Rozdział 5

174 12 8
                                    

Coście za jedni ?

Wzgórze otaczały drzewa, aż dziw że na samym końcu pagórka, mogli liczyć na opatulające ich promienie słońca. Po niebie sunęły różowe i pomarańczowe obłoki, Izuku westchnął na ten piękny widok. W obrośniętym rowie obok grały świerszcze, niesamowita atmosfera niemal odciągnęła go od myśli o przybyciu do całkiem nieznanego miejsca, oraz podejrzeń do osób którym nie powinien ufać. Mogłoby być tak codziennie, grająca w tle świerszczowa muzyka, ciężar na plecach dający ciepło.

Uśmiechnął się zadowolony, unosząc twarz usianą piegami w kierunku podniebnego lica. Ciężar? A no tak Kacchan, zupełnie zapomniał. Odwrócił się lekko, wpół oświetlona twarz Katsukiego wyrażała spokój, tak nierealny, aż nie przypominał siebie. Zatrzymał się, co szybko nadrobił, dobiegając do idącego spokojnym tempem Loma.

- Gdzie idziemy?- zagaił

- Nie wiem.

- Gdzie jesteśmy?

- Spójrz tam- Lomo wskazał wierzchołek dziwnej metalowej konstrukcji, Deku przekręcił ciekawie głowę, zmrużył oczy ale na nic, roślinny parawan stał temu na przeszkodzie. Cofnął się trochę.

- Czy my... jesteśmy w Paryżu?

- Pięć punktów za spostrzegawczość- prychnął Lomo.

Resztę drogi spędzili w ciszy, wyjście z lasu zamajaczyło im przed oczami. Izuku przyspieszył, bezwładne ręce Bakugo podskakiwały, gdy zielonowłosy pędził na złamanie karku, prawie się przy tym nie wywalając.

- Hej! Hej zwolnij!- wrzasnął Lomo za znikającym mu z oczu nerdem, przyśpieszył kroku po chwili zobaczył Deku, wpatrującego się z zachwytem w symbol Francji - do reszty zbzikowałeś!?


- Czyż to nie jest piękne?

- Czy ja wiem. To tylko kilka zespolonych z sobą metalowych beli, może jest dość duża ale co z tego, ktoś tworzący tą wierze musiał mieć naprawdę dziwną definicję piękna, w każdym razie nie rozumiem. Jest okropnie zimna, pusta i martwa, trochę jak ludzki szkielet, same kości, jakby wszystko pożarły małe larwy- powiedział zamyślony Lomo, zmierzony niedowierzającym spojrzeniem Deku, wzruszył ramionami- No co? Moja opinia.

- To trochę więcej niż szkielet- szepnął Izuku, na co Lomo przekręcił głowę.

- Nie.- odpowiedział bez chwili zastanowienia- Rusz się musimy znaleźć jakieś bezpieczne miejsce puki jasno.

- Będziemy spać na ulicy?

- O ile niczego nie znajdziemy. Poza tym proponuje abyście zmienili ciuchy, trochę się wyróżniacie- powiedział spoglądając na niego krytycznie.

Izuku spuścił głowę, rzeczywiście zielonomiętowy uniform z króliczymi uszami zdecydowanie nie był normalnym strojem. Kacchan nie wyglądał lepiej, znaleźli się w nowym świecie, gdzie ich kreacje mogły być przynajmniej dziwne. A co jeśli uznają nas za szurniętych przebierańców albo co gorsza zagrożenie, trzeba coś wymyśleć. Izuku spokojnie weź wdech i wydech. Z szturmu wirujących myśli, wydobyło to mocne szurnięcie w żebra.

- Mamroczesz. Poza tym czas nam ucieka.

- Powiedziałeś że musimy znajść nowe ciuchy dla nas. Wiesz gdzie ich szukać? Nie mamy pieniędzy, jak je niby zdobędziemy- odpowiedziało mu znudzone spojrzenie Lomo- Nie zamierzasz ich kraść, prawda? Nie zrobisz tego.

Przeskok ■BakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz