożliwe

Ponieważ Cię Kocham KretynieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz