Kwiecień 1981
Auror śledczy Podmore przemierzał korytarze Ministerstwa Magii, nie mogąc z nerwów znaleźć sobie miejsca. Nie wiedział, dlaczego tak się przejmował. W końcu problemy Lupina to były problemy Lupina i nie powinien się nimi interesować. Ale przecież nie mógł przymknąć oczu na próbę wrobienia brata w morderstwo. Szczególnie że na ostatnim spotkaniu Zakonu już nasłuchał się wielu oskarżeń o zdradę.
Rozumiał rozgoryczenie i gniew ludzi. Fabian i Gideon byli lubiani i uchodzili za niezwykle zdolnych czarodziejów i wojowników. Zresztą ich ostatnia walka to potwierdziła – potrzeba było aż pięciu śmierciożerców, by ich pokonać. Ale ta sympatia nie mogła wytłumaczyć karuzeli oskarżeń, która miała miejsce na zebraniu Zakonu Feniksa. Podejrzenia rzucano we wszystkie strony, ale jedno nazwisko powtarzało się nadzwyczaj często. Remus Lupin. Bo młody, bo niestabilny, bo wilkołak. I na nic zdały się przypomnienia Blacka, że Remus od dwóch miesięcy w ogóle nie pojawia się na zebraniach Zakonu i wycofał się z walki. Skąd więc według nich miał brać informacje dla śmierciożerców? „Skądś brał", „wyciągał od przyjaciół", „wycofał się, żeby odsunąć od siebie podejrzenia", padały odpowiedzi.
Sturgis siedział przy stole, ciesząc się, że nikt nie wywołuje go do odpowiedzi, ale nie odezwał się słowem, by bronić brata. Nie dlatego, że wierzył w jego winę. Po prostu zdawał sobie sprawę z tego, że przyniosłoby to efekt odwrotny od zamierzonego. Widział kątem oka, że Alastor też cały się spina, ale nie zabiera głosu. Musiał wyjść z tego samego założenia. Sturg czuł na sobie pełne wyrzutu spojrzenie Pottera, ale nie zareagował. Niech ci kretyni myślą sobie, co chcą. Wolał inaczej, bardziej rozważnie, zająć się sprawą brata – choćby przez znalezienie PRAWDZIWEGO zdrajcy.
Wszedł do swojego gabinetu i spojrzał na rozłożone na biurku zdjęcia. Żelazna dłoń zacisnęła mu się na gardle, gdy patrzył na fotografie zamordowanych Prevettów. Jego zawodowa duma cieszyła się, że dostał tak odpowiedzialne zadanie, ale serce bolało. Lubił Fabiana i Gideona, ciężko zresztą było ich nie lubić. Wiedział, że śledztwo będzie krótkie – ślady zaklęć na ciałach zabitych i widniejący nad nimi Mroczny Znak właściwie kończyły sprawę, wskazując morderców. Sturg wiele by oddał, by dowiedzieć się, KTO rzucił zaklęcia. Z kim walczyli bliźniacy. Wiedział jednak, że to było właściwie niemożliwe. Musiałby sprawdzić różdżki wszystkich śmierciożerców, a, po pierwsze, wielu było nieznanych i, po drugie, ci znani często zajmowali wysokie pozycje ministerialne. Podmore nigdy nie dostałby nakazu na sprawdzenie ich wszystkich.
Ze złością rzucił teczką aktową, która trafiła wchodzącego właśnie do gabinetu Franka Longbottoma.
– Przepraszam – wymamrotał niewyraźnie Sturgis.
Frank jedynie uśmiechnął się i oddał mu teczkę. Za długo pracował z Podmore'em, by przejmować się takimi szczegółami. Wiedział, że Sturg wolał działać niż gadać i gdy nie miał co robić, straszne się denerwował. Szczególnie że prywatnie też mu się nie układało.
– Znalazłeś coś nowego? – zapytał Sturgis.
– Odnośnie Prevettów? Nie. Ale Moody i Davies wrócili.
Sturgis drgnął niespokojnie. Mało kto w Ministerstwie wiedział, że Sturgis ma przyrodniego brata, a jeszcze mniej osób zdawało sobie sprawę z tego, że ten brat ma własną teczkę w Rejestrze. Dziwnie się czuł, rozmawiając o tym z partnerem. Mimo że pracowali razem właściwie od początku swoich karier, Frank dowiedział się o wszystkim dopiero w Zakonie Feniksa.
– Mówili coś? – zapytał Sturgis, starając się sprawiać wrażenie, że niezbyt go to interesuje. Spojrzenie Longbottoma uświadomiło mu, że się nie udało.
CZYTASZ
Różyczka
FanfictionWojna z Voldemortem osiągnęła apogeum. Co dzień giną ludzie. Co dzień do młodych czarodziejów docierają coraz gorsze wieści. Jednym z nich jest Remus Lupin. Próbując pozbierać się po stracie, stara się ze wszystkich sił działać jak należy. Los jedna...