15.

684 41 11
                                    

- Odpowiedz! - krzykneli w trójkę, gdy siedzieliśmy w Wielkiej Sali na drugim śniadaniu tuż przed długo wyczekiwanym meczem Slytherin kontra Gryffindor.

- Zesłali je do Anazji! - odpowiedziałam zirytowana ciągłym powtarzaniem pytania, które zadawali mi od wczoraj. Spojrzeli po sobie, po czym wzięli do rąk puchary z kawą i podnieśli w geście toastu, wywróciłam oczami. Nawet w takich momentach nie mogą być poważni.

- Za Pansy - powiedzieli razem, po czym zderzyli się naczyniami, posłałam im pytające spojrzenie - dałaś radę w Ministerstwie, poza tym musisz nam kibicować.

- Wiecie, że to jest przekupstwo? - zapytałam, na co wzruszyli tylko ramionami, zaśmiałam się cicho z ich wszelkiej niewinności po czym wróciłam do jedzenia.

- Malfoy, Snape powiedział, że możesz zrobić rozgrzewkę - zwrócił się do blondyna jeden ze ścigających.

- Gryfiaki już są? - zapytał i dopił czarny napój, który ratował życie w każdy poranek.

- Zaraz powinni być na boisku - powiedział na co ten skinął głową by Pucey odszedł. Ślizgon westchnął i podniósł się z ławki.

- Wężyki! Na boisko! - krzyknął wzdłuż stołu, na co drużyna od razu zareagowała i biorąc do rąk miotły, ruszyła w stronę wyjścia - idziesz z nami?

- Pewnie - odpowiedziałam na pytanie, po czym wstałam i odeszłam razem z chłopakami.

Po głównym korytarzu panoszyły się grupki uczniów z poszczególnymi plakietkami, czy też szalikami w barwach kibicującej drużyny. Ściany szkoły przyozdobione w banery i plakaty nie były w nudnych stonowanych kolorach jak poprzednio, teraz barwami dominującymi była zieleń i czerwień. Główne kolory domów, które dzisiaj grały.

Żwawym krokiem przeszliśmy błonia i po chwili znaleźliśmy się na równo przyciętym boisku.

- Powodzenia - powiedziałam do chłopaków, po czym ruszyłam w stronę trybun, gdzie usiadłam w pierwszym rzędzie. Najczęściej zajmowałam to miejsce, jest z niego najlepszy widok na zawodników i najlepiej słychać komentatora.

Ślizgoni z drużyny zaczęli się rozgrzewać bez wsiadania na miotły, lecz po chwili szybowali w powietrzu powtarzając wzroty i taktyki. Po dziesięciu minutach na trybunach zdążyło zebrać się uczniów, a na boisko wkroczyła drużyna Gryfonów, która sama zaczęła przygotowywać się do meczu. W międzyczasie Wężyki weszły do szatni gdzie Draco dawał im ostatnie rady i motywował jak to miał w zwyczaju, najczęściej mówiąc, że jak wygrają to zrobi wielką imprezę, gdzie whisky będzie lała się strumieniami. Czyli to, co Salazar lubi najbardziej.

- Wolne? - usłyszałam głos przy swoim uchu, odwróciłam się w stronę osoby, która zadała mi pytanie.

- MILI! - krzyknęłam na całe boisko i rzuciłam się na przyjaciółkę, która jednocześnie była jak moja siostra. Nie spodziewałam się, że przyjedzie na mecz zwracając uwagę na to, że kilka dni temu stąd wyjechała.

- No tak, to ja - zaczęła z rozbawieniem, puściłam dziewczynę, by usiadła obok mnie i otworzyłam usta by zadać jej szereg pytań, lecz ona była szybsza - przecież nie mogłam przegapić meczu naszych Wężyków!

- Przecież dopiero co wyjechałaś - powiedziałam, nawet nie kończąc wypowiedzi, bo zauważyłam przeczące kiwanie głową Ślizgonki - Mili! Ty kłamczucho!

- Ej jaka tam od razu kłamczucho! - powiedziała z rozbawieniem - Moja mama kupiła sklep w Hogsmeade, gdzie sprzedaje suknie, na drugim piętrze ma sypialnie. Tam spałam.

- Gratulacje! - powiedziałam znów rzucając się na przyjaciółkę - cze...

Przerwał mi głośny dźwięk gwizdka Pani Hooch, który zwiastował, że za chwilę ma rozpocząć się mecz. Odwróciłyśmy się w stronę murawy, na której stały drużyny w szmaragdowych i szkarłatnych szatach.

«Ślizgońska Tajemnica | Hansy»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz