***
Jadwiga ulotniła się, zanim Wasyl sprawdził, kto mógł stać za otwarciem drzwi do korytarza. Gdyby ktoś zapytał, co się wydarzyło i jak to na nią wpłynęło, nie umiałaby odpowiedzieć. Nie planowała tego. No może... nie do końca nie planowała, ale niech będzie, że myślała o tym na tyle krótko, że można to było nazwać wpływem chwili. Po rozmowie z Zawiszą miała szczery zamiar stać się prawdziwym królem na dworze wawelskim, w Krakowie, w Polsce. Pomyślała, że czas przestać pozwalać innym decydować za nią. Ruś Czerwoną też trzeba przywrócić Polsce, bo chociaż nigdy nie przestała tak naprawdę do niej należeć, obsadzona była całkowicie węgierskimi urzędnikami. Skoro chcą za nią decydować w sprawie ślubu, dziedziczenia tronu i spraw będących dla normalnych ludzi czymś bardzo intymnym, cała reszta będzie zależeć od niej. Będzie od tej pory prowadzić politykę dyplomatyczną, będzie pracować z ludźmi, którzy zmienią złe prawo, musi przywrócić sławę akademii krakowskiej i sprowadzić mądrych ludzi, którzy będą uczyć. I biednych i bogatych. I synów książęcych i potomków mieszczan.
Wtedy zobaczyła go stojącego w cieniu przy murze. Twarz miał osłoniętą kapturem, ale poznała go po sylwetce. Opierał się o mur z głową odchyloną ku górze, dlatego nie zauważył, że przez chwilę mu się przyglądała. Rozejrzała się wokół. Wszyscy na dziedzińcu pochłonięci byli obowiązkami. Po zamknięciu bramy za Zawiszą, przestali się nią zupełnie interesować. Przypomniała sobie, że podczas spaceru po zamku, zauważyły z Margit mniejsze od innych drzwi, prowadzące do bardzo wąskiego i ciemnego korytarza. Zastanawiała się wtedy głośno, czy jest to wyjście dla uciekających z oblężonego zamku. Margit zauważyła w nich inny potencjał. Pewnie dlatego, że sama chętnie potajemnie spotykałaby się tutaj ze swoim litewskim bojarem... Dziś możliwości tego przejścia dostrzegła Jadwiga. W jednej chwili podbiegła do Jagiełły. Miał przymknięte powieki więc nie zauważył, jak podążała w jego stronę. Chwyciła go za dłoń i pociągnęła do ciemnego korytarza. Zdecydowała się na ten krok, bo miała przeczucie, że to ostatni raz, kiedy decyduje o sobie, o swoim losie, o uczuciach, o ich spełnieniu... To, co się tam wydarzyło nawet dla niej było zaskakujące, niezrozumiałe, budzące jednocześnie w niej jakąś tęsknotę i wstyd. Nigdy wcześniej się tak nie zachowała. Nigdy się tak nie czuła. Pożądanie, przemożna chęć dotknięcia mężczyzny, potrzeba kochania i bycia miłowaną w ten sam sposób, zaskoczyły ją swoją intensywnością. Nie chciała wierzyć w czary, ale z drugiej strony tak silne uczucie do człowieka, którego zna się od kilku dni, musiało być sprawką sił nie z tego świata. W tej chwili dziękowała Opatrzności, że coś lub ktoś przerwał im, bo była gotowa oddać Wasylowi swoją cześć kobiecą, a wraz z nią niewinność duszy i czystość serca. Bo jej umysłem i ciałem wielki książę już dawno zawładnął. Gdy rozglądał się po dziedzińcu, szukając człowieka, który mógł im przeszkodzić, wysunęła się z mroku i niezauważona zamierzała wrócić do swojej komnaty. Gdy dyskretnie starała się wycofać z dziedzińca, nagle poczuła silne szarpnięcie za rękaw. Stała przed nią ta sama młoda kobieta, która siała postrach wśród służby, wtedy gdy po raz pierwszy śniła o miłości Olgierdowicza.
- Pani, chcę z tobą porozmawiać.
***
Jadwiga zdumiona była własną bezwolnością, jaką czuła wobec obcej jej kobiety. Niczym jagnię na rzeź, szła za nią zamkowym korytarzem. Może sprawiła to jej ciekawość, może stanowczość tajemniczej niewiasty. Zadziwiającym dla niej było to, że nikt z przechodzących nie zwracał na nie uwagi. Pomyślała wtedy, że ta niewiasta odziana w prosty płócienny strój musi być ważna dla rodziny książęcej albo sieje strach w Wilnie i nikt nie śmie nawet na nią spojrzeć. Co jeszcze dziwniejsze - Jadwiga idąca w jej towarzystwie również nie wzbudziła niczyjego zainteresowania. Królowa była ciekawa, co powie Margit na temat tej niespodziewanej wizyty, ale dwórki w komnacie nie było.
CZYTASZ
Zaklęta miłość
FanfictionFragment: " Często w swoich snach o nieznajomej tajemniczej niewieście, spotykał się z nią właśnie tutaj. Kiedy słuchał ptaków wśród nadbrzeżnych drzew, kiedy patrzył, jak słońce błyszcząc diamentowo przeziera między nagimi jeszcze gałęziami, przypo...