26.SABAT

422 19 6
                                    

RAVEN
Bestia mocno zbladł. Z trudem stawiał każdy krok. Kiedy patrzyłam na tego zielonego głupka to mimo wszystko widziałam jednego z najodważniejszych i najsilniejszych mężczyzn na świecie. Zawsze miał dobre serce, ale to że oddał conajmniej pół swojego życia dla demona by uspokoić jego naturę jest szaleństwem.
- Aaa - jęknął
- Sam tego chciałeś, wiec nie jęcz - powiedziałam z grobową miną. Widziałam że coś go boli, a ja cierpiałam jeszcze bardziej z świadomością że nie mogę mu pomóc. Położyłam dłoń na czole zielonego chłopaka.
- Bestio masz gorączkę. - położyłam chłopaka pod ciepłą kołdrą na łóżku w jego pokoju. A on posłał mi ciepły uśmiech
- A teraz słuchaj. Powiem Kori że złe się czuje i żeby się tobą zajęła. Ja muszę iść jak najszybciej..
- Gdzie iść? - zapytał
- Muszę poprosić o pomoc Roshell. Dziś pełnia.
- Co ma pełnia do twojej wycieczki. Idę z tobą nie puszczę cię samej!- chłopak wysunął się z pod kołdry. Chwyciłam go za brak i stanowczym ruchem ułożyłam Gara na jego miejscu.
- Nie jesteś zbyt słaby - spojrzałam w kierunku ściany by nie pokazać mu, że sama nie jestem pewna czy to dobry pomysł
- Sabat. Do dziś się obywa. Zbierają się na nim czarownice i demony... może tam znajdę rozwiązanie byś nie umarł przez swoje durne pomysły.
- Wydaje mi się że nie powinnaś tam iść, jeśli coś ci się stanie to.. - zmartwił się
- Dlatego wezmę Roshell. Moja moc świruje, wiec przyda mi się ktoś kto włada magią. Za wszelką cenne Ci pomogę - zmarszczyłam brwi i wyszłam nie czekając, aż chłopak mi odpowie.
Zabrałam księgę i proszki potrzebne do zaklęcia, które przeniesie nas na Sabat. Zanim wyszłam powiedziałam Gwiazdce o stanie Garfielda. Tak jak myślałam, ucieszyła się ze będzie miała kim się zajmować. Biedny Bestia.. już widzę jak gwiazdka gotuje mu „przysmaki" z jej planety. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam w drogę.

************************

W połowie drogi byłam zmuszona biec ponieważ złapał mnie ulewny deszcz. A moja moc jak znikła tak się nie pojawiła do tej pory.
- Czarodziejko! Jesteś cała przemoczona!
- A on co tu robi! - zmierzyłam wzrokiem czarnowłosą dziewczynę
- Roshell poprosiła mnie, żebym poszedł z wami. Bo ze mną możecie być bezpieczne
- Umiem sobie sama poradzić - chwyciłam kosmyki moich włosów by wycisnąć z nich choć trochę wody.
- Chcesz kurtkę? - zapytał wyszczerzony rudzielec
- Nie, dzięki. W torbie mam pelerynę. To w końcu Sabat, a ty nigdzie nie pójdziesz - powiedziałam zarzucając pelerynę na plecy
- Yyy.. Raven. Jeśli mogę.. wolałabym żeby jednak Rick z nami poszedł, bo twoje moce wariują a ja nie czuje się jeszcze tak pena swoich - dziewczyna bawiła się palcami u dłoni jednocześnie patrząc w ziemię. Wyglądała jakbym była jej matką, a ona właśnie coś przeskrobała. Ciężko westchnęłam.
- Dobra! Ale nie wychylasz się ,kurwa nie odzywasz, nie jesteś wiedźmą, ani demonem. Wiec lepiej trzymaj się za nami bo zginiesz.

************************

Trzymałam w dłoni książkę w której był wyrysowany symbol. Rozsypałam na ziemie proszki na kształt tego symbolu.
- Ustawcie się na przeciwko siebie. W trojkącie.
Roshell powtarzaj za mną! - dziewczyna skinęła głową
- Nocte hac nocte luna plenum
-Nocte hac nocte luna plenum - dziewczyna szeptała
- Hodie sabbato, ordines aperire portam
- Hodie sabbato, ordines aperire portam
- Azarat daemonium, vult illuc, ire volo, ire volo! - portal rozbłysł ostrym białym światłem.

Po chwili pochłonął całą naszą trójkę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po chwili pochłonął całą naszą trójkę. Przenieśliśmy się.
- Kurwa co to było. - powiedział Rick podnosząc się z ziemi.
- Czemu to tak bolało? - już mówiłam nie pasujesz tu, wiec miałeś trudności by tu przybyć. Ja i Roshell jesteśmy całe. Bo mamy tu swoje korzenie. - chłopak tylko się skrzywił i schował za moimi plecami, gdy naszym oczom ukazało się ogromne ognisko, w koło którego rozciągał się ogromny stół. Były tam czarownice, demony itd. z różnych krain i wymiarów. Ruszyłam pewnym krokiem w stronę rozbawionych istot. Gdy tylko zostaliśmy zauważeni, wszyscy umilkli i zawiesili wzrok na mnie. Dajesz szłam przed siebie nieugięta. Moi towarzysze trzymali się blisko mnie. Czułam ich strach, a to zły znak..tu nie wolno ukazywać żadnych słabości
- Proszę, proszę kto zaszczycił nas swoją obecnością - powiedziała siedząca na głównym miejscu kobieta. Po obu stronach czarownicy siedziały dwa demony. Choć to bardziej czyściciele jej botów jak ochrona
- Etel. - powiedziałam
- Cieszmy i zapamiętajmy ten dzień kiedy na Sabacie pojawiła się córka Trygona Niszczyciela Światów
- Nie jesteśmy tu dla zabawy
- Klejnocie najdroższy tego świata, a po co innego przybyłeś na Sabat? - zapytała kobieta wstając i jednocześnie rozkładając ręce w moim kierunku.

Spojrzałam chłodno w jej kierunku, a ona jakby to odrazu zrozumiała

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Spojrzałam chłodno w jej kierunku, a ona jakby to odrazu zrozumiała.
- Moi drodzy bawcie się dalej - kobieta porozumiewawczo skinęła głową, aby pójść za nią.
- Co cię tu sprowadza? - zapytała popijając jakiś trunek w kielichu.
- Pewna bliska mi osoba, bez mojej zgody oddała mi serce. Co jak pewnie wiesz, może się to źle skończyć. Musisz mi powiedzieć jak to odwrócić!
- Raven dziecko. Nikt tego nie wie. Dlatego jest to niemożliwe.
- Jesteś jedną z najpotężniejszych. Musisz to wiedzieć! Czego chcesz w zamian? - zaciągnęłam zęby
- Niczego? Nie wiem jak to zrobić. Przypominam tylko, że w dniu gdy zabiłeś swego ojca to ty się stałaś najpotężniejszą istotą jaką ten marny świat widział. Wiec jeśli ty nie potrafisz wykorzystać swojej mocy to nikt inny tego nie zrobi. A ty powinnaś się cieszyć, że znalazł się idiota co dla twojego spokoju oddał ci pół ludzkiego życia. A teraz uciekajcie zanim ktoś zechce się zabrać za tych dwóch co wyglądają jakby się własnego cienia bali - kobieta odeszła od nas a ja, nie potrafiłam przyjąć do wiadomości tego co powiedziała, zamachnęłam się ręka w jej kierunku, lecz stali się tak jak zwykle, czyli nic. Nie jestem najpotężniejsza jeśli nie mam mocy. Lecz na nasze szczęście nikt o tym nie wiedział. Zrezygnowani i wystraszeni wróciliśmy przez portal do Los Angeles w miejsce, gdzie wszystko się dla mnie zaczęło. Na wzgórza, gdzie Garfield prawie się zabił, żeby mi cis udowodnić.
- Ty.. ty.. - czarnowłosa zaczęła się jąkać przez chwilę
- Najpotężniejsza na świecie - dokończył za nią rudzielec
- Teraz już nie - próbowałam lekko się uśmiechnąć
- Mam jeszcze tyle pytań - wykrzyknęła Roshell skacząc na mnie, a w tym samym momencie zadzwoniła jej komórka
- Cholera, tato. Zaraz wracam - odeszła. Zrezygnowana usiadłam na skałach. Wpatrując się w księżyc. Obok mnie dosiadł się Rick. Wyciągnął paczkę papierosów i poczęstował mnie.
- I co teraz? Nawet oni mi nie mogli pomoc, to jak mam pomóc Garfieldem..
- Spokojnie mądra i potężna z Ciebie Czaro.. to znaczy demon - chłopak zaśmiał się, a ja razem z nim. Ułożyłam głowę na jego ramieniu, przez chwile patrzyliśmy w gwiazdy w kompletnej ciszy. Wyrzuciłam końcówkę papierosa.
- Wiesz nawet miły z Ciebie..
- Przyjaciel? - przerwał mi. Spojrzeliśmy sobie w oczy
- Wolałabym kolega - uśmiechnęłam się i nagle ...



*************************

Hej ,hej tak na szybko pisane bo dawno nic nie było. Dawajcie znać w kometarzach jak się podoba i czy czekacie dalej. Buźka 💜💚

Raven i Bestia : WYRWIJ MNIE Z MROKUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz