Rozdział 24

42 1 2
                                    

Zwątpienie.

- Cz-czemu to zrobiłeś?!- przetarła twarz rękawem czarnej kurtki. Resztki fusów uczepiły się jej linii włosów, z czego nawet nie zdawała sobie sprawy. Bury wzruszył ramionami.

- Zemsta. Ale teraz nie czas na to.- wsadził dłoń do kieszeni przy bucie. Po czym wyjął z niej błękitną kulkę. Wewnątrz kulołapki znajdowała się akuma, jakby zawieszona w czasie.- Uwolnienie.- rzekł.

Kulka podskoczyła, wydostając się z jego dłoni. Po czym rozpostarła błękitne ramiona, wypuszczając z ich uścisku motylka. Nie minęła dłuższa chwila, a żelusiowa papka upadła na ziemię. Powoli zmieniając swój stan skupienia w bardziej wodnisty.

- A-ale ja jeszcze nie zdążyłam się przemienić.- prawie zapiszczała.- Tikki kropkuj!

Stanęła na równe nogi w całej swej bohaterskiej okazałości, lecz nie przewidziała że osłabiony organizm, zaprotestuje gwałtownym ruchom. Kolana ugięły się pod nią. Upadła z pokaźnym hukiem na twarde panele, skomląc cicho z bólu.

Mimo wszystko wyrzuciła yoyo, chwytając w nie akume.  Błysnęło różowe światło, z pudełeczka wyłonił się biały motylek. Westchnęła z ulgą, pomijając rutynową formułkę. Teraz pozostało tylko cofnąć szkody, wywołane przez paryskich rzezimieszków.

- Niezwykła Biedronka!- rzuciła yoyo do góry, jej lewa dłoń zadrżała z bólu, wypuszczając z palców trzymany przedmiot.- C-co jest?- z niepokojem przyglądała się wiszącej bezwiednie ręce, nie miała nad nią kontroli. W jednej chwili przypomniała sobie żyłkę wgłębiającą się w mięśnie, krew skupiającą na płatki kwiatów. Cofnęła się odruchowo, próbując uciec przed strasznymi obrazami.

Bury uśmiechnął się ponuro. Głosy nawiedzające go w snach wróciły z zdwojoną siłą. Czy czuła to samo? 

Przygnębiającą bezradność, chęć odrzucenia wszystkiego co znane, na rzecz zniszczenia tego. Nie. Pachniała inaczej niż kuszące pod pierzyną nocy koszmary. Ale jak długo miało tak pozostać, zapach upodobniał się do niego, z każdym dniem ciężał.

Smród beznadziei rozrywający serce.

Złagodniał, była jak on. Ujął jej dłonie swoimi, uspokajając ją trochę.

- Pozwól że zaprowadzę Cię do domu.- rzekł bez zwykle słyszalnego znudzenia w głosie.

xxx

Straszny pan wspiął się na pozostałości roślinnych trumien. Gładkie łodygi ugięły się pod jego ciężkim ciałem. Wypiął pierś dumnie, ukazując tłumowi twarz pełną obłędu. Gromada otaczająca go ciasno mamrotała nieprzerwanie.

- Cisza!- wrzasnął. Wiatr uderzył jego szarymi włosami w twarz. Zakasłał.- Zebraliśmy się tu aby omówić działalność Biedronki i Czarnego Kota, zdradzieckiej szajki pod której postępkami musimy pokornie uchylać karku od przeszło dwóch lat. Ale przewidzieliśmy! Od kiedy pojawiła się ta dwójka bohaterów.- splunął pod nogi z wyraźnym zdegustowaniem.- Na Paryż spadło nieszczęście. Czy to nie dziwne?

Tłum na nowo zaczął szeptać, ludzie kiwali do siebie głowami. Tak, tak przed pojawieniem się ich Paryż był spokojnym miejscem.- mamrotali do siebie, szukając coraz to bardziej bzdurniejszych argumentów, w symbolach, czy też dziwnych znakach. W końcu zepsuta pralka na pewno była sprawką herosów. Owszem może i niektóre można by nazwać logicznymi, bowiem sam zalążek nadnaturalnych pojawił się wraz  z debiutem paryskich bohaterów.

Wtem szare niebo okryły tumany jaśniejących różowym światłem owadów. Lśniąca łuna opadła na ziemię, zraz potem wystrzeliła wysoko w chmury, wybuchając niczym fajerwerki. Starzec upadł, tracąc grunt pod nogami. Wszystko wróciło do normy, co nie wszystkim wydawało się to podobać.

Przeskok ■BakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz