Koniec kwietnia 1980
Mimo wszelkich prób Lily, Amelia z trudem zasnęła tej nocy. Do późna leżała w przygotowanej dla niej sypialni i przez okno obserwowała wędrujący na zewnątrz księżyc. Obejmowała brzuch dłonią i zastanawiała się, czy jej dziecko też będzie uzależnione od wpływu Srebrnego Globu.
Żałowała, że nie miała jeszcze okazji, by porozmawiać o tym z Remusem. Tuż po jego powrocie zbyt cieszyli się ciążą, by podejmować tak trudne tematy, a potem ta bitwa... Od tamtego czasu prawie nie myślała o dziecku, skupiając się głównie na opiece nad mężem. Nie raz i nie dwa to on wręcz przypominał jej o ciąży.
Po ledwo przespanej nocy powolnym krokiem zeszła na śniadanie. A przynajmniej taki miała zamiar, bo gdy tylko weszła do kuchni i poczuła zapach tostów, zrobiło jej się niedobrze. Zgięła się lekko i przycisnęła dłoń do ust.
– Zaraz ci dam eliksir na mdłości – powiedziała Lily, widząc, że jej gość już wstał.
– Tak, to dobry pomysł – wymamrotała Ami, siadając przy stole. – Merlinie, jak długo to będzie trwać?
Lily podeszła do jednej z szafek i wyjęła karafkę z burgundowym wywarem. Wlała odrobinę do gorzkiej, czarnej herbaty.
– Miesiąc, dwa, trzy... ciężko stwierdzić – powiedziała gospodyni, podając szklankę Ami.
Amelia jęknęła boleśnie i oparła głowę o dłonie. Nie wiedziała, jak ma przetrwać kolejne tygodnie takich sensacji. Z wdzięcznością przyjęła uśmierzający nudności napój.
– James się odzywał? – spytała.
– Nie. Ale to normalne. W tym przypadku brak wieści to dobre wieści.
Ami odchyliła się na krześle, czekając, aż eliksir zacznie działać. Gdyby tylko nie obiecała Remusowi, że nie wróci do domu...
Wstała od stołu i przeszła do korytarza. Zaczęła zakładać buty i kurtkę.
– Co ty wyprawiasz? – spytała Lily. – Remus mówił, że masz tu zostać...
– Nie. Mówił, że mam nie wracać do domu. Chcę iść na Pokątną, muszę zajrzeć do apteki. Mama kiedyś mówiła, że w mojej rodzinie u kobiet w ciąży nogi mają skłonności do puchnięcia. Kupię sobie okłady.
– Pojadę z tobą.
Ami odwróciła się gwałtownie, by ujrzeć Lily sięgającą po płaszcz.
– Daj spokój. Twoja ciąża jest bardziej widoczna od mojej, będziesz zwracać na siebie uwagę. Ja nie. Poza tym... nie zapominaj, że mój szwagier jest aurorem.
– Nie wiem, czy możesz liczyć na Sturgisa. Wiesz, jak między nimi jest...
Ami wzruszyła ramionami. Owszem, wiedziała. Nie raz i nie dwa widziała starcia między mężem a jego bratem. Nie raz i nie dwa wchodziła między nich.
– Uważaj na siebie – poprosiła Lily, obejmując przyjaciółkę. – Nigdy bym sobie nie darowała, gdyby coś ci się stało.
– Obiecuję, że nie wdam się w żadną awanturę.
Ami wyszła z domu Potterów i dziarskim krokiem ruszyła przez Dolinę Godryka. Dzięki eliksirowi Lily jej dolegliwości ciążowe zniknęły jak ręką odjął. Czuła, że mogłaby zmienić świat, gdyby tylko zechciała.
Aportowała się do jednego z zaułków Pokątnej, po czym wyszła na gwarną ulicę. Mimo wojny aleja czarodziejów było równie zatłoczona, jak zawsze. Ami dotknęła wiszącej jej u szyi urodzinowej róży, po czym weszła w tłum.
CZYTASZ
Różyczka
FanfictionWojna z Voldemortem osiągnęła apogeum. Co dzień giną ludzie. Co dzień do młodych czarodziejów docierają coraz gorsze wieści. Jednym z nich jest Remus Lupin. Próbując pozbierać się po stracie, stara się ze wszystkich sił działać jak należy. Los jedna...