Rozdział 20

59 7 3
                                    

Wątpliwości.

Liściasty wilk zatoczył kolejne koło wokół okrągłego stołu, nie spuszczał ciekawskich ślepi z małej czarnej kulki, kulącej się w dłoniach człowieka, jak mniemał. Nigdy nie widział tej formy życia, skradł się cicho i wcisnął pysk pod ramię staruszki, zamarzycie wąchając. Wysunął jęzor, mamląc nim powietrze. Nagle poczuł okropny ból w nosie, zaskomlał odskakując. Z podłużnych ranek pociekł drzewny sok, który zaczął natychmiastowo ścierać łapą.

-Viti.- zaszumiała Rivla, mierząc go niezadowolonym spojrzeniem.

-Nigdy nie spodziewałam się, że ujrzę coś takiego.- powiedziała Amelia, jeszcze raz przyglądając się dwójce liściastych stworzeń.- To miłe że właśnie mi się ukazaliście. Rozumiesz to co mówię?

Rivla siedziała cicho, nie przestając na nią patrzeć. Zupełnie jakby chodź w małej mierze nie wiedziała, co oznaczał ten dziwnie brzmiących komunikat. Staruszka uśmiechnęła się dobrotliwie i chwyciła ją za dłonie.

- Nie musisz się martwić Wszystkiego cię nauczę.

                                                                                            xxx

-Po ostatnim rajdzie złoczyńców, Paryż jest w opłakanym stanie ofiary Świtdziili nadal są definiowane. Do tej pory określono wręcz przerażająco liczbę zgonów dziesięciu tysięcy osób. Bliscy opłakują zmarłych. Niektórzy pytają, czy mogą ufać w Biedronce i czarnemu kotu? Czy Paryż pozostawiony im jest naprawdę bezpieczny?- dokończyła prezenterka z powagą, z ekranu telefonu Marinette.

Nastolatka  zacisnęła mocniej palce na urządzeniu, przypominając sobie o obietnicy złożonej Paryżowi pierwszego dnia.-  Paryżanie od dziś możecie czuć się bezpiecznie, bo o to ja Biedronka i Czarny kot zrobimy wszystko by was chronić. Zawiodła, wiedziała że jest najgorszą Biedronka o w całej historii.

- Zabiliśmy ich...- wyszeptała. Pies zmarszczył czoło w niezrozumiały sposób odczuwał zapach emocji Marinette.- Mistrzu ja... powinnam oddać miraculum. Nie nadaje się na Biedronkę.

- Grah, jesteś naprawdę upierdliwa- prychnął  Izuku i chwycił za jej ramię, boleśnie zaciskając na nim palce.-  Napiętrzyły się problemy więc uciekasz tchórzu? Życie bohatera nie jest łatwe i nigdy nie będzie, co nie oznacza że możesz się teraz wycofać. Pokazując się w masce złożyłeś obietnicę przysięgłaś chronić, miej więc resztki moralności i rob to co słuszne.

-Ja... ale

-Nie Marinette, Pies ma rację. Nie możesz się wycofać.- wtrąciła się Tikki podfruwając blisko jej twarzy.-  Ludzie cię potrzebują.

- Pies? Nazywasz mnie psem? To upierdliwe, zero kreatywności.-  na boczył się czarnowłosy.

Marinette mimowolnie zachichotała, na chwilę odganiając od siebie smutek. Chłopak przypomniał obrażonego szczeniaczka. Gronostaj natomiast zaprzestał energicznego skakania po pokoju (każdy najmniejszy przedmiot wprowadzał go w nieopisane zafascynowanie) i z chochliczymi iskierkami w oczach rzucił się na zamaskowanego chłopca, wesoło piszcząc.

- A ja mam plan! A ja mam plan!- zaczął dźgać go palcem po pyzatym policzku, na co ten odruchowo zawarczał.- Nazwiemy go Wąchaczem albo, albo nie nazwiemy cię Niuchacz! Bo ciągle ruszasz nosem.

-Pozostawię to bez komentarza.

- Wręcz niesamowite jak miraculum zmienia osobowość.- powiedział Adrian, obserwując dwójkę nowych bohaterów.-  Też tak mam?

- Nie nazwałabym tego zmianą, miraculum po prostu uaktywnia wasze ukryte części osobowości.- odpowiedziała Tikkki.

-Miło wiedzieć.

Przeskok ■BakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz