9.

768 52 31
                                    

- Możesz już wrócić do siebie - powiedziała pielęgniarka gdy przeszliśmy próg skrzydła - muszę cie tylko jeszcze zbadać.

Kiwnełam potwierdzająco głową po czym ruszyłam w stronę swojego łóżka. Potter usiadł na krześle obok a Pomfrey z różdżką w ręce podeszła do mnie, poczułam chłód, który później zmienił się w małe szpileczki wbijające się w moje plecy.

- Twój stan jest dobry, najwidoczniej ktoś kto cie otruł zrobił to bardzo nieumiejętnie - powiedziała lekko zażenowana poczynaniami tej osoby kobieta - Możesz już iść.

- Dziękuję - powiedziałam szybko zanim pielęgniarka zdążyła odejść, posłała mi ciepły uśmiech po czym odeszła w stronę gabinetu. Wstałam z łóżka, na którym siedziałam i zaczęłam pakować rzeczy z powrotem do toreb. Gdy skończyłam zwróciłam się do bruneta - pomożesz mi?

- Pewnie - powiedział wyrwany z chwilowej zadumy po czym wstał z krzesła i wziął do ręki dwie czarne torby leżące na pościeli łóżka. Posłałam mu uśmiech po czym oboje skierowaliśmy się w stronę wyjścia.

***

- Mówisz, że muszę tam wejść z tobą? - zapytał Potter i wskazał jedna ręka, w której trzymał torbę na ścianę. Kiwnełam potwierdzająco głową po czym wyszeptałam hasło. Po chwili wchodziliśmy już do pokoju wspólnego, na czarnej skórzanej kanapie jak to zawsze siedział Malfoy wraz z Zabinim i Nottem. Oczywiście każdy w ręce posiadał szklankę bursztynowego płynu.

- A ja się jeszcze zastanawiałam kiedy zobaczę was bez Ognistej w ręce - powiedziałam sarkastycznie na co chłopcy odwrócili głowy w moją stronę.

- Czy ty uważasz nas za jakiś pospolitych mugoli, którzy kochają wszystko z procentami? - zapytał Blaise dalej siedząc na kanapie i patrząc na mnie niedowierzająco.

- Tak - odparłam krótko na co ten sprytny uśmiech pojawił się na ich twarzach.

- No i za to cie kochamy - powiedział uradowany Teo przy tym wstając z kanapy, chwilę później miał mnie w swoich ramionach tak jak reszta ślizgonów.

- Co ty tu robisz Potter? - zapytał blondyn, który dopiero jak mnie przytulał zobaczył Wybrańca stojącego za mną.

- Pomagam Pansy - odpowiedział zwyczajnie na co ślizgon skrzywił się w ten swój sposób.

- Jakbyś chciała się go pozbyć to wiesz gdzie nas znaleźć - szepnął mi do ucha gdy wyplątywałam się z jego uścisku, zaśmiałam się cicho a chłopak wrócił na swoje wcześniejsze miejsce.

- Chodź bo się zgubisz - powiedziałam do Gryfona z rozbawieniem na co ten ruszył za mną w stronę mojego dormitorium.

- Byłem tu kiedyś - mruknął z tym swoim uśmieszkiem.

- Wiem - odparłam na co ten zrobił zdziwioną minę - myślisz, że dlaczego Malfoy gadał takie głupoty? Zresztą nie tylko ja wiem, każdy ślizgon z naszego roku od razu poznał, że to nie Crabbe ani Goyle.

- Przecież wypiliśmy eliksir wielosokowy - powiedział wciąż niedowierzając w to, że ktoś mógł ich poznać.

- Może z wyglądu przypominaliście tych dwóch idiotów ale nie z zachowania - tymi słowami zakopałam jego całą argumentację jaką miał jeszcze w zanadrzu - odłóż to na łóżko jak możesz.

«Ślizgońska Tajemnica | Hansy»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz