Rozdział 16

107 10 11
                                    

Świtdżilla, Kotelecień i ofiary.

Owiana mrokiem postać zaczęła się powiększać. Na ciele Samuela wyrosły białe łuski, lśniące wszystkimi kolorami tęczy, z pod podkoszulka wysunął się gadzi ogon. Paznokcie stały się pazurami, a siekacze nierówno rozmieszczonymi kłami. Mrok rozmył się, a tam gdzie chwilę temu rozpaczał chłopiec, chylił się ogromny jaszczur, szczerząc się sadystycznie. Pragnął krwi. Chciał niszczyć, kruszyć kości. Ciągle kotłujące słowa, o przeniesieniu miraculm, odsunął w głąb umysłu, to nie było teraz istotne. Niech ten kto skrzywdził Rushila zapłaci, niech cierpi, niech zginie w jego paszczy. Zaryczał wściekle i ruszył w stronę sprzedawcy, nie zwracając uwagi na porastającego cieniem kociaka.

- Kotelcieniu nie zwiedź mnie, zatrzymaj Świtdżille

~.~

Przejmujący ryk rozbiegł się w powietrzu, Izuku przestraszył się. To brzmiało jak stwór którego spotykał pierwszego dnia, rozejrzał się zaniepokojony. Adrien pobiegł w tylko sobie znanym kierunku, prawdopodobnie się bał, z tym przekonaniem zielonowłosy chwycił za dłonie Alyan i Kacchana, ciągnąc ich w stronę budynków.

- Co ty robisz durniu!- wrzasnął Katsuki, ciągnąc go za dłoń, Izuku potknął się i uderzył z impetem w jego pierś.- Tam grasuje potwór, a my nie mamy nawet qurików! Odmóżdżyło cię do reszty?!

- Nie rozumiesz? Nasze quriki są przy nas.- dotknął piersi- Po prostu się zmieniły. Mnie i Lomo-kuna to spotkało, natury naszych darów  przekręciły się o sto osiemdziesiąt stopni! Wiesz co to znaczy?! Ty masz qurik! Po prostu jeszcze nie wiemy jaki!

- Mam? A-ale przecież...

- Myślałeś że ty jako jedyny z naszej trójki stałeś  się nieobdarzonym?

Katsuki oniemiał. Jego qurik jednak nie przepadło, ale z drugiej strony nadal go nie odkrył. Zawadzałby, nie mógł chronić Deku. Szlag! Zacisnął wściekle pięści, nie cierpiał czuć się balastem, bardzo mu to ujmowało. Chciał walczyć! Zagnieść tych złoczyńców! Nieważne jak by się starał, tylko zawadzałby. Przełknął swoją dumę, pierwszy raz od bardzo dawna i wyrwał dłoń z uścisku Izuku.

- Nie idę.- szepnął twardo, jego blond włosy przysłoniły mu twarz. Izuku otworzył w zdziwieniu oczy. Katsuki się podał? Nie, to niemożliwe on nigdy by nie odpuścił.-  Zawadzałbym, trudno mi to powiedzieć ale... jestem bezbronny.  Teraz nawet nie mogę  udawać że mam kontrolę, rozumiesz?! Nie mogę być bohaterem!

- Kacchan o czym ty gadasz?- chwycił go za ramiona, Katsuki podskoczył pod jego dotykiem.- Nie musisz być super silny, nie to sprawia że stajesz się bohaterem! Nie qurik, to odwaga cię nim czyni! Każdy kto nie boi się krzyknąć żeby kogoś obronić, stanąć przed nim gdy niebezpieczeństwo patrzy mu prosto w oczy, jest bohaterem! Rozumiesz!? Nie chodzi o sławę czy dar, a pomoc daną komuś.

Katsuki drgnął, jego pierś wstrząsła się szlochem. Deku otworzył szeroko oczy. To niemożliwe. Niepewnie podszedł do płaczącego nastolatka i przytulił go, blondyn wtulił się w niego mocniej. Jak mógł o tym zapomnieć? Przecież to Deku był bohaterem, od zawsze. Jak mógł zapomnieć, co oznacza być bohaterem? Wtulił nos w jego zieloną czuprynę.

- Okej nie przeszkadzajcie sobie.- wymamrotała Alyan, wycofując się.- Ja sobie pójdę tam. No wiecie terror, krzyki przerażenia. Juhu.

Przeskok ■BakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz