II

21 1 0
                                    

Punkt widzenia Jamesa

Byłem wściekły. Jak mogłem sobie pozwolić na taką chwilę nieuwagi. Miałem nadzieję,że Marc nie poczuł gdy przeszły mnie ciarki przyjemności. (Swoją drogą jego też) Po chwili mój gniew zamienił się w wielki wstyd. Wsydziłem się moich rumieńcy, jąkania się i pocenia dłoni. Przemyłem twarz wodą i wszedłem do kabiny. Zamknąłem ją szczelnie za sobą od środka. Dopiero teraz poczułem bezsilność i smutek. Zazdrościłem Clarze (przyjaciółce Marca) ona mogła mu powiedzieć wprost że go kocha, a ja? Cóż kogo ja okłamuje. Zazdrościłem każdej dziewczynie która kręciła się wokół Marca. *Ah dlaczego jestem takim cholernym tchórzem?!* Zdążyłem lekko uchylić drzwi kabiny. *O nie, moja cukrzyca* A potem? A potem była ciemność

Punkt widzenia Marca

Mocno się zaniepokoiłem gdy James nie przyszedł na pierwszą lekcję. Czułem się winny za to że zostawiłem go w takim stanie. Na lekcji nie mogłem się skupić. Gdy zadzwonił dzwonek wybiegłem z klasy nie zważając na wołanie nauczycielki, proszącej mnie o zapisanie zadania domowego. Stanąłem na korytarzu. *Gdzie teraz?* - myślałem spanikowany. *Sprawdź w łazience debilu* Puknąłem się w głowę z własnej głupoty. Że też straciłem parę minut cennego czasu. Marny ze mnie przewidywacz. Ruszyłem pędem do łazienki potrącając przy tym jakiegoś licealiste.
- Uważaj jak łazisz! - krzyknął za mną. Nie zważając na nic wpadłem do łazienki. Zobaczyłem tam wielkie zbiorowisko. Przedarłem się przez nie i zbladłem natychmiast. Zobaczyłem Jamesa siedzącego w półsiadzie opartego o ścianę. Pił powoli wodę, a ludzie pomagali mu wstać. Nie mógł
- James.. - szepnąłem oszołomiony - tylko nie ty - powiedziałem bezgłośnie. Po chwili poczułem pchnięcie. Pewnie ktoś wyszedł z łazienki i mnie potrącił. Padłem na ścianę i zobaczyłem że łazienka pustoszeje. Gdy rozległ się dzwonek na lekcje w łazience zostałem tylko ja i James

Punkt widzenia Jamesa

Nie czułem się najlepiej. Na przerwie przewijali się tu różni ludzie. Życzliwi pomagali mi wstać, a inni wyśmiewali. Lecz nikomu nie przyszło do głowy aby zawołać nauczyciela (na szczęście) Przez zamglone oczy zobaczyłem jakąś sylwetkę kierującą się w moją stronę. Sylwetka przybliżyła się do mnie, przykucnęła i otworzyła mój plecak. Chciałem zaprotestować, ale chociaż poruszyłem wargami nic nie wydobyło się z moich ust. Poczułem znajomy zapach. Zapach mięty i suszonych śliwek. Marc był koło mnie. Wtedy zrozumiałem, że wszystko będzie dobrze.

Ponieważ Cię Kocham KretynieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz