- Odwróć się, książę!
Zachrypnięty głos żony karczmarza, a raczej jego ton pozwalał myśleć, że niewiasta ta równie głośno obsztorcowuje swojego męża, jego pomocników, jak i litewskiego wielkiego księcia. Uśmiechnął się z respektem i i posłusznie odwrócił. Gdyby widziała..., gdyby wiedziała..., a teraz nie pozawalała nawet śledzić ruchu jej palców zawiązujących tę tajemnicę, której nie poznał..., choć mógł. Sam dziwił się sobie, że nie wykorzystał okazji. Być może jedynej dla nich... Czy żałował? Oczywiście! Ale nie mógł postąpić inaczej. Wiedząc, że szukają Jadwigi, niezależnie od wieszczonych przez czarownicę rewelacji, był pewien, że jest to coś ważnego. W tej sytuacji nie mógł... To znaczy mógł, ale nie chciał... Pewnie będzie żałować tego do końca życia, a ona? Rozmyślania przerwał mu parobek karczmarza.
- Panie, konie gotowe.
Skinął głową. Przechodząca obok niego karczmarzowa otarła się o księcia olbrzymim biustem.
- Pani też gotowa - zakomunikowała, jakby Jadwiga była jedną z jego klaczy. Co ona sobie musiała myśleć? Spojrzał na nią chmurnym wzrokiem, ale jednocześnie pomyślał, że to nie jej wina. To on postawił Andegawenkę w kłopotliwej i zawstydzającej sytuacji. To on naraża ją na plotki i utratę dobrego imienia. Jakimż podłym i samolubnym durniem się okazał. Spojrzał na Jadwigę. Była nieco przestraszona. Dobrze, że u dołu schodów było także osobne wyjście dla rodziny gospodarza i nie musieli ponownie przechodzić przez izbę dla gości. Gdy biuściasta właścicielka ciężko kiwając się na boki wreszcie wyszła na korytarz, podszedł do królowej i ujął jej dłonie. Oglądał jej szczupłe długie palce, bojąc się podnieść wzrok.
- Wybacz mi, pani, że...
Podniósł jej ręce do swych ust.
- Ale co mam ci wybaczyć? Nie uczyniłeś niczego, czego sama bym nie chciała.
Spojrzał jej w oczy. A jednak wyglądała na niespokojną. Ale może nie z powodu zagrożenia ze strony plotkarzy i złych języków dworzan czy gości gospody, tylko zaniepokojona wieściami, które spodziewała się usłyszeć od swojego rycerza. Mimo wszystko uśmiechała się do niego. Trzymając wciąż jego ręce, zbliżyła się do niego i położyła je sobie na talii. Swoje dłonie oparła o jego pierś i delikatnie pocałowała go w czubek brody, a potem przytuliła się do niego. Przycisnął ją mocniej do siebie i ucałował jej głowę. Stali tak parę chwil, jakby obydwoje uważali, że to ostatni taki moment między nimi. Że teraz wszystko będzie musiało powrócić na oficjalne tory. Kiedy odsunęła się od niego i znów na siebie spojrzeli, uśmiechała się do niego przez łzy.
- Ja też cię miłuję, mój książę...
***
Odkąd wyznała mu miłość, nie odzywali się do siebie. Na konie wsiadali w milczeniu i w zupełnej ciszy wracali na zamek. Nie pośpieszali jednak zwierząt, próbując przedłużyć wspólnie spędzony czas. Spoglądali na siebie ukradkiem, ale kiedy ich spojrzenia spotykały się, odwracali głowy. Jadwiga żałowała. Ale nie tego, co się stało, tylko tego, co się nie wydarzyło. W duchu przepraszała Boga za ten zuchwały żal, bo może to Opatrzność właśnie powstrzymała ją przed dopełnieniem strasznego grzechu cudzołóstwa. Przysięgała przed jego ołtarzem wiarę i miłość Wilhelmowi i chociaż miłować go było jej bardzo trudno, to jednak starała się z całych sił. Może to, że obydwoje byli nieszczęśliwi w małżeństwie to jest krzyż, który zesłał na nich Jezus by mogli być bliżej Niego? Co prawda Wilhelm mimo ciężaru niechcianego małżeństwa radził sobie z pozyskiwaniem krótkich chwil szczęścia z kucharkami, służkami i garderobianymi, do których miał wyjątkową słabość, ale tak jak była zła na niego przed wyjazdem, tak teraz inaczej patrzyła na jego niewierność. Biedny Wilhelm... Myślała, że dobrze się stało, że go nie skrzywdziła. Kiedy jednak spoglądała na księcia Wasyla, znowu wracały do niej wspomnienia, obrazy i zapachy, które sprawiały, że krew w żyłach szybciej krążyła. Potem znowu czuła skruchę i tak w kółko. Co się stało, że Zawisza szukał jej tu na Litwie? Nie można było przesłać listu?
CZYTASZ
Zaklęta miłość
FanfictionFragment: " Często w swoich snach o nieznajomej tajemniczej niewieście, spotykał się z nią właśnie tutaj. Kiedy słuchał ptaków wśród nadbrzeżnych drzew, kiedy patrzył, jak słońce błyszcząc diamentowo przeziera między nagimi jeszcze gałęziami, przypo...