XIV. Przebudzenie

372 30 12
                                    

Powoli rozchyliła powieki i ukazała światu zieleń swoich tęczówek, po czym przeciągnęła się leniwie w białej pościeli. Jej wzrok od razu powędrował na pusty talerz tuż przy jej łóżku, a kąciki ust lekko uniosły się ku górze. Sasuke Uchiha stał się powodem jej uśmiechu, niebywałe. Kobieta powoli podniosła się i spojrzała przez okno swojego pokoju. To zabawne, że od samego rana jej myśli krążyły wokół spadkobiercy sharingana, a oczy mimowolnie szukały jego wysportowanej sylwetki za szybą. Ciągnęło ją do niego i instynktownie wypatrywała związanych z nim znaków, dlatego też pusty ogród pełen kwiatów i budzącej się do życia roślinności sprawił jej lekki zawód. Rozsunęła zasłony, wpuszczając więcej światła do pomieszczenia, po czym powoli podniosła się z posłania i przeciągnęła niczym kotka. Jej mięśnie były rozluźnione, a ciało wyjątkowo wypoczęte. Przytłoczony informacjami umysł tego wieczora również pozwolił sobie na spowolnienie tempa. Nie pamiętała, kiedy ostatnio tak dobrze spała. Wplotła długie palce w różowe włosy i zaczesała je do tyłu. Niesforna, krótsza od reszty grzywka z powrotem opadła na wysokie czoło z charakterystycznym rombem. Spojrzała na zegarek, a jej serce na chwilę się zatrzymało. Jak to możliwe, że było już tak późno? Przerażona późną godziną, skarciła się za beztroskę, w której się pogrążyła. Na moment zupełnie zapomniała o powodzie swojej wizyty w Kraju Demonów i leżącej w szpitalnym łóżku nieprzytomnej Shion. Już dawno powinna być przy jej łóżku, wykonywać kolejne badania i analizować przyczynę jej nagłej śpiączki. W pośpiechu przebierała się, myła zęby i plotła długie różowe włosy w niedbałego koka. Kiedy tylko była gotowa, chwyciła swój notatnik i pośpiesznie udała się w stronę skrzydła, w którym leżała chora. Nie potrafiła wybaczyć sobie swojej lekkomyślności. Jak mogła być tak nieodpowiedzialna i krótko mówiąc, głupia. Nie miała prawa do odpoczynku, nie teraz. Kim by była, jeśli nie potrafiłaby jej pomóc? Jej dobre imię i ciężka praca, której oddawała się przez lata, teraz zdawała się straconym czasem. Nie mogła na to pozwolić. Nie mogła pozwolić, by jakaś choroba z nią wygrała. Musiała wziąć sprawy w swoje ręce i rozłożyć ją na czynniki pierwsze. Musiała poznać przyczynę. Przecież była najlepsza. Była Sakurą Haruno, uczennicą czcigodnej Tsunade Senju, najlepszym medykiem, jakiego poznał ten świat. Była...

-Konichiwa Sakura-sama.

Dźwięczny głos Yuriko wyrwał ją z rozmyślań, sprawiając tym samym, że szybki chód, zmienił się w spacerowe tempo. Kunoichi przystanęła przy młodym medyku, który ukłonił się nisko. Od razu zauważyła naręcze dokumentów i próbki, które trzymała w dłoni.

-Wykonałam poranne badania.

Wyjaśniła, widząc wzrok jej przełożonej. Sakura powoli pokiwała głową, marszcząc przy tym lekko brwi. Dziewczyna zrobiła dokładnie to co powinna, a jednak ziarnko gniewu i irytacji powoli zaczynało w niej kiełkować. Nie powinna być na nią zła, jedna odpowiedziała jej szorstkim, tak niepasującym do niej tonem.

-Dołączę do ciebie zaraz po posiłku.

Zapowiedziała jej różowowłosa i odwróciła się, jednak zanim odeszła, usłyszała za swoimi plecami:

-Nie zawiodę cię mistrzyni.

Yuriko ukłoniła się jeszcze niżej, niż poprzednio, oddając jej tym wszelkie honory i szacunek. Kobieta westchnęła cicho i pozwoliła jej się oddalić. Wpatrywała się jeszcze chwilę w szczupłą sylwetkę, która zaraz zniknęła za zakrętem bogato zdobionego korytarza. Ta dziewczyna była bogu ducha winna, a ona pozwoliła, aby jej emocje wylewały się na nią. Tak naprawdę jedyną osobą, na którą złościła się Sakura, była ona sama. Nieudolnie starała się rozwiązać medyczną zagadkę, w tym samym czasie śpiąc do południa. Pokręciła głową, rozczarowana swoją postawą i ruszyła w kierunku jadalni. Może była dla siebie zbyt surowa? Zastanawiała się, pokonując kolejne schody i korytarze, gdy wreszcie znalazła się przed potężnymi, zdobionymi drzwiami, które były lekko uchylone. Zdawałoby się, że bezszelestnie wślizgnęła się do środka, jednak brunet siedzący przy stole od razu podniósł wzrok. Przywitał się z nią delikatnym skinieniem głowy, na co kobieta odpowiedziała mu tym samym. Stała chwilę w progu, przyglądając mu się. Siedział na skraju długiego stołu jedzą natto pałeczkami, od czasu do czasu upijając zieloną herbatę z małej czarki. Bił od niego niespotykany wcześniej spokój. Przez chwilę nawet skojarzyła ten obraz z jej ojcem, który zawsze z rana oddawał się podobnemu rytuałowi, z tym że Kizashi zazwyczaj czytał gazetę. Powoli szła wzdłuż długiego blatu, aż w końcu zatrzymała się i zajęła miejsce naprzeciwko mężczyzny. Gdyby tylko chciała, mógłby dzielić ich kilkunastu metrowy dystans, a jednak usiadła tak blisko. Sasuke bez słowa nalał herbaty do czystej czarki, która stała obok i podał jej parujące naczynie. Na usta różowowłosej wypłynął lekki uśmiech. Podziękowała mu cicho czekając, aż służba do niej podejdzie. Zaraz przed nią pojawiło się parujące miso, ryż oraz ryba.

Sztuka Wyboru - SakuraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz