❮ Wɪᴅᴢę Cɪę ɴᴀᴡᴇᴛ ᴡ ᴋᴏsᴢᴍᴀʀᴀᴄʜ ❯

223 13 19
                                    



Zamknąłem powieki, probując złapać wdech. To wszystko wydawało się takie nierealne, że starałem się w to nie wierzyć. Może to głupie podejście, ale życie z myślą, że ktoś napadał nie tylko na moje ciało, ale i psychikę, niszczyłoby potwornie. Dylan przez całe dwa tygodnie pytał, co dokładnie się wydarzyło. Wtedy spuszczałem głowę i mówiłem, że nie mam sił na dalszą rozmowę. Z każdym wieczorem bałem się zasnąć, bo gdy tylko to robiłem, śniłem o ich spojrzeniach w cholernej piwnicy, gdzie to wszystko się wydarzyło. Nie miałem sił płakać ani w ogóle żyć przez te koszmary, po których non stop się budziłem. Nie dużo pamiętałem, bo za każdym razem budziłem się w dziwnym szoku, który wydawał się wciąż snem.

— Znowu koszmar? - czule zapytał rozbudzony chłopak, przyglądając mi się w ciemności. Nie musiałem go widzieć, bo czułem na sobie jego nieustępliwy wzrok. Nic nie odpowiedziałem, tylko kiwnąłem głowę, po czym schowałem się w jego ramionach. Chłopak delikatnie mnie objął, całując moje spocone czoło. — Musisz się wyspać skarbie, w końcu dziś przedstawiamy nasz taniec. - Być może wielu zapomniało, ale wraz z Dylanem musieliśmy zatańczyć układ taneczny w klasie. Na szczęście nasz układ był genialny, więc szybko go ogarnęliśmy.

— Wiem, ale po prostu... - zacząłem płakać jak cholerne dziecko, które nie umiało opanować własnych emocji. Udawanie, że zawsze jest dobrze, wychodziło mi perfekcyjnie przynajmniej do niedawna. Od dnia mojego, znaczy od pamiętnego dnia, nie umiałem zatrzynać płaczu, choć wciąż tkwiłem w cholernych kłamstwie. Starałem się nie tylko siebie okłamać, że będzie lepiej, ale i ludzi dookoła mnie. Zachowywałem się dość normalnie poza niskim apetytem, częstym płaczem i nocnymi koszmarami. Wszyscy uważali, że powinien jakkolwiek czuć się źle, a ja dniami tryskałem energią. Może to głupie, ale nie miałem zamiaru mówić każdemu, że „Jeden mnie zgwałcił, a drugi kazał wykopać grób." Po drugie, wierząc, iż to się nie wydarzyło, mogłem normalnie funkcjonować, a nie leżeć całymi dniami pod kołdrą, skąd nikt nie byłby w stanie mnie wyciągnąć.

— Powiesz, co Ci się śniło? - podpytał nie tylko z zaciekawieniem, ale i także z troską. Tak naprawdę przez te dwa tygodnie nie usłyszał ani jednej opowieści toczącej się podczas mojego snu. Nie chciałem, by wiedział, szczególnie że większość z nich to były wspomnienia, które najchętniej wymazałbym z pamięci. Obrazy te łamały moje serce, które ciężko było na ten moment poskładać.

— Która godzina? - zmieniłem temat, przez co chłopak wywrócił oczami, ale sprawdził, to o co go prosiłem.

—5.40 - odparł na jednym wdech i nim zdążył cokolwiek powiedzieć, wstałem i pobiegłem w stronę łazienki. Skorzystałem z ubikacji, wziąłem szybki prysznic oraz umyłem zęby. Zaraz po tej czynności wyszedłem z pomieszczenia, ściągając z siebie szarą, ale bardzo długą koszulkę, by wymienić ją na czerwoną bluzę Dylana i jego czarne spodnie dresowe. Nie musiałem długo czekać, aby poczuć jego oddech na mojej szyi.

— Oddalasz się, Tommy-stwierdził smutno, kładąc podbródek na moim ramieniu. Nie odpowiedziałem mu, bo miał rację. Oddalałem się od niego, ale także i od wszystkich, bo miałem dość niańczenia. — Dlaczego nie możesz mi powiedzieć, co się tam stało? - ponownie zapytał, ale znów milczałem. Następnie odwróciłem głowę i pocałowałem go w usta, mówiąc.

— Nieważne. - odrzuciłem, zakładając uśmiech na usta. — W każdym razie zbierajmy się do szkoły, bo chce pokazać, kto zawsze byłtanecznym zwycięscą. - dodałem, wymijając go, by następnie udać się na dolne piętro mieszkania Dylana. Po tej całej awanturze z ojcem Dylana, jego matka wyrzuciła go z domu i pozwoliła mi jeszcze na chwilę tu po mieszkać. Przynajmniej do czasu procesu, który zbliżał się wielkimi krokami. Adwokat uznał, że na bank to wygramy, choć ja z moim szczęściem nie byłem tego tak pewien. Właściwie zastanawiała mnie jedna rzecz, gdzie do cholery podział się ten azjatycki ryj? Bałem się, że może mnie kiedyś napaść i pobić do nieprzytomności. Moje przemyślenia przerwała matka bruneta, rozmawiająca przez telefon. Była widocznie podenerwowana. Gdy mnie zobaczyła, zakończyła rozmowa i spojrzała na mnie troskliwie.

- Rozwodzi się Pani? - podpytałem, bo to zrozumiałem z fragmentu jej konserwacji. Zamilkła, by tylko pokiwać głową. Podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem. Od kiedy tu mieszkałem, ona stała się dla mnie drugą matką, więc pragnąłem dodać jej otuchy. - Dylan wie?

- Tak, ale nie tylko o to chodzi... - zaczęła powolnym głosem, zastanawiając się, jak powinna przekazać mi informację. - Thomas, sprawdzałam wiadomość na temat twoich biologicznych rodziców. - spojrzałem na na ciekawsko, słuchając dalej tego, co ma do powiedzenia. - Wcale Cię nie oddali, tylko 28 kwietnia zdarzył się wypadek, spowodował go nieznany sprawca, który nie został osądzony, a Ciebie przenieśli do domu dziecka. Twoja wychowawczyni wyznała mi również, że twoi rodzice pracowali jako agenci FBI, więc podejrzewam, że to mogła być...

- zemsta-dokończyłem za nią, co tylko potwierdziła. Z jednej strony poczułem się znacznie lepiej, bo się okazało, że ktoś mnie jednak kochał, ale z drugiej strony czy jeśli ta osoba wie o moim istnieniu, to mnie zabije?

- Musisz na siebie uważać, Thomasie. - odparła pewnym głosem, kładąc mi dłoń na ramieniu.

- Dobrze będę-odrzuciłem, choć sam do końca nie byłem przekonany do tego, co mówiłem.

- A narazie, choć na śniadanie. - zaprosiła mnie do stolika, gdzie były kromki chleba i mnóstwo dodatków. Ja wziąłem szynkę, ser żółty i plasterek ogórka. Gdy byłem w trakcie jedzenia, dołączył do nas Dylan. Podparł się o ścianie, by dokładnie nas zlustrować.

- Ominęło mnie coś? - wyrzucił, również się do nas dosiadając. Zaczął nakładać masło na kromkę, gdy postanowiłem odpowiedzieć.

- Nie nic. - powiedziałem, zanurzając się w myślach o tym, co powiedziała mi Pani O'Brien.

Parę godzin później, wraz z moim ukochanym tańczyliśmy układ na lekcji. Nauczyciel pod koniec naszego występu spojrzał na nas wymownie, lecz z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Obaj otrzymujecie celujące oceny. - powiedział pewnym głosem, bijąc brawa.- Brawa dla tej dwójki. - krzyczał na całą salę, więc i oni wzięli przykład z pedagoga. Natomiast ja chwyciłem go za dłoń i pociągnąłem do ostatniej ławki. W szkole wszyscy już wiedzieli o nas. Z początku niektórzy się śmiali, lecz brunet szybko to załatwił.

- Poszło wam genialnie. - Kaia odwróciła się w naszą stronę, chwaląc nas, więc i ja zrobiłem to samo.

- Wam również. - Tylko tyle zdążyłem odpowiedzieć, bo chwilę potem zaczął wydzwaniać mój telefon. Wyciągnąłem go z torby i uniosłem rękę, czekając aż, dostanę pozwolnie na zapytanie. Przy okazji sprawdziłem, kto dzwonił. To był Włoch. Gdy w końcu się doczekałem, uniosłem pytająco brwi. - Panie profesorze to ważne, mógłbym odebrać?

- Dobrze, jeśli to aż takie pilne. - I jak burza wyleciałem z klasy, by z niepokojem usiąść na jednej z ławek korytarza. Niepewnie nacisnąłem zieloną słuchawkę, aby potem przyłożyć telefon do ucha.

- Halo? - odezwałem się jako pierwszy, czując moje dłonie, zaczęły się trząść. Moje serce również mocno zabiło. Nienawidziłem się stresować, ale u mnie w życiu, to przecież normalka.

- Thomas nie będę owijał w bawełnę. - jego głos również był bardzo podenerwowany, gdy się wypowiadał. - Derek chce się z Tobą spotkać. - jego imię spowodowało powrót mojego śniadania do gardła. Po jaką cholerę on się chciał spotkać? Żeby mi uświadamiać, że jestem zwyczajną zabawką dobrą tylko do pieprzenia?

— Nie mam zamiaru spotkać się z kimś... - zacząłem gwałtownie, gdy sobie przypomniałem, że przecież nic im nie mówiłem o gwałcie. Niby powinienem był to zrobić, ale mówienie o tym jest cholernie bolesne. Ledwo dam radę mówić, ciągle płacząc.— Czego chcę? - zmieniłem szybko moją odpowiedź, chociaż ciekawiło mnie, co Hale miał mi do powiedzenia.

- Mówił, że musi Cię ostrzec, czy coś w tym stylu. - oznajmił mecenas. - Mówi, że to pilne. - dodał, więc postanowiłem iść tam, tylko po to, by powiedzieć mu co o nim sadze i dowiedzieć się czego ten popierzony człowiek chce. Mimo że jak myślałem, o tym spotkaniu, to miałem ochotę uciec jak najdalej się da.

- Kiedy mam widzenie? - zadałem pytanie, więc mężczyzna kazał mi poczekać, aby sprawdzić tam harmonogram, czy coś w tym stylu. Po chwili wrócił, biorąc głęboki wdech, a następnie zaczął mówić.

- Najlepiej dziś po południu. - odpowiedział, więc krótko odrzuciłem.

- Dobrze będę. - powiedziałem, aby mężczyzna zapisał mnie na daną godzinę, po czym się rozłączyłem. Miałem wrócić do klasy, ale widząc, że zostało pięć minut do dzwonka, postanowiłem się zerwać z ostatniej lekcji. Wiedziałem, że muszę poukładać myśli, a najlepiej mi to wychodziły przy paleniu, dlatego zaraz po wyjściu udałem się do pierwszego lepszego sklepu. Wziąłem energy drinka z lodówki, a potem podszedłem do lady i poprosiłem o paczkę miętowych. Zapłaciłem za moje zakupy i wyszedłem, przy czym wyjąłem z kieszeni zapalniczkę. Włożyłem jednego papierosa do buzi, następnie zapaliłem go i potem już tylko szedłem z nim przez ulice Nowego Yorku.

Ciągle słyszałem, jak wibruje mi telefon, ale jakoś nie miałem siły na rozmowę, szczególnie że myślałem nad tą, którą miałem w najbliższym czasie przeprowadzić. Zastanawiało mnie, co chłopak miał do powiedzenia, skoro tak niedawno mnie zgwałcił. Przywykłem już do tego słowa, choć za każdym razem jak o nim myślę, to chcę się rzucić pod pociąg. Byleby nie musieć cierpieć. W każdym razie nie rozumiałem jednego, przed czym chłopak chciał mnie ostrzec? Może miał mi zamiar grozić albo mnie nastraszyć? I, mimo że nie chciałem już go widzieć, to wiedziałem, że przecież za parę dni jest rozprawa. Miał na swoim koncie porwanie z przemocą, więc i tak sprawa jest wygrana, więc uznałem, że skoro już więcej nie będę go widzieć, to z ciekawości tam pójdę.

Ogólnie to nie wiem, co to jest, ale kiedyś to poprawie i będzie lepsze. 

A na razie buziaki :)

➤ Cena Miłości ❱ Dylmas ❱ Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz