>>>Na treningu.
Pov. Luna
Spóźniona wjechałam na wrotowisko. Na pierwszy rzut oka wszyscy byli.
-Przepraszam że się spóźniłam. Ale musiałam zrobić jeszcze kilka ważnych rzeczy.-Mówię pospiesznie, źle postawiłam nogę przez co straciłam równowagę, zaczęłam wymachiwać rękami. Już po chwili wszystko wróciło do normy.
-Luna, nic się nie stało dopiero zaczynamy się rozciągać. Ale następnym razem postaraj się być wcześniej.- Mówi Tamara.-Skoro wszyscy są to zaczynamy, trening.
Rozglądam się nigdzie nie widzę Simona. Jest Ramiro, Jim, Jam, Ambar, Delfi i mój Matteo. Na chwilę odpływam patrząc na mojego króla pawia. Po czym szybko wracam na ziemię.
-Gdzie Simon?-Podjeżdżam do Matteo.
-Ech zawsze tylko Simon i Simon.-Mój chłopak uśmiecha się, dając mi znać że żartuje.-Tak, naprawdę Nico mówił że źle się czuł i nie przyszedł. Ale teraz się skub, bo przed nami dużo pracy jeśli chcemy przejść do finału.
-Kochani zbierzmy się na środku, zaczynamy.-Tamara włączyła muzykę. Każdy ustawił się na swoim miejscu. Zaczynamy tańczyć jest naprawdę świetnie czuję się jakbym latała. Na chwilę się rozkojarzyłam przez co wpadłam na Ambar.
-Uważaj jak jeździsz jeszcze zrobisz sobie krzywdę.-Twarz dziewczyny pokrył nieszczery uśmiech.
-Skupcie się do finału zostało mało czasu.-Tamara bierze głębszy oddech.-A więc Luna skup się bo bujasz gdzieś w obłokach, Matteo za szybko wykonujesz skok. Ambar musisz trochę się rozluźnić bo robisz bardzo sztywne kroki. Reszta bardzo dobrze. A więc jeszcze raz.
Nasza trenerka ponownie włączyła muzykę i głośno liczyła.
-Raz, dwa, trzy, cztery...
Jeszcze po paru próbach zakończyliśmy trening co prawda nie wyszło nam najlepiej może dlatego że brakuje jednego z wrotkarzy. Właśnie zjechałam do szatni. Przysiadł się do mnie Matteo.
-Co jest kelnereczko, znowu bujasz gdzieś w obłokach.-Odgarnia niesforny kosmyk z mojej twarzy. Uśmiechając się szeroko.
-Trochę się martwię że układ nam nie wyjdzie, zostało bardzo mało czasu.-Mówię otwarcie.
-Oj Luna zawsze myślisz o tym samym wrotki i wrotki.- Matteo naśladuje moje ruchy rękami, które zrobiłam tracąc równowagę. -Może masz ochotę na pyszny koktajl? Ja stawiam.
Robię zamyśloną minę. Udając że go nie słyszę.
-Mówiłeś coś? Królu Pawiu?
-Luna nie udawaj.-Zaczyna mnie łaskotać więc zaczynam się głośno śmiać.
-Dobra zgoda tylko przestań- Nie mogę przestać się śmiać.
Ruszyliśmy w stronę kawiarni trzymając się za ręce.
