***
Wróciła do swej chaty. Chociaż za oknem świeciło słońce, wewnątrz panował przejmujący chłód. Co gorsza - czuła też zimno w sercu. Chociaż jej wizje związane z Jadwigą wcześniej wzbudzały w niej pokłady współczucia i troski, o które nawet się nie podejrzewała, to teraz nie czuła nic. Zanim wyszła z komnaty królowej, przyglądała się bez emocji jej bladej twarzy i szklistemu kryształowemu spojrzeniu. Żadnych uczuć. Nie czuła ani życzliwości ani niechęci do tej kobiety, która skradła serce miłości jej życia. Nic - zupełnie nic. Znicz ją ostrzegał. Powiedział, że nie wolno jej miłować ani Jogaiły ani innego mężczyzny. Powiedział jej też wtedy, że nigdy nie będzie miała dzieci... Że mikstury i zioła, które przyjmuje, czynią ją bezpłodną. A jednak... Jednak bogowie jej wysłuchali. Magia sprawiła cud. Czuła, jak rozwija się w niej nowe życie. Pogłaskała się po brzuchu. Ale nie było w tym geście czułości, raczej satysfakcja i zadowolenie, że z jej magicznego zbliżenia z Jagiełłą bogowie obiecali magiczną istotę, która nie będzie człowiekiem, ale będzie pamiątką po wielkiej miłości. Nie zamierzała go powierzyć bóstwom litewskim, chociaż to obiecała... Zatrzyma go. Nikomu nie odda. Będzie codziennie na niego patrzeć i przypominać sobie słodkie chwile z Jogaiłą. Co prawda w chwili poczęcia ich syna z dawnej słodyczy nic nie zostało. To był rytuał, który bogowie kazali jej odprawić. Nie wolno jej było dotknąć ludzkim ciałem ukochanego. Jej duch musiał na chwilę porzucić swą powłokę by zyskać na sile i posiąść Jagiełłę nawet wbrew jego woli. Kiedy powiedziała Skirgielle, że to było pożegnanie, nie skłamała. Wiedziała, że już nigdy nie dotknie księcia, tak jak to dotychczas robiła. Nie zbliży się do niego ani ciałem ani duchem. Podeszła do paleniska by rozniecić ogień. Tak bardzo jej było zimno...
***
Zaparzyła mieszankę ziół. Po raz pierwszy sama piła to, co zalecała brzemiennym niewiastom. Wrzuciła do garnka liść pokrzywy która wzmacniała krew, melisę i rumianek, które uspokajały, liście maliny, które miały w przyszłości ułatwić poród, majeranek, prawoślaz i siemię lniane by ograniczyć mdłości, choć przecież ich jeszcze nie czuła. Kiedy para unosiła się na nad naczyniem, zauważyła, że zapach zawartości był dla niej przyjemniejszym niż zwykle. Przyjemniejszym niż wtedy, gdy zaparzała go innym kobietom przy nadziei. Może nie znosiła tego zapachu, bo przypominał jej o braku potomstwa, a może drażnił jej nos, bo ciężarne były najbardziej nieznośnymi gośćmi w jej chacie? Usiadła na niskim taborecie blisko paleniska by ogrzać zmarznięte stopy i dłonie. Zastanawiała się, czy Jadwiga podzieli się z kimś... Czy powie Jogaile o tym wszystkim, co od niej usłyszała.? Przeczuwała, że nie. Zresztą nawet gdyby powiedziała, on w to wszystko nie uwierzy. Minęło przecież tylko kilka dnia od tamtej nocy, a kobiety dowiadują się o swoim odmiennym stanie przynajmniej po dwóch czy trzech miesiącach. Niektóre nawet później. Ona wiedziała. Dlatego, że to czuła i dlatego, że bogowie syna jej obiecali, a do tej pory niczego jej nie odmówili. A jeśli Jadwiga powie Jagielle o swej przedwczesnej śmierci? Może dobrze by się stało? Może to odwiedzie go od wiązania swojej przyszłości z polską królową? Nie była naiwna i wiedziała, że to niczego nie zmieni między nimi. Że przez to nie będzie go miała wcale dla siebie, ale przynajmniej będzie w pobliżu, o ile wybierze sobie żonę spośród pobliskich księżniczek. Wzięła z leża niedźwiedzią skórę, którą dostałą kiedyś od księcia za swe wróżbiarskie usługi i położyła blisko ognia. Wciąż nie mogła się rozgrzać i nie potrafiła pojąć dlaczego. Gdy dopiła zioła, przyłożyła głowę do skóry pachnącej dzikim zwierzem i zasnęła...
***
- Kim jesteś?
- Nie poznajesz mnie, Ragano? To ja - Laima.
CZYTASZ
Zaklęta miłość
FanfictionFragment: " Często w swoich snach o nieznajomej tajemniczej niewieście, spotykał się z nią właśnie tutaj. Kiedy słuchał ptaków wśród nadbrzeżnych drzew, kiedy patrzył, jak słońce błyszcząc diamentowo przeziera między nagimi jeszcze gałęziami, przypo...