IX

15 0 0
                                    

Punkt widzenia Jamesa

Poszedłem po koc do sąsiedniego pokoju. Nagle w mojej głowie pojawiło się pytanie. * Czy Marc będzie chciał spać w pokoju gościnnym czy może jednak ze mną? * Wyciągnąłem z szafy koc i wróciłem do swojego pokoju nie odpowiadając na owe pytanie. Marc leżał na moim łóżku i robił coś na telefonie. Uśmiechał się. Poczułem lekkie ukłucie zazdrości
- Z kim piszesz? - zapytałem obojętnie acz oschle
- Z nikim. Przeglądam memy - odpowiedział rozbawiony nie odwracając wzroku od ekranu telefonu
- Pokazać ci gdzie jest pokój gościnny? - zapytałem go. Popatrzył na mnie zdziwiony lecz po chwili przytaknął. Zaprowadziłem go tam i pozostawiłem czyste ubranie na rano. A mianowicie moją za dużą na niego bluzę i czarne jeansy z dziurami. Postawiłem mu koło łóżka butelkę z wodą mineralną i miskę ciastek. Na końcu poprawiałem koc na jego łóżku i odwróciłem się do niego mówiąc
- Gdybyś czegoś potrzebował jestem na przeciwko - wyszedłem z pomieszczenia i wszedłem do swojego pokoju. Nasze pokoje dzielił zaledwie półmetrowy wąski korytarzyk który ciągnął się przez całe piętro. Przebrałem się w piżamę i położyłem się spać. Pół godziny później usłyszałem jak grad wali o dach. Kilka minut potem usłyszałem szczęk klamki. Ktoś wszedł do mojego pokoju zamykając za sobą drzwi. Chwilę potem w ciemnościach przemknęły mi zielone oczy Marca. Położył się plecami do mnie. Oddalony o kilka centymetrów był tak blisko, a jednak tak daleko..

Punkt widzenia Marca

Naprawdę bałem się tej burzy. Gdy byłem mały piorun strzelił w antenę oddaloną zaledwie pięć metrów ode mnie. Od tamtej pory cholernie boję się grzmotów i gradu. Kiedy kolejna kula lodu wleciała i uderzyła o okno wzdrygnąłem się. Nagle poczułem jak obejmuje mnie ręka Jamesa. Przytulił mnie mocno. Nie otwierając oczu wymamrotał
- Jestem. Shhh - przybliżył się i szeptał uspokajająco do mojego ucha że wszystko będzie dobrze. Na początku byłem zdziwiony wylewem uczyć chłopaka ale byłem zadowolony takim obrotem sprawy. Wtuliłem głowę w jego nakryty podkoszulkiem tors. Jedną ręką złapałem na jego ramię a druga gładzikiem jego włosy. Zasnąłem po kilkunastu minutach, a chwytając jeszcze dłoń Jamesa wyszeptałem
- Kocham cię James - nie, nie słyszał. Ale może to i lepiej?

Ponieważ Cię Kocham KretynieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz