❮Jᴀᴋ ᴢᴀᴘᴏᴍɴɪᴇć ᴏ ʙᴏ́ʟᴜ﹐ ɢᴅʏ ᴛᴏ ᴄɪąɢʟᴇ ᴡʀᴀᴄᴀ﹖❯

236 14 26
                                    

7. Września godz. 8.57 

Zaraz po tym, jak ubrałem się w pożyczony od Dylana garnitur, zszedłem do kuchni po śniadanie. Przy kuchence stał brunet, który smażył omlety. Wyglądał na bardzo skupionego, przez co chyba mnie zauważył. Odwrócił się w moją stronę dopiero, kiedy odsunąłem krzesło. Usiadłem na nim, spoglądając znacząco na bruneta tak samo jak on na mnie.

— Chcesz? — podpytał, trzymając w dłoniach drewnianą łyżkę, którą co jakiś czas wymachiwał. - Mamy nie będzie, bo jest w pracy. 

— Ni... — Może i byłem głodny ale, myśl o dzisiejszej rozprawie zapychała mój brzuszek. Właściwie, to świrowałem.

— no dobra... — zaczął wyjmować talerze, na które potem naniósł jedzenie. — Już Ci podaje jedzonko. —dodał, wyłączając palnik. Położył talerze na stole, w tym jeden przede mną, następnie umieścił tam i sztućce. Nim jednak usiadł podał chleb, masło i jeszcze parę dodatków.

— Nie rozumiem jaki sens ma pytanie mnie o cokolwiek, skoro i tak decyzję podejmujesz za mnie. — stwierdziłem to patrząc na chłopaka, to na pyszne danie. Akurat miał wstawioną wodę, którą właśnie teraz zagasił.

— Taki, że ktoś musi Cię przypilnować, bo ty nie umiesz. — powiedział pewnym głosem, lustrując mnie dokładnie. — Co chcesz do picia? — podpytał po chwili, na co odpowiedziałem.

— Kawę.

— Czarną? Białą? — Brunet uniósł wysoko brew, wyczekując mojej wypowiedzi.

— Czyli jeść mi możesz wybrać, ale picia już nie. — podsumowałem. Nie mogłem zrozumieć jego zachowania dlatego patrzyłem na niego ze zdziwieniem.

— W tym wyborze Ci ufam, bo wiem, że wybierzesz białą. — oświadczył banalnie, zalewając dwie szklanki kawy wodą. A po drugie ma dobre działania na człowieka. — A nie jedzenie nie ma dobrego działania. — odparł, podając mi ciepły napój, następnie usiadł naprzeciwko mnie.

— W taki sposób chcesz odkupić swoje grzechy? — wrednie powiedziałem, choć sam nie wiedziałem dlaczego. Nie chciałem go w z żaden sposób obrazić. Dylan chciał się napić, ale moje zdanie widocznie zmieniło jego zamiary. Ciemnooki mocno posmutniał, spuszczając wzrok na dół.

— Czy ty takie dziwne, że się martwię? — Jego głos drżał, a w jego tonie mogłem usłyszeć żal do mnie. Pomimo tego jak krótko siedział, odsunął krzesło. Gdy tylko przekroczył próg, chwyciłem jego dłoń. Spojrzał na mnie pytająco, więc wysłałem mu przepraszające spojrzenie.

— Przepraszam. — powiedziałem skruszony moim zachowaniem. Źle się zachowałem. On się po prostu o mnie troszczył, a ja mu wciąż wypominałem jego błąd. To było niesprawiedliwe, szczególnie, że zrobił dla mnie tyle dobrego. — Po prostu, nie lubię gdy ktoś mnie kontroluje. — próbowałem wytłumaczyć, choć sam do końca nie byłem pewien, czemu się tak zachowuję. Może świadomość, że niektórzy z mojej przeszłości mogli mnie kontrolować, gdy ja sam tego nie potrafiłem zrobić dobrze. W każdym razie nie lubiłem tego poczucia, że ktoś zabiera mi moje życie, podejmując za mnie większość decyzji.

— Nie chcę Cię kontrolować, tylko mieć pewność, że nic Ci się nie stanie. — wyszeptał smutno, przez co moje serduszko się łamało. Zawiódł się na mnie. Tak samo jak ja na samym sobie. Dlaczego zawsze musiałem być tym, co wszystko niszczył? — Ale jeśli myślisz, że próbuje Tobą manipulować, to się mylisz. — już miał się odwrócić ponownie, lecz mój uścisk nie pozwolił mu iść dalej. Również podniosłem z miejsca, ścierając mu płynącą pojedynczą łzę. Miałem cholerne wyrzuty sumienia, że go krzywdzę, pomimo jak próbował się zmienić. Nim zdążył o cokolwiek zapytać, przytuliłem się do niego tak mocno jak do misia, który często był ze mną, kiedy było mi źle.

➤ Cena Miłości ❱ Dylmas ❱ Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz