Rozdział 13

37 3 0
                                    

Luty 1981

Londyn w nocy nie był przyjemnym miastem, szczególnie dla kogoś obdarzonego wyczulonym słuchem. Remus przemierzał ulice, słysząc wulgarne krzyki z otwartych knajp. Objął mocniej córeczkę i przyspieszył kroku.

Wszedł do jednej z kamienic, mając nadzieję, że Syriusz zdążył już wrócić od Potterów. Wdrapał się na trzecie piętro i zapukał do drzwi mieszkania, które jego przyjaciel odziedziczył po swoim wuju.

– Łapa? To ja, Lunatyk. Przyszedłem z Rosie...

Syriusz otworzył drzwi i wpuścił przyjaciela do środka. Przyglądał się z zaciekawieniem, jak Lupin wchodzi do mieszkania i siada na kanapie.

– Co jest, Luniek? – zapytał, blokując wyjście. – Myślałem, że po tej akcji pójdziesz od razu się położyć.

– Musiałem najpierw rozmówić się z ojcem... I usłyszałem coś, czego... Nieważne, nie chcę teraz o tym mówić. Przechowasz mnie u siebie na noc? Albo kilka nocy?

Syriusz uniósł brwi ze zdziwienia. Kusiło go, by wypytać przyjaciela, co skłoniło go do opuszczenia domu, ale wystarczyło mu jedno spojrzenie, by zachować milczenie. Otworzył drzwi do pokoju gościnnego.

– Czuj się jak u siebie – powiedział. – Masz gdzie położyć Rosie?

– Jasne.

Remus sięgnął do torby i wyjął magicznie pomniejszone przenośne łóżeczko. Rozłożył je i ułożył Rose w środku. Mała na chwilę otworzyła oczy i z uśmiechem spojrzała na ojca.

– Zaopiekuję się nią – zaoferował Syriusz. – Idź się połóż, swoje dzisiaj przeszedłeś.

– Nie chcę, żebyś przeze mnie zarywał noc.

– I tak idę do pracy na popołudnie. Nie zaszkodzi mi.

Remus skinął głową i wolnym krokiem skierował się do pokoju. Już spał, gdy Syriusz zajrzał tam po kilku minutach. Black tylko zaciągnął zasłony, żeby światło mającego się niedługo rozpocząć dnia nie zbudziło jego przyjaciela.

Wrócił do salonu i ułożył się na kanapie. Był wycieńczony i przerażony. Mimo że od kilku lat niemal co miesiąc towarzyszył Remusowi w czasie przemiany, dopiero po tej nocy miał poczucie, że spotkał prawdziwego wilkołaka. Na samą myśl czuł ścisk w gardle, a przecież widział Greybacka zaledwie przez kilka sekund. Co mógł czuć Lunatyk, który przecież z nim rozmawiał? Nie wiedział. Nie wiedział, czy chce wiedzieć.

Zobaczył, że Rose obudziła się, więc wyjął ją z łóżeczka i zabrał do siebie, do sypialni. Położył dziecko na łóżku i sam wyciągnął się obok niej.

– Nic się nie bój, malutka – powiedział. – Dopilnuję, żeby twój tata nie zwariował. Trochę za dużo ma ostatnio na głowie, ale to nic. Poradzimy sobie. Wujek Syriusz jest na posterunku.

Sięgnął do szafki nocnej i wyjął z niej pluszowego pieska. Zamachał nim przed nosem Rosie, która wyciągnęła rączki, by go złapać.

– Chciałem ci go dać później, ale chyba nic się nie stanie, jak dostaniesz go teraz, prawda?

Uśmiechnął się na widok radości podopiecznej. Zwinął kołdrę i koc w rulon, który umieścił po drugiej stronie Rose, by oddzielić ją od krawędzi łóżka i pozwolił sobie na zamknięcie oczu.

Nie wiedział, kiedy zasnął, ale gdy się obudził, słońce stało już wysoko. Usiadł na łóżku, przeciągnął się... i ze strachem zorientował się, że jest w łóżku sam. Podskoczył jak oparzony i zaczął rozglądać się po pokoju, czując coraz większą panikę. Podrzucił wszystkie poduszki, zajrzał pod koc i kołdrę, schylił się pod łóżko, ale tam również nie znalazł Rosie.

RóżyczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz