***
- Chwała Bogu, że zmęczeni i wieczerzać chcieli w swoich komnatach. Wolałbym z nimi nie rozmawiać bez Jogaiły... To znaczy... I tak ty z nimi, pani, gadasz, ale cała odpowiedzialność na mnie by spadła. Przecie on by mnie żywcem ze skóry kazał obedrzeć. - Skirgiełło zachichotał nerwowo i przełknął głośno ślinę. Nagle spoważniał. Za to Jadwiga uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie wierzę, że wielki książę taki srogi... Zwłaszcza wobec ciebie, książę. Chyba starszego brata miłuje najbardziej...
- Może i najbardziej, ale i łoi najmocniej - uniósł brwi, wytrzeszczając oczy, jakby ujrzał wizję sromotnej kary, którą właśnie wymierza mu Jagiełło.
Jadwiga zasłoniła usta dłonią udając, że drapie się w czubek nosa. Nie chciała, żeby Skirgiełło widział, jak drgają jej kąciki ust. Biedak był taki wystraszony. Pomimo tego z pretensją w głosie rzekł:
- No ale nic nie poradzimy. Jego nadal nie ma. Mógł do Moskwy nie jechać...
- Zdaje się, że musiał...
- I ty go bronisz, Jadwigo, chociaż postawił cię w kłopotliwej sytuacji?
- Mężczyźni w moim życiu nieraz stawiali mnie w kłopotliwej sytuacji. I robili to czasem ze złą intencją. Książę Wasyl z pewnością takiej nie miał.
- Lubisz go, a? - Skirgiełło spojrzał na Jadwigę z rozczuleniem.
Jadwiga spojrzała na niego poważnie. Nie chciała kontynuować tematu.
- W każdym razie dobrze byłoby, żeby już zjechał do Wilna. Jeśli będzie musiało dojść do jakichś układów, jeśli go przy nich nie będzie, bardzo łatwo je będzie unieważnić...
- Przecież Jogaiła dał mi pełnomocnictwa...
Królowa uśmiechnęła się z pobłażaniem.
- Mówisz, panie, jakbyś zakonu nie znał. Wielki Mistrz, jeśli układ nie do końca będzie po jego myśli, każdy pretekst wykorzysta by go zlekceważyć. Poznałam ich politykę i zakłamaną dyplomację. Pamiętaj, że mój mąż ich wspierał, a na Wawelu do dziś czują się jak u siebie...
- To mnie właśnie dziwi, Jadwigo, jak możesz mieć poglądy tak różne od małżonka. Czyż kapłan w godzinie ślubu nie mówi, żeście jednym się stali? Nie było między wami porozumienia, a?
- Nie zapominaj się, książę - Jadwiga zesztywniała, ale na twarzy nie było widać gniewu.
- Wybacz mi, pani - Skirgiełło przyklęknął przed nią i ujął rąbek jej czarnej sukni, zbliżając do niego usta - żaden ze mnie polityk, a już na pewno nie dyplomata, zawsze plotę, co mi ślina na język przyniesie i nie umiem się zachować przy takich... niezwykłych niewiastach jak ty.
Odważył się unieść głowę. Spodziewał się usłyszeć z jej ust karcące słowa, ale widać było na nich raczej powstrzymywany uśmiech
- Strasznie z ciebie gorąca głowa, książę...
- Najlepiej wcale już nie będę się odzywał.
Jadwiga uśmiechnęła się łagodnie.
- Zanim całkiem zamilkniesz, zrób coś dla mnie, Skirgaiła - zauważyła, że na brzmienie swojego imienia zbystrzał, jak koń strzygący uszami. - Znajdź podczaszego Petrasa i przyprowadź do mojej komnaty. Potrzebuję go...
***
Już od kilkunastu dni znajdowali się na terenie Litwy. Zbliżali się szybko do Wilna. Chociaż w księstwie moskiewskim takie samo powietrze było, chociaż nad Rusią takie samo słońce świeciło, chociaż ptaki podobnie śpiewały i mięso z upolowanych dzikich królików smakowało tak samo, dopiero tutaj czuł, że żyje. Dopiero w litewskich lasach potrafił cieszyć się zapachem żywicy i igliwia, dopiero tutaj nie bał się oddychać pełną piersią. Chociaż dziedzictwo Dymitra było ważne, cenne i warte każdego dnia spędzonego z niekochającą żoną, czuł, że nie przynależy do tej dziwnej krainy, że nie jest u siebie, a co ważniejsze - że nie jest w niej sobą. Pomyślał, że nigdzie indziej nie mógłby żyć. Że umarłby bez tych pól pachnących wilgotną ziemią, bez tych dzikich jezior szumiących przybrzeżną roślinnością, bez tych falujących srebrzystych traw na nieogarniętych wzrokiem równinach. Gdyby jeszcze mógł poślubić tę, którą miłuje, gdyby mogła z nim tu zamieszkać, gdyby pokochała ten kraj równie mocno co on, byłby najszczęśliwszym z ludzi, ale to było mrzonką jeno. Gdyby, tak jak chciał Skirgiełło, został królem Polski i mężem Jadwigi, nie potrafiłby długo wytrzymać w Krakowie. Gdyby nie mógł żyć na ukochanej ziemi, nawet miłość królowej nie uczyniłaby go w pełni szczęśliwym. Ta myśl bardzo go zasmucała, bo jednocześnie zdawał sobie sprawę, że z kolei bycie z dala od ukochanej niewiasty nie pozwoli mu szczęśliwie cieszyć się życiem na zamku wileńskim. Czegokolwiek by nie postanowił, jakiegokolwiek życia by nie wybrał, prawdziwe szczęście nie jest mu pisane.
CZYTASZ
Zaklęta miłość
أدب الهواةFragment: " Często w swoich snach o nieznajomej tajemniczej niewieście, spotykał się z nią właśnie tutaj. Kiedy słuchał ptaków wśród nadbrzeżnych drzew, kiedy patrzył, jak słońce błyszcząc diamentowo przeziera między nagimi jeszcze gałęziami, przypo...