Zbliżała się pora obiadu, siedziałam na moim łóżku w skrzydle szpitalnym i czytałam romans, który przeżył kilka historii z Potterem. Właśnie Potter. Od poranka nie mogę się na niczym skupić i to wszystko przez Wybrańca! Kto by pomyślał ale jednak, nie mogę pozbyć się z głowy zapachu jego perfum i to wszystko przez jednego przytulasa. Miałam nadzieję, że chociaż obiad zaprzątnie mi głowę czymś innym.
Samolocik, który wylądował na ostatniej stronie książki, która właśnie skończyłam czytać był identyczny jak tamten poprzedni. Z ciekawością na choć strzępek informacji o osobie, która mnie otruła rozłożyłam zawiniątko.
Nawet nie wiecie jakie było moje zdziwienie gdy nie zauważyłam żadnej wiadomości tylko rysunek. Na środku pergaminu narysowane było coś na kształt znicza, przynajmniej tak mi się wydaje. Po jego lewej stronie była sowa, pomiędzy nią a latająca piłeczką było serce. Po prawej stronie od znicza narysowany był wąż, a pomiędzy nim a złotą kulką ktoś nabazgrał złamane serce.
- No to muszę zmienić się w drugiego Sherlocka Holmesa - powiedziałam do siebie i jeszcze raz przyjrzałam się rysunkowi po czym schowałam go do kieszeni swetra.
- Możesz iść na obiad - usłyszałam głos pielęgniarki więc podniosłam wzrok, który do tej pory wbijałam tępo w podłogę.
- Będę mogła iść jeszcze do biblioteki? Muszę oddać jedną książkę - zapytałam przypominając sobie o romansie, który leżał na szafce obok łóżka.
- Jeśli ktoś pójdzie z tobą to pewnie - powiedziała i podeszła do dziewczynki leżącej w końcu sali.
Wstałam z łóżka i wyszłam ze skrzydła wcześniej zabierając książkę z czarną matową okładką. Minęło kilka minut gdy w końcu dotarłam do Wielkiej Sali i oczywiście usiadłam przy swoim stole.
- Co tam? - zapytałam chłopaków gdy tylko nalałam sobie soku dyniowego do szklanki.
- Gdyby nie lekcje było by zajebiście - mruknął Zabini i schował głowę w ręce, które położył na stole.
- Dasz radę Blaise - powiedziałam pocieszająco do przyjaciela przy tym przejechałam palcami po jego włosach.
- Dobra, dobra każdy da radę ale musi zjeść obiad - powiedział rozbawiony Nott, przystanęłam na jego propozycje i zaczęłam nakładać sobie jedzenie na talerz.
- W ogóle Pans po co ci ta książka na obiedzie? - zapytał Malfoy gdy zorientował się, że wzięłam ze sobą lekturę.
- Właśnie muszę ją oddać ale ktoś musi iść ze mną, Pomfrey mnie obserwuje i nie pozwoli iść samej - powiedziałam przy okazji wywracając oczami, chłopaki cicho się zaśmiali.
- Mogę iść z tobą i tak musze coś ogarnąć w bibliotece - odezwał się Teo, uśmiechnęłam się do niego i wróciłam do jedzenia.
***
- Idziemy? - zapytałam ślizgona na co przytaknął głową. Więc tym oto sposobem wyszliśmy z Wielkiej Sali i ruszyliśmy korytarzem, który prowadził do biblioteki.
- Pansy mam do ciebie sprawę - zaczął brunet, a ja dałam mu znak, że go słucham - i myślę, że możesz mi w tym pomóc.
- Rozumiem - powiedziałam z ciekawością i niecierpliwością. O co chodziło Teo, że nie powiedział tego przy chłopakach?
CZYTASZ
«Ślizgońska Tajemnica | Hansy»
De Todo"she loved romances until she finally lived her own" Miłośniczka romansów - ślizgonka Pansy Parkinson po wojnie zaczyna się dogadywać z Gryfonami, z jednym zaciska głębsze uczucie. Czy jej życie zmieni się w czytany romans? • występują przekleństwa ...