Obudziłem się ze strasznym bólem głowy. Chciałem sięgnąć po telefon, żeby sprawdzić, która godzina, lecz poczułem czyjąś rękę na swoim brzuchu. Obejrzałem się i prawie dostałem zawału.
— Joshua? — zapytałem niepewnie, gdy już się uspokoiłem. Zacieśnił uścisk. — Shua...
Zacząłem powoli zsuwać z siebie jego ramię. Wyglądało na to, że nic go nie rusza. Wstałem i poszedłem do kuchni. Było już popołudnie. Nalałem wody do pierwszego lepszego kubka i siedząc przy stole, próbowałem przypomnieć sobie wczorajszą noc.
***
— Wiem, że nie spałem cały dzień, ale no nie daj się prosić! — rzuciłem, gdy od razu na dźwięk słowa „klub" odmówił.
— Jun, nigdy nie chciałeś chodzić do takich miejsc, co ci jest? — zapytał.
— Po prostu... Nie wiem, ale czuję potrzebę pójścia.
***
Siedziałem i w głowie miałem jedynie urywki wspomnień.
***
— Ej, dosyć tego, wracamy do domu! - Usłyszałem dźwięk jego głosu. — Teraz.
— Nie chcę! Nie będziesz mi mówił, co mam robić — odezwałem się i wychyliłem shota, nie wiedząc nawet, jakim cudem znalazł się w mojej dłoni.
— Jun przeginasz, wypiłeś zdecydowanie za dużo. Co się z tobą dzieje?!
***
— O w mordę... — Zerwałem się z krzesła i poszedłem do sypialni. — Joshua, obudź się. No już...
Zacząłem klepać go lekko po policzku. Po chwili otworzył oczy i mrużąc je, spojrzał się na mnie.
— Czego chcesz... Po co mnie budzisz? — zapytał zachrypniętym głosem.
— Co się wczoraj wydarzyło?
— Luki w pamięci, co? — rzucił, przewracając się na drugi bok.
Wpatrywałem się w niego i próbowałem cokolwiek przypomnieć.
***
— C-co ty robisz? — krzyknął, gdy zacząłem się szarpać.
— Shua... — powiedziałem, ledwo stojąc. — Shua...
— Idziemy, już. — Zaparłem się. — Junhui!
Zrobiłem dwa kroki do przodu, popatrzyłem chwilę i ku własnemu zadziwieniu złączyłem nasze usta.
***
— Joshua... — Usiadłem obok, opierając ręce na kolanach i schowałem twarz w dłonie. — Przepraszam...
— Za to, że musiałem cię taszczyć pijanego do domu czy za to, że się do mnie dobierałeś?
Poczułem ucisk w klatce piersiowej i z trudem przełknąłem ślinę.
— Za wszystko...
Usiadł, opierając się o zagłówek.
— Masz szczęście, Jun. Wielkie szczęście, że jesteś moim przyjacielem. W innym wypadku... — Rozejrzał się po pomieszczeniu. — Nie wiem, czy pamiętasz, ale wpakowałem cię do samochodu i wiozłem do domu, a ty cały czas się do mnie lepiłeś. Naprawdę, miałem ochotę cię wysadzić, ale wiedziałem, że tak nie można. W końcu ile już się przyjaźnimy? Dziesięć lat? — Patrzyłem na niego i było mi źle. — Przeżyłem to i odprowadziłem pod same drzwi, a ty nalegałeś, żebym został... Jun, jak mogłeś? — Przełknąłem głośno ślinę i patrzyłem na niego z coraz większym niepokojem. — Jak mogłeś zarzygać mi moją ulubioną bluzkę? Miałem cię za przyjaciela!
— Że co? — Zaczął się śmiać. — Josh...
— Przepraszam, musiałem się z tobą podroczyć... Twoja mina była bezcenna! — rzucił, a ja walnąłem się na łóżko. Poczochrał mi włosy i nachylił nade mną. — Naprawdę myślałeś, że... — Popatrzyłem mu w oczy. — Tak?! — Wybuchnął jeszcze większym śmiechem. — Jun-ya, co ty masz w głowie?
— To dlaczego spaliśmy w jednym łóżku? Dlaczego jak się obudziłem to się do mnie przytulałeś?
— Sam nie wiem, całą drogę gadałeś o jakimś facecie z jakiegoś portalu, że go widziałeś czy coś i powiedziałeś, że sam nie zaśniesz, więc żebyś w końcu przestał mamrotać położyłem się obok i po kilku minutach odleciałeś. Bałem się, że jak sobie pójdę, to cię obudzę i znowu będziesz marudził, więc już zostałem. Poza tym byłem zmęczony, nie chciało mi się szykować kanapy.
— Mam jeszcze jedno pytanie — zacząłem. — Naprawdę cię wtedy pocałowałem? — Posłał mi krótkie spojrzenie. — Odpowiedz...
— Ta, to akurat prawda. — Podrapał się po karku. — Ale to ma zostać między nami... — rzucił i zaczął wstawać.
CZYTASZ
Network Love | JunHao [✓]
Romance☽ Zanim cię poznałem, świat wydawał się taki duży. Nie wiedziałem co jest czym, byłem zagubiony. Teraz zdałem sobie sprawę, że to ciebie podświadomie szukałem. ☾ ••••••• Ship: 〖Junhui x Minghao〗 ••••••• { texting; miłość; humor; fluff } ••••••• Pios...