Marion więcej nie zawracała sobie głowy dziwaczną rozmową z asgardzkim księciem. Rano czekała ją miła niespodzianka, przez co zupełnie wyrzuciła jego osobę z głowy. Miała przed sobą wyborne śniadanie, przyniesione do jej komnaty. Na prośbę Hlin, oczywiście. Po skończonym posiłku, którego żadne znane jej słowa pochwały nie mogły wystarczająco określić, od razu miała lepszy humor.
Nie tracąc czasu na bezczynne siedzenie, rozpoczęła swoją wędrówkę. Przestała się gubić i była w stanie odkrywać coraz to ciekawsze zakamarki pałacu. Im więcej nowości widziała, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że pobyt tu będzie dla niej przyjemnością.
Jeszcze tego samego dnia razem z Hlin i Eiraną opuściły pałac by udać się na przechadzkę. Wtopiły się w mieszkańców, spacerując po urokliwych ulicach.
Hlin uwielbiała patrzeć jak toczy się zwyczajny dzień mieszkańców w miastach. Chciała wiedzieć jak żyją. Jak wyglądają ich domy, jak są budowane i urządzane. Obserwowała, czym się zajmowali, jak wyglądali. Wszystko ją interesowało.
Marion uważnie jej słuchała, ale miała nieco inne priorytety. Chciała zapamiętać jak najwięcej dróg, zakamarków i miejsc, o których nie mówi się głośno. Zaciekawiły ją także rozległe lasy i obiecała sobie znaleźć do nich drogę.
Nagle w tłumie przechodniów ktoś popchnął ją lekko do przodu.
— Przepraszam — mruknął ów osobnik.
Na dźwięk znajomego głosu Marion wyprostowała się. Poczuła jak wsuwa jej do ręki zgnieciony kawałek kartki. Odszedł tak szybko jak się pojawił. Nie odwróciła się ani razu. Nie dała po sobie poznać, że ktoś zwrócił jej uwagę i z obojętnym wyrazem twarzy pomaszerowała dalej.
~*~
Nie miała pojęcia, jak przez cały dzień udało jej się powstrzymać ciekawość i podekscytowanie. Nie odważyła się rozwinąć wiadomości aż do momentu zniknięcia za drzwiami własnej komnaty. Po podróży wymówiła się zmęczeniem i wiedziała, że teraz ma przed sobą wolny wieczór.
Serce waliło jej jak młotem, a dłonie drżały lekko. Skarciła samą siebie za brak kontroli i opanowania. Musi się pilnować, bo inaczej wszystko szlag trafi. Jeden błąd i koniec.
Postaraj się dziś w nocy przyjść do karczmy z niedźwiedziem na szyldzie. Będę czekał, księżniczko.
V.Prychnęła cicho. Nie znosiła, gdy nazywał ją księżniczką, ale teraz nie miało to wielkiego znaczenia. Udało się! Vali jest już w Asgardzie i mogą zacząć działać. Trochę się o niego martwiła, ale teraz mogła odetchnąć z ulgą. Dostanie się do Asgardu „nieoficjalną" drogą stanowiło nie lada wyzwanie.
Musiała wydostać się z pałacu i nie wzbudzić niczyich podejrzeń, a już najlepiej pozostać niezauważoną. Słońce co prawda już zaszło, ale wolała zaczekać aż wewnątrz zamku ucichnie i jego mieszkańcy pójdą spać.
Spędziwszy wyjątkowo nudną godzinę we własnej komnacie, przypomniała sobie o niespełnionym postanowieniu. Musiała dobrze poznać Asgard, nie tylko ze względów rozrywkowych.
Z pomocą wskazówek strażnika, udała się do biblioteki. Och, takiego księgozbioru jak ten nie widziała nigdy w życiu. A warto pamiętać, że Gunnar był wielkim miłośnikiem kultury, nauki i rozwoju. Jednak jego tworzone przez lata zbiory nijak miały się do tego, co teraz mogła oglądać. Ogromne regały sięgające prawie pod ozdobiony malowidłami sufit zwierały w sobie niewyobrażalną skarbnicę wiedzy.
Na całe szczęście było to miejsce ogólnodostępne. Nawet o tej porze kilka osób siedziało przy drewnianych stolikach w świetle ognia.
Marion, oczarowana tym wspaniałym miejscem, zniknęła między regałami. Chciała odszukać dział związany bezpośrednio z Asgardem. Szybko darowała sobie grzebanie w książkach z historią. Ale udało jej się znaleźć coś na kształt przewodnika po Asgardzie. Od razu zatopiła się w lekturze.
CZYTASZ
Biały Łowca || Loki
FanficGunnar, namiestnik Wanaheimu, zostaje zaproszony wraz z rodziną przez samego Wszechojca do Asgardu. Postanawia również zabrać ze sobą Marion - swoją wychowankę, która dzięki poświęceniu ojca zyskała możliwość prowadzenia nowego, lepszego życia na dw...