Rozdział IX. Pomoc

82 6 0
                                    

Następnego dnia, już pod wieczór, odbywała się kolejna uczta. Marion nie wiedziała nawet z jakiej okazji, ale nie miało to dla niej wielkiego znaczenia. Nie była w nastroju do zabawy, ale musiała spędzić tam chociaż chwilę, bo uległa naleganiom Eirany.

Nie była w stanie przejąć wesołej atmosfery roztaczanej przez biesiadników, choć tego właśnie pragnęła. Czasami chciała być jak ci szczęśliwcy wokół niej. Bez ciążących problemów, bez nieustannej groźby śmiercią, bez strachu, że coś się nie uda, że w końcu powinie jej się noga i pogrąży się wśród własnych kłamstw, szytych naprawdę grubymi nićmi. Patrzyła zazdrośnie na Asgardczyków śmiejących się i upijających do nieprzytomności tak jakby jutro miało nie nadejść. To był właśnie ten moment wahania, który sprawiał, że narastające problemy zaczynały ją po prostu przerastać, a ona nie mogła zwrócić się do nikogo o pomoc. Tutaj, w tym ogromnym, wspaniałym pałacu, wśród tego wielkiego przepychu i tłumu gości czuła się niezwykle samotna. Jak intruz, który nigdy nie powinien się zjawić.

Marion stłumiła targane nią emocje. Nie mogła pozwolić sobie na słabość, która by ją wykończyła. Musiała być silna. Nie mogła się poddać, bo ciążyła na niej zbyt duża odpowiedzialność.

Biali Łowcy się nie poddają. Nigdy!

Odeszła od stołu. Wyszła z obszernej sali i poszła w kierunku biblioteki. Kiedy już miała wkroczyć do kolejnego, równie dużego pomieszczenia, tam gdzie niegdyś przyłapała Lokiego na podsłuchiwaniu ojca, zobaczyła samotną postać w końcu korytarza.

Książę był zupełnie sam. Nie przyszedł na ucztę. Miejsce obok jego brata, Thora, było puste, co nie umknęło uwadze Marion. Z korytarza, w którym stali, jeszcze było słychać gwar biesiadników, ale nie rozumiała, po co Loki tutaj sterczał. Czemu po prostu nie przyłączył się do brata?

— Czemu nie przyszedłeś na ucztę? — zapytała, podchodząc bliżej.

Loki wzdrygnął się, słysząc jej głos w nieprzerwanej dotąd ciszy.

— Ciebie mogę spytać o to samo — odparł, przyglądając się jej uważnie.

— Czy nie uważasz, że już za dużo tych pytań? — Marion mimowolnie uniosła lekko kąciki ust.— Teraz moja kolej.

Książę nie odpowiedział od razu. Tak jakby się zastanawiał, czy w ogóle chce jej coś powiedzieć. Nie mógł dłużej spychać pytań na Marion, bo w końcu nadeszła chwila, kiedy to ona oczekiwała odpowiedzi. Przyglądał się jej z natarczywą intensywnością, chcąc wyczytać coś jeszcze z jej szarych oczu, ale ona dzielnie wytrzymywała to spojrzenie.

— Nie przepadam za nimi.

— Dlaczego?

Loki nigdy nie zdradziłby jej prawdziwego powodu, dla którego wolał spędzać takie wieczory jak ten samotnie, ukrywając się przed światem, który go nie chciał. Nie przywykł do szczerego zainteresowania jego osobą i wolał nie ryzykować, bo za bardzo bał się odrzucenia.

— Nie lubię być świadkiem tych pijackich eskapad. Nie mam ochoty wysłuchiwać rozmów o fałszywie zdobytych majątkach, głupich skandalach czy wyprawach Thora — powiedział takim tonem jakby sama myśl o tym była poniżej jego godności i zupełnie nie do zniesienia.

Marion kiwnęła głową na znak, że rozumie.

— W takim razie, co wolisz robić?

— Czytać — odparł od razu. — Biblioteka jest moim ulubionym miejscem w tym pałacu.

— Rzeczywiście, jest wspaniała — przyznała lekko rozmarzonym głosem.

— Ty również spędzałaś w niej sporo czasu.

Biały Łowca || Loki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz