Punkt widzenia Jamesa
Nigdy nie sądziłem, a nawet nie śmiałem sądzić że ktoś mnie pokocha, ale ten chłopiec. Ten zielonooki szatyn. Jemu chyba jedynym na świecie na mnie zależało
- James - zagadał do mnie w szatni po skończonych lekcjach - odprowadzisz mnie do domu? - dokończył. Uśmiechnąłem się delikatnie
- Nie - zacząłem chytrze - chciałbym żebyś przyszedł do mnie - mówiłem - pouczymy się matematyki - rzekłem pocierając swoją szyję i dekolt ukazujące liczne malinki. Uśmiechałem się przy tym demonicznie. Marc popatrzył na mnie, przewrócił oczami i kiwnął głową. Szliśmy sobie spokojnie chodnikiem aż nagle kompletnie z nikąd wyjechało auto jechało tak szybko że nawet nie mielibyśmy najmniejszej szansy na jakąkolwiek reakcję. Samochód w tempie błyskawicy nas wyminął i zniknął za zakrętem. Marc odskoczył przerażony od jezdni i wpadł w moje objęcia
- Idiota! - krzyknąłem na kierowcą BMW - kto ci dał prawko?! - darłem się
- Spokojnie. Pewnie jakiś przyjezdny - próbował uspokoić mnie Marc, ale niestety nieudolnie ponieważ jego głos nadal się łamał
- Chodźmy - usłyszałem swój głos
- Chodźmy - powtórzyło za mną echoPunkt widzenia Marca
Weszliśmy do domu Jamesa. Jego 'opiekunka' (czyli poprostu Pani przydzielona z urzędu po śmierci rodziców Jamesa) siedziała na kanapie w salonie i oglądała jakiś łzawy film
- Dzień Dobry - mruknąłem
- Cześć, przyprowadziłem kolegę. Idziemy się pouczyć na górę do mojego pokoju. Nie masz nic przeciwko? - popatrzył niemal błagalnie na Panią Marię. A że owa kobieta była już w podeszłym wieku i traktowała Jamesa jak wnuka powiedziała tylko
- Dobrze, zgadzam się. Chłopcy ja muszę za chwilę jechać, proszę was nie siedźcie za długo w książkach
Po krótkiej wymianie zdań pożegnalismy gosposie i ruszyliśmy na piętro
- Jesteś głodny? - zapytał mnie przyjaźnie James
- Nie za bardzo - po ostatnich wydarzeniach z autem dalej kręciło mi się w głowie
- Jesteś blady. Wszysko ok? - martwił się o mnie chłopiec
- Tak - wstałem o ostatnich siłach i podszedłem do Jamesa
- Marc, posłuch.. - rozległ się okropny huk. Okno trzasnęło. James pobiegł je zamknąć
- Popatrz co się dzieje na polu... - wskazał widok za oknem. Rozpętał się prawdziwy armagedon. Drzewa uginały się od silnego wiatru. Dwu metrowe doły na pobliskiej budowie zalewały się po brzegi deszczówką. Wszędzie do okoła latały jakieś reklamówki czy inne śmieci
*Będę musiał tu nocować* Pomyślałem podekscytowany
- Jam..- chciałem powiedzieć jego imię ale wszedł mi w słowo
- Tam jest łazienka zaraz ogarnę koce - wskazał na drzwi. Powiedział to tak pewnie jakby umiał czytać mi w myślach. Ale najważniejsze jest to że tu śpię. Śpię u osoby którą kocham
CZYTASZ
Ponieważ Cię Kocham Kretynie
FanfictionSzesnastoletni James nigdy nie pomyślałby że w głowie zawróci mu jego kolega - Marc . A jednak