Rozdział 17

101 11 6
                                    

Zderzenie z rzeczywistością i klątwa maski.

Biedronka zastygła w bezruchu. Wodnista kopuła pojawiła się tak nagle, nieważne ile logicznych argumentów przywoływała, aby zaprzeczyć jej istnieniu, nie mogła tak porostu zignorować połyskującej bariery i dwójki chłopców wewnątrz niej, w czym jednego ze świecącymi tatuażami. Jak? Przecież tylko osoby z miraculum mogły dokonać takich rzeczy. Wyłącznie jeden człowiek mógł odpowiedzieć na to pytanie, mistrz Fu.

- Biedrońsiu widziałaś to?! Niesamowite!

- Nie mamy na to czasu.- odwróciła się w jego stronę, patrząc mu hardo w oczy- Musimy unieszkodliwić złoczyńców. Stracili czujność to najlepszy moment, zacznijmy od Świtdżilli!

- Robi się moja pani!

Oboje rzucili się w stronę zdekoncentrowanej jaszczurki, nim chociażby zdążyła poruszyć ogonem, Czarny Kot zerwał z wypustki na czubku jej głowy kawałek materiału. I zniszczył za pomocą kotaklizmu, Biedronka oczyściła akumę, po czym równie szybko pozbyli się Kotelcienia.

Czarny Kot doskoczył do pani Amelii, w ostatniej chwili ratując ją przed śmiertelnym upadkiem. Tam gdzie moment temu walczyły dwa monstra, leżał nieprzytomny chłopiec z zaschniętymi od łez policzkami i mały zakrwawiony kotek. Bohater wymamrotał coś cicho, był to smutny widok, zwierzak powoli umierał. Podbiegł do czterołapa i wziął go na ręce.

- Kropeczko nie użyłaś jeszcze szczęśliwego trafu, czy mogłabyś?- zapytał, podchodząc do niej z ledwo oddychającym kociakiem.

- Jasne. Szczęśliwy traf!- w jej dłonie spadł bandaż, oraz małe okrągłe pudełeczko, odkręciła pokrywkę  zaraz majestatycznie się krzywiąc, okropnie cuchnęło.

- Różami nie pachnie.

- No co ty nie powiesz, daj mi go.

- To tylko kilka szkieł można je łatwo wyciągnąć. Nawet ja to potrafię.- sięgnął dłonią po jeden odłamek.

- Zwariowałeś!? Nie wolno tego robić, ten biedak wykrwawi się ci w rękach, trzeba to unieruchomić i owinąć wokół ran bandaż, żeby zatamować krwawienie. Ale ta maść. Po co ona?

Przyjrzała się jej uważnie, biedroni wzrok od razu rozkazał pozbyć się szkła, obsmarować rany maścią, a potem obwinąć bandażem. To przeczyło wszystkim zasadom, jej owadzi zmysł szalał. W końcu postanowiła się poddać, pozwoliła stonczemu instynktowi  działać. Chwyciła za kawałek szkła i wyrwała z małego ciałka, w jednej chwili z rany buchnęła krew jak z wytrzęsionego porządnie napoju gazowanego. Szybko obsmarowała dwa palce maścią i przyłożyła do rany, tłusta substancja wchłonęła w uszkodzone miejsce, zasklepiając je w kilka sekund. Sapnęła zdziwiona, przecież lekarstwa o takiej skuteczności nie istnieją, w dodatku to wyglądało jak magia. Podniosła wzrok na kapsułę, ostatnio działo się coś dziwnego.

- Stała się magia.- wyszeptał Czarny Kot tuż nad jej uchem, biedronka zadrżała zaskoczona, zaraz później uderzając go po głowie.

- Nie wygłupiaj się Kocie, musimy to wyjaśnić, to nie jest normalne. Spotkajmy się u mistrza Fu.

- Pozwól że najpierw odprowadzę naszą drogą seniorkę. Droga pani proszę za mną.- wyciągnął dłoń w stronę obolałej kobiety- Widzimy się na miejscu!

Przeskok ■BakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz