5.

320 18 8
                                    

   Popatrzyłam na Nica zaciekawiona.

- A więc, jaki to pomysł? - zapytałam po chwili.

- Zabieram cię do maka - powiedział uśmiechnięty.

   W tym momencie myślałam, że żartuje. Próbowałam doszukać w tym jakiegoś podstępu, lecz nic takiego nie miało miejsca. Czyli wychodzi na to, że mówi poważnie.

- Okey - powiedziałam przedłużając ostatnią literę. - Tylko mam jedno pytanie... Jak chcesz się tam dostać?

- Jestem synem Hadesa Kat - parsknął. - Potrafię podróżować cieniem.

Kolejny raz spojrzałam na niego niezrozumiale. Czarnowłosy tylko westchnął i złapał mnie za rękę. Po chwili zobaczyłam ciemność, która trwała tylko kilka sekund. Ale o te kilka sekund za dużo. Dość mocno zakręciło mi się w głowie, a uczucie mdłości nie poprawiało sytuacji. Gdy już staliśmy na twardym gruncie zachwiałam się dość mocno tracąc równowagę. Gdyby nie silne ręce Nica  miałabym niemiłą randkę z chodnikiem.

- Dzięki - powiedziałam cicho.

- Nic ci nie jest? - zapytał zmartwiony.

- Nie, spokojnie - zaśmiałam się cicho.

- No to idziemy - powiedział i lekko mnie pociągnął za rękę.

   Mogę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem jego mocy. Szliśmy właśnie w centrum miasta trzymając się za ręce przez co lekko się zarumieniłam.
   Gdy już byliśmy w McDonaldzie podeszliśmy do lady gdzie stała kasjerka. Wybraliśmy to co chcieliśmy zjeść i złożyliśmy zamówienie.Kasjerka tylko z wymuszonym uśmiechem powiedziała kwotę. Ale stop. Do cholery, przecież my nie mamy pieniędzy. Spojrzałam lekko wystraszona na Nica, lecz on stał niewzruszony. Z kieszeni swoich podartych jeansów wyciągnął daną kwotę i podał pieniądze kobiecie. A to mała cholera.
Odeszliśmy kawałek dalej czekając na nasze jedzenie.

- Czy ty myślałaś, że idąc do maka nie wziąłbym pieniędzy? - zapytał z widocznym rozbawieniem.

- Właśnie tak pomyślałam - przyznałam się. - Ale nawet nie wiesz jak się wystraszyłam.

   Chłopak tylko zaśmiał się z moich słów. Staliśmy w ciszy do tego czasu, aż nasze zamówienie było gotowe.

- Zobacz Nico tam jest wolne miejsce - kiwnęłam głową w stronę wolnego stolika.

- Kat, ale my nie będziemy tu jeść - powiedział. - Znam takie jedno fajne miejsce, ale musimy przenieść się tam cieniem.

- No dobrze - westchnęłam zrezygnowana ze świadomością, że znowu doznam tego okropnego uczucia.

- Aż tak źle to znosisz? -zapytał.

- Jak widać.

   Chłopak znów złapał mnie za rękę i znowu nastała chwilowa ciemność jak i zawroty głowy. Ale muszę przyznać, że się opłacało. Staliśmy właśnie na dachu jednego z większych wieżowców w mieście, z którego widać było praktycznie cały Nowy Jork. Ale to jeszcze nic w porównaniu do nieziemsko pięknego zachodu słońca. Widok zaparł mi dech w piersiach.

- I jak, podoba się? - zapytał syn Hadesa.

- Wow - szepnełam.

- Chodź

   Czarnowłosy podszedł do krawędzi budynku i usiadł. Po chwili ja też to zrobiłam.

- Tutaj jest cudownie - powiedziałam patrząc się na chłopaka. - Dziękuję.

- Nie masz za co dziękować.

   Chwilę po tym zaczęliśmy jeść. Na prawdę się cieszę, że mam tak cudownego przyjaciela.
Szczerze mówiąc zanim trafiłam do obozu nie miałam przyjaciół. Nie tylko dla tego, że jestem dość sceptycznie nastawiona do ludzi (co zawdzięczam bratu), lecz jeszcze przez to, że każdy uważał, że jestem dziwna. Sama nie wiem dlaczego. No cóż... Takie życie. Nauczyłam się z tym żyć, chociaż było to bardzo trudne. Nie miałam nikogo.

- O czym myślisz? - zapytał Nico.

- Co, a o niczym szczególnym - powiedziałam.

- Co się stało? - zapytal po chwili zmartwiony patrząc na mnie.

- Nic się nie stało -powidziałam zdziwiona.

- No tak, a ja jestem ślepy - sarknął. - Przecież widzę, że płaczesz.

- Co? - zapytałam zdziwiona.

Dopiero teraz poczułam łzy płynące po moich policzkach.

***
547 słów

   A jednak dzisiaj jeszcze dałam radę napisać. Nie wiem jak będzie z jutrem, więc nie obiecuję, że rozdział się pojawi. Jak już to późnym wieczorem tak jak dzisiaj.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał!
Do następnego!

Destiny || Nico di AngeloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz