Dziwny sen

12 0 0
                                    

I nagle wszystko wróciło do normy. Po za tym że czułem się jakbym nie spał kilka dni. Otwieram oczy.

-Już mi lepiej- Zwróciłem się do przyjaciół siląc się na uśmiech.

Byli wokół mnie. Dziwnie na mnie patrzyli. Nie wiedząc o co chodzi spytałem.

-Coś się stało?

-Mogłeś nam powiedzieć. W końcu się przyjaźnimy.-Odpowiedzieli wszyscy trzej na raz.

W tym momencie wszyscy rozpłynęli się jakby w powietrzu. Przez chwilę dookoła panowała ciemność. Po krótkiej chwili zaczęło się wszystko rozjaśniać. Przecież to niemożliwe znów znajdowałem się w Cankun. A do tego byłem w mojej starej pracy z której zostałem zwolniony. To wszystko wygląda jakbym cofnął się w czasie. Ciekawe co tu robię. Po chwili zdałem sobie sprawę że wszyscy zamarli, czułem że ma wydarzyć się coś okropnego. Tylko co i dlaczego nadal nikt się nie rusza, a w powietrzu jakby zawisło ogromne napięcie. Moja najlepsza przyjaciółka musi gdzieś tu być. Więc szukam Luny wzrokiem nigdzie jej nie widać, odwracam się i widzę broń wymierzoną wprost w moją najlepszą przyjaciółkę. Czemu nie ucieka? Stoi jakby wrosła w ziemię.

-Luna uciekaj- krzyczę mój głos niesie się echem w okuł zgromadzonych. Wysoki mężczyzna powoli naciska spust i w tym momencie chwytam pierwszą lepszą rzecz jaka była pod ręką. Na moje nieszczęście był to tylko pojemnik na sól, pieprz i chusteczki. Niewiele myśląc rzucam w uzbrojonego mężczyznę. Pojemnik odbija się od niego nie czyniąc mu żadnej szkody.

Odwrócił głowę w moją stronę. Uśmiechnął się widząc strach w moich oczach. 

Tak bardzo się boję, bo wiem że za chwilę stracę moją najlepszą przyjaciółkę. Ruszam w stronę Luny najszybciej jak potrafię, staję na torze kuli i rozpościeram ramiona by zasłonić Lunę swoim ciałem. Właśnie w tym momencie słychać huk wystrzelonej kuli...

-----

Tak się kończy brak weny ;)

Soy LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz