Rozdział V

5 0 0
                                    

Pov. Takeru

- Naprawdę musimy tam jechać?

Spytałem z nadzieją w głosie:

- Tak Takeru musimy. Mam Ci przypomnieć kto nas tam wzywa?

- Nie musisz... wiem, że księżniczka Atsuko potrzebuje pomocy, ale mamy wystarczająco dużo zajęć...

- Słuchaj...

W głosie Masaru dostrzegłem lekką irytację:

- To sama księżniczka prosiła nas o bycie stróżami prawa, a dobrze wiesz, że rodzinie królewskiej nie przystoi odmawiać, poza tym jestem jej winien przysługę za ocalenie Kaho

Masaru kochał kiedyś Kaho szczerą i nieprzemijającą miłością. Jednak gdy dziewczyna powiedziała mu, że nic do niego nie czuje załamał się i zaczął pić. Nienawidził tego, ale nic innego nie mogło od niego zabrać tego całego bólu i cierpienia. Jednak mylił się. Kiedy dostał wezwanie do wojska poczuł, że nie ma nic do stracenia. Jeśli by przeżył nagrodzono by go, a z drugiej strony gdyby umarł nikt by za nim nie tęsknił iż nie posiadał rodziny. Los miał co do niego bardzo ważne plany jeśli teraz siedział koło mnie i prowadził samochód.

- Ehh... nie lubię gdy jesteś zamyślony, bo zawsze to oznacza, że myślisz o mnie

- Ej, nie zawsze!

- Dobra panie obrażalski

- Ja się wcale nie obrażam!

- Jasne, jasne

Czasem Masaru potrafił mnie wyprowadzić z równowagi, ale w końcu to mój szef więc muszę się hamować . Łatwo mnie zdenerwować lub urazić, ponieważ jestem osobą która wszystko bierze do siebie:

- No już nie gniewaj się na mnie

- Naprawdę się na Ciebie nie gniewam. Jesteś moim szefem. To tak jakby owca gniewała się na lwa.

- Och przestań z tymi komplementami

- To nie był komplement, ale niech Ci będzie

- No i jesteśmy na miejscu

Masaru miał rację. Podjechaliśmy pod piękny pałac. Bardzo mi się podobał iż takie pałace były rzadkością w współczesnych czasach. Poza tym na pewno miał swoją historie i małe tajemnice . Tak bardzo byłem ujęty pięknem budynku, że nie zauważyłem księżniczki i jej służki. Po większej analizie rozpoznałem tę dziewczynę. To była Kaho! Wypiękniała od ostatniego spotkania:

- Atsuko, miło mi Cię widzieć

Z rozmyśleń wyrwał mnie głos mojego szefa. Jego głos był delikatny, radosny i można by było go słuchać godzinami, a nawet przez całą wieczność:

- O! Witaj dowódco szóstego oddziału. Nie spodziewałam się Ciebie o tak wczesnej porze.

- Wczesnej porze?

Masaru spojrzał na swój  złoty zegarek:

- Nie wiedziałem, że jest piąta trzydzieści. Przepraszam, że jestem aż tak wcześnie

Postanowiłem, że uświadomię mu jak w wielkim błędzie jest:

- Chciałem tylko przypomnieć, że wyjechaliśmy o drugiej, a dobrze wiedziałeś, że dojedziemy tu za trzy i pół godziny

Szef spiorunował mnie wzrokiem. Wiedziałem, że chciał przyjechać wcześniej tylko dlatego by zobaczyć się wcześnie z Kaho. Dawniej spędzali ze sobą dużo czasu w prywatnej szkole. O dziwo nigdy służka mu nie powiedziała o tym, że mieszka w zamku razem z księżniczką Atsuko. Nawet nie wspomniała, że Atsuko to księżniczka. Był z Kaho tak blisko, a ona nawet nie powiedziała mu gdzie i z kim mieszka. Zawsze spotykali się w parku lub kawiarni albo u Masaru. Pamiętam jak po alkoholu opowiadał mi jakie to sprytne wymówki mu wciskała, a on jej ufał i wierzył we wszystko:

Życie z celemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz