VI.

330 15 0
                                    

Obudziłam się i dotknęłam ręką czegoś obok mnie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam śpiącego Maćka, który jedną rękę miał za głową, a drugą za mną.

- Ja jebie!- krzyknęłam tak głośno, że prawnik skoczył wyrwany ze snu.

- Co się drzesz z rana. Ktoś tu chce spać.- potarł dłońmi twarz i popatrzył zaspanym wzrokiem. - Co?

- Jak to kurwa co? Czemu leżymy w jednym łóżku i to półnadzy? Bzyknąłeś mnie?

- Co? Nie! Nie wiem, nie pamiętam, a jeśli tak to mam nadzieję, że był Ci dobrze.- zaśmiał się i obrócił na drugi bok. Bardzo śmieszne adwokacino. Ile tylko miałam sił tyle użyłam, żeby zepchnąć go z łóżka. Spadł z hukiem, a teraz to ja się mogłam śmiać. Zaczęłam kombinować jak tu się owinąć czymś, wziąć jakieś ubrania i uciec do łazienki. Maciek wstał bez żadnej krępacji w samych, czarnych bokserkach, jeszcze podparł się rękami o biodra. Ok, działo się tam i patrzyłam jak głupia.- Wiem, że podoba Ci się to co widzisz, jeszcze lepiej wygląda bez bokserek, ale on nie służy do oglądania. To co robimy coś z tym?

- Zwariowałeś?! Lepiej się odwróć, bo chcę wstać.

- Śmiało..- rzucił mi wyzwanie,ale ja nie chciałam go podjąć. Mogłam tu siedzieć do śmierci, nie ma problemu.

- Nie ma mowy, odwróć się.

- Julka daj spokój ciało jak ciało. No raz, dwa , trzy.- taki jesteś mądry, to masz. Z gracją wstałam z łóżka i podeszłam do szafy.Miałam na sobie czarny, prześwitujący komplet. Nachyliłam się, wypinając się w jego stronę i szukałam jakiś ciuchów. Obróciłam się do niego z zmysłowym uśmiechem i stanęłam, patrząc na niego. Jego męskość stała na baczność, a usta były rozchylone.

- Fuj.. Obleśny jesteś.- ubrałam domową koszulkę, rozpięłam stanik i jednym ruchem go z siebie zdjęłam, rzucając go w stronę Maćka. Sam zacząłeś to teraz się męcz.


Koło południa usiadłam do notatek na zajęcia i zaczęłam je czytać, ale kątem oka zobaczyłam, że Maciek zbiera się do wyjścia. Był ubrany w zwykły czarny t-shirt i jeansy.

- Wychodzisz?

- A czemu Cię to obchodzi?- w jego głosie było słychać nutkę arogancji

- Bo nie wiem co z obiadem.

- Nie martw się o mnie, zjem na mieście.- zabrał swoje klucze, telefon i portfel, a ja pędem  rzuciłam się do drzwi i zagrodziłam mu przejście. Kurde, on był jednak większy i czułam się bardzo, bardzo malutka kiedy spojrzał na mnie z góry. Oparł ręce po obu stronach mojej głowy i nachylił się do mnie.- Jakiś problem?

- Nie... ale... umówiłeś się z kimś?-

- Tak.. ze starą znajomą... w końcu muszę sobie radzić prawda?- zrobiłam się cała czerwona od włosów, aż po czubki palców u stóp.

- No tak.. ale nie boisz się, że ktoś Cię zobaczy?- trzymałam się tych drzwi kurczowo, żeby nie zrobić czegoś głupiego.

- Nie, nie boję jakoś wybrnę z sytuacji jak Ty to zrobiłaś rano.- był tak cholernie i seksownie pewny siebie, że miękły mi nogi.

- Jesteś na mnie zły? Za to,że Cię sprowokowałam czy raczej za to,że nazwałam Cię obleśnym?

- Bardziej jestem rozczarowany, ale to sobą nie Tobą , więc się nie przejmuj.

- No tak masz być czym rozczarowany. Takie ciało mieszka z Tobą pod jednym dachem, a Ty nie chcesz go dotknąć bo jest dla Ciebie jak siostrzane. Dziwny jesteś.. A teraz mnie wypuść i idź do swojej dziuni. - nie wiem czemu byłam zła. Ja też nie chciałam, żeby mnie dotykał, a jemu robiłam wyrzuty. A może jednak chciałam i jakaś część mnie z tym walczyła? Maciek odsunął się ode mnie i wyszedł, trzaskając drzwiami. Jak dziecko. Duże, obrażone dziecko.


Nadszedł wieczór, a ja leżałam z książką w łóżku. Maćka nadal nie było i liczyłam się z tym, że nie wróci na noc. Pewnie wpadnie, ogarnie się i ruszy pędem do roboty, bo oni tak właśnie działali. Odłożyłam książkę, zgasiłam światło i zasnęłam.


Lekko kontaktująca, wahająca się między jawą ,a snem poczułam delikatne głaskanie po włosach i usłyszałam ciche ''przepraszam''. Nie za bardzo się przejęłam, myśląc, że to sen obróciłam się na drugi bok i skorzystałam z jeszcze dobrej dawki snu.

Kodeks Na MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz