13.

697 46 1
                                    

- I znowu w tym samym miejscu - mruknęłam dalej niepewna swojego głosu i wplotłam palce w puszyste włosy Pottera, który położył głowę na moim brzuchu - myślisz, że to koniec tej "historii"?

- Mam nadzieję, że tak chociaż po tych wariatkach można się wszystkiego spodziewać - odpowiedział przy tym poprawiając swoją głowę, która zsuneła się chwilę temu.

- Jak się Pani czuje? - usłyszeliśmy głos nauczycielki transmutacji na co odruchowo zabrałam rękę z włosów chłopaka, ten jednak złapał moją dłoń i położył na wcześniejszym miejscu.

- Znośnie - powiedziałam zachrypniętym głosem i posłałam nauczycielce uśmiech - gdzie Patil i Chang?

- Zostawiłam je z Severusem - zaczęła z westchnieniem - zaraz powinien zjawić się tu pracownik Ministerstwa, aby spisać rzucone zaklęcia z różdżek tej dwójki. Właśnie po nie przyszłam.

- Proszę - powiedział brunet, który na chwilę podniósł głowę i podał swojej opiekunce magiczne atrybuty wyjęte z szuflady szafki.

- Nie będę cię przemęczać, tobie też to radzę Potter. Pójdę jeszcze do Poppy, profesor Snape martwi się o Twoje zdrowie - poinformowała po czym odeszła w stronę gabinetu pielęgniarki.

- Pierwszy raz słyszę, żeby Snape się o kogoś martwił - powiedział sarkastycznie chłopak na co uśmiechnęłam się pod nosem. Każdy wiedział, że pomiędzy nauczycielem Obrony przed Czarną Magią a Ślizgonami jest specyficzna więź, on przymyka oko na ich występki, na co oni odpłacają się dobrymi stopniami.

***

Zbliżała się dziewiętnasta gdy do sali, w której byłam sama przyszła pielęgniarka z tacką eliksirów. Potter wyszedł ze skrzydła dwadzieścia minut przed zaplanowanym treningiem, wcześniej dokładniej informując żebym zaczekała na niego przed opuszczeniem szpitala.

- Proszę, wypij to - powiedziała Poppy w międzyczasie podając mi lekarstwa i wyciągając różdżkę za pomocą, której sprawdziła stan mojego zdrowia - wszystko w porządku, twój organizm dość szybko radzi sobie ze wszelkimi klątwami. Możesz wrócić już do siebie i na kolację.

Kiwnełam tylko potwierdzająco głową dalej nie wstając z łóżka i czekając na chłopaka, który po upływie nie spełna pięciu minut zjawił się na miejscu.

- Jak trening? - zapytałam gdy brunet znalazł się przy moim łóżku z standardowym uśmiechem na twarzy.

- Dobrze, możesz wyjść? - zapytał, co potwiedziłam skinieniem głowy.

- Pomożesz mi? - zaczęłam, na co Gryfon zgodził się bez problemu - Szczerze, boję się, że się wywalę.

- Jak coś to cię złapie - powiedział rozbawiony moją błachą obawą. Zsunęłam nogi z łóżka a następnie powoli na nie stanęłam, uginając kolana i z szeroko rozłożonymi rękami by bronić się przed podłogą, na której mogłam się znaleźć. Tak się jednak nie stało, więc stanęłam prosto i posłałam spojrzenie w stronę rozbawinego Gryfona - Idziemy na kolację?

- Pójdziemy tylko musisz przestać się śmiać - powiedziałam w jego stronę przy okazji zakładając ręce na piersi - dlaczego to zrobiłeś?

- Co zrobiłem? - zapytał przy tym momentalnie zatrzymując swój napad śmiechu.

- Dlaczego dałeś mi buziaka, Potter! - zapytałam z ciekawskim uśmieszkiem, dalej patrząc na niego podejrzanym wzrokiem.

«Ślizgońska Tajemnica | Hansy»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz