Rozdział 10

112 10 5
                                    

Możesz na mnie liczyć.

Lomo przerzucał nerwowo w palcach świstek miętowego materiału. Podniósł dłoń i zapukał. Cisza. Czy powinna trwać tak długo? Zacisnął mocniej palce. Wtem drzwi otworzyły się, na przeciw nich stała pyzata staruszka w różowym fartuszku, z koka na czubku jej głowy uciekało kilka pasm szarych włosów. Uśmiechnęła się dobrotliwie.

- Dzień dobry, nie widziała może pani niskiego chłopca o zielonych włosach.- zapytał pełen nadziei.

- O taki.- Alyan wskazała dłonią na swoje udo.

- Alyan o czym ty mówisz?

- No co? Pod kątem go widziałam.- wypięła policzki.- Widziała pani Brokuła?

Pani Amelia zmierzyła ich oceniającym wzrokiem. Zaraz później jej pomarszczoną twarz zajął rozradowany uśmiech. Czyż to nie kolejna śliczna parka? Miłość młodych jest taka piękna. Nie zaszkodzi ich wpuścić, prawda? Pełna młodzieńczego wigoru chwyciła dwójkę za ręce i zaciągnęła do środka.

Przy małym stoliku otoczonym jasnym narożnikiem, siedział Izuku kosztujący ciastka i Katsuki krzywiący się z jakiegoś powodu. W rogu pomieszczenia znajdował się piekarnik prawie jak z innej epoki, otaczał go zwarty szyk szafeczek kuchennych wykonanych z jasnego drewna. Alyan zapiszczała radośnie i rzuciła się na niczego świadomego Deku.

- Brokułek!-wykrzyknęła radośnie, przytulając się do niego, Katsuki fuknął cicho zaciskając palce na kubku.-O i jest Najeżony Pudel, oswoiłeś go Brokułku?

- O czym ty znowu pierdykasz... Ała!-jego wywód znowu przerwała brutalnie atakująca go stopa.-Możesz przestać?! 

- Czemu miałbym Kacchan?-Katsuki zmrużył wściekle oczy, co działo się Deku? Zachowywał się zupełnie jak nie on.

-Razem z Rogasiem załatwiliśmy nam nocleg. Czekaliśmy na was, ale nie przyszliście. Wiesz jak się martwiliśmy?- złapała go za ramiona i puściła zakamuflowane oczko.

-Przepraszam, tak jakby wyprowadziłem nas w pole.- zaśmiał się wymownie, podłapując jej zamiary.

-Nie zadzwoniłeś? Jesteś okropny.

-Odezwała się- prychną blondyn siorpiąc z kubka. 

-Nie bądź wredny braciszku.

Oczy Kacchana wzrosły do rozmiaru spodków. Zakrztusił się mlekiem. Co ta psychopatka kombinowała? Przesunął się bardziej w prawo, na kolejną błękitną poduszeczkę. Tutaj go nie dopadnie. Gdyby tylko miał swój qurik. 

-Och, będziecie już iść?-zapytała pani Amelia, z wyraźnie słyszalną nutką smutku.-Nawet nie spróbowaliście ciasteczek.

-Amelia-san- z trudnością użył jej imienia, tak jak wcześniej go prosiła- Nie bądź smutna. Niestety ale musimy już iść- podszedł do niej i niepewnie uścisnął .- Postaramy się cię odwiedzać.

- Jesteś tak kochany dzieckiem.

Katsuki zakaszlał, uśmiechając się drwiąco. Cóż za ckliwe rozstanie, zupełnie podobne do Deku. Kto wie może w głębi ducha był zazdrosny, że to nie on był przytulany.

Przeskok ■BakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz