"𝕄𝕠𝕠 𝕊𝕙𝕦 𝕚 𝕨𝕚𝕟𝕠"

268 23 4
                                    

Od: Moon
przepraszam, muszę kończyć
ale odezwę się później!

░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░░

— Hę? — Spojrzałem na ekran. — Odstraszyłem go, jestem niemal pewien.

Zamknąłem laptopa i położyłem się na wznak, patrząc w sufit. Nawet nie miałem ochoty przeglądać profili innych. To jest powód, dla którego nie chcę zaczynać rozmów. Chociaż wydawał się zainteresowany... Trochę.

— A może mi się tylko wydawało? zapytałem samego siebie. Powiedział, że się odezwie, więc chyba to zrobi... Co nie? — zwróciłem się do nunczako wiszącego na ścianie nad łóżkiem.

— Do kogo mówisz? — zapytał ojciec, wchodząc do pokoju.

— Siebie. — Posłał mi niezrozumiałe spojrzenie. — Coś się stało? — zapytałem podnosząc się do pozycji siedzącej.

— Hansol czeka na dole. Umawialiście się dziś?

— Nie, ale powiedz, że zaraz zejdę — rzuciłem i zacząłem ogarniać w pokoju.

Nie lubiłem zostawiać czegoś nie na swoim miejscu. W sumie odłożyłem tylko laptop na biurko i przebrałem koszulkę. Ciekawiło mnie, po co przyszedł. Zazwyczaj uprzedza, że będzie. Wziąłem telefon, portfel i kluczyki. Mój niezbędnik. Ruszyłem schodami w dół. Wszedłem do salonu, skąd dobiegały głosy.

— Gdzie on jest?

— W kuchni — odparła moja rodzicielka, nie odrywając wzroku od telewizora.

Westchnąłem i skierowałem się w tamtą stronę. Nic mi się nie chciało, a jeszcze bardziej, jak usłyszałem szeleszczenie.

— Hej! — krzyknąłem, a ten podskoczył. — Co mi jedzenie wyjadasz?

— To nie tak, jak myślisz — powiedział i usiadł na blacie. — Po prostu nagle mój poziom cukru spadł i musiałem coś z tym zrobić.

Patrzyłem na niego z szerokim uśmiechem na twarzy, podszedłem i zepchnąłem go z szafki.

— Od siedzenia są krzesła — oznajmiłem i nalałem sobie wody.

Usiadł przy stole, nadal pochłaniając czekoladę, którą swoją drogą sam mi ostatnio dał.

— Co ci jest? Halo? Ming! — Ocknąłem się i spojrzałem pytającym wzrokiem na przyjaciela. — O czym tak myślisz?

— Nic. Przyszedłeś po coś konkretnego?

— W zasadzie to tak po części... — Wstał i poszedł wyrzucić puste opakowanie po jego ulubionym łakociu. Cały czas śledziłem go wzrokiem. — Chodź ze mną do kina. Puszczają nowy film! Zgadnij z kim. — Wzruszyłem jedynie ramionami. — Johnnym Deppem!

— Ach, ten aktor, którego lubisz? I którego plakat wisi na szafie w twoim pokoju? — zapytałem z lekkim uśmiechem na twarzy, odkładając szklankę do zmywarki.

— Dokładnie! Więc? — Wpatrywał się we mnie tymi swoimi brązowymi oczami, z miną zbitego psiaka. Westchnąłem i wymijając go wyszedłem z pomieszczenia. — Ej! Czekaj! To oznacza, że tak?

Dogonił mnie.

— Wychodzę! — krzyknąłem do rodziców, mijając salon i zauważyłem uśmiech na twarzy przyjaciela.

***

— Ale wiesz, że mogłem zapłacić?

— Wiem — odparłem. Podszedłem do kosza, aby wyrzucić opakowania po popcornie i wróciłem do miejsca, w którym stał. — No co się tak patrzysz?

— Nic, denerwujesz mnie — rzucił, po czym udał się w stronę wyjścia. Podbiegłem do niego i maszerowałem obok, z szerokim uśmiechem i rękami wetkniętymi w kieszenie spodni. — Idziemy coś zjeść, bo głodny jestem. I nie susz tak zębów, bo tym razem ja płacę, słyszysz? — Na jego słowa kąciki moich ust podniosły się jeszcze wyżej. — Ho...

— No dobrze, dobrze! Ty płacisz.

Przytaknął i skręcił w stronę jednej z restauracji. Usiedliśmy przy stoliku w rogu, bo jako jedyny był wolny. Tłoczno dziś wszędzie. Zajrzałem do menu i widząc, że znajdują się tam chińskie potrawy od razu wyszukałem wzrokiem tej jednej.

— I co? Wybrałeś...

— Wieprzowina Moo Shu zawijana w placki! — przerwałem mu, po czym podniosłem wzrok znad karty. Zauważyłem jak się uśmiecha. — Co?

— Nic. — Podszedł kelner. — Poprosimy dwa razy wieprzowinę Moo Shu i jakieś dobre wino — powiedział, a ten kiwnął głową na znak zrozumienia i odszedł.

— Wino? — zapytałem. — Wino? — Próbowałem złapać jego spojrzenie, ale mi się nie udawało. — Dobra, a teraz gadaj! Co ci się dzieje? Ostatnio jakiś taki dziwny jesteś. Już nie mówię, że wyjadasz mi jedzenie za każdym razem, jak przyjdziesz, bo nie dbam o to, ale chcę wiedzieć, co leży mojemu przyjacielowi na sercu.

Wysiliłem się na piękną regułkę, która męczyła mnie odkąd zauważyłem, że z nim coś nie tak. Po kilku chwilach napił się przyniesionego alkoholu i spojrzał na mnie. Przestraszyłem się trochę.

— Pamiętasz Fei? Tą, którą spotkaliśmy w Anshan podczas wizyty u twoich dziadków?

— Jasne, chodziłem z nią do szkoły. Naprzykrza ci się? — zapytałem, opierając się o stół i szeroko uśmiechając.

— Nie... Chciałem o coś zapytać.

— Wal — powiedziałem, a kelner wrócił z naszym posiłkiem.

— Bo... — zaczął. — Próbowałem sam, ale nie potrafię, to jest normalnie jakiś język szyfrowy! Poprosiłem ją o Kakao i piszemy, czasem pogadamy... Ale po koreańsku. Chciałem się nauczyć chińskiego, żeby wiesz... Pokazać, że mi zależy na znajomości bardziej, ale ten język jest... — Przerwał. — Z czego się śmiejesz?

— 有人墜入愛河 — rzuciłem i wziąłem się za jedzenie.

Ten tylko wpatrywał się we mnie ze skupieniem wypisanym na twarzy.

— „愛” to „miłość”. — Poruszył się nieznacznie na krześle, po chwili także zaczął jeść. — No i tylko tyle zrozumiałem.

Zaśmiałem się, opluwając talerz. Dobrze, że siedzieliśmy na samym końcu pomieszczenia, bo jeszcze ludzie pomyśleliby, że jestem jakiś nienormalny. Gdy się uspokoiłem, spojrzałem na niego. Minę miał nietęgą, co poniekąd bawiło mnie jeszcze bardziej.

— Powiedziałem, że chyba ktoś tu się zakochał. — Przez chwilę taksował mnie wzrokiem, jakby nie do końca w to wierzył. — Serio.

Zajadał się wieprzowiną w placku, cały czas się na mnie patrząc. Czułem się dziwnie i już miałem się odezwać, ale mnie wyprzedził.

— A jak powiedzieć, że jest ładna? — Pochylił się lekko w moją stronę. — No wiesz... „Jesteś ładna”, albo „jesteś piękna” czy „jesteś słodka”.

— 你很漂亮 — odpowiedziałem. — Ni hen pjaolja — powtórzyłem, kalecząc ten piękny język tak, żeby potrafił powtórzyć.

Network Love | JunHao [✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz