— Mam wrażenie, że mnie w ogóle nie słuchasz — powiedziała Eirana z lekkim wyrzutem w głosie.
Słońce wreszcie wyszło zza chmur, dlatego spacer po wspaniałym ogrodzie królewskim powinien być dla nich przyjemnością. Jednak Marion rzeczywiście nie miała pojęcia, o czym się do niej mówi. Patrzyła pustym wzrokiem na otaczające ją pięknie pachnące kwiaty, nawet ich nie dostrzegając. Tak samo potok słów Eirany w ogóle do niej nie docierał.
— Przepraszam, po prostu jestem strasznie zmęczona i jakoś nie mogę się na niczym skupić.
Eirana uwierzyła w to tłumaczenie, patrząc na jej podkrążone oczy. Marion właściwie tej nocy nie spała. Do tej pory nie była w stanie się uspokoić, co próbowała za wszelką cenę ukryć, bo musiała przecież normalnie funkcjonować. Tylko jak tego dokonać, kiedy cały jej świat legł w gruzach?
Nie miała pojęcia, czy Loki jej uwierzył, czy tylko udawał. Była na łasce lub niełasce kogoś, kto sam siebie nazywał bogiem kłamstw. Jakby jeszcze było mało, za ojca miał samego Odyna i w każdej chwili mógł ją wydać. Z jednej strony nie chciała go więcej widzieć na oczy, odpowiadać na góry pytań i przekonywać, że wcale nie jest mordercą i zdrajcą, za kogo uważa ją cały Wanaheim, a z drugiej strony, będąc w pobliżu mogła w jakimś stopniu na niego wpłynąć, a może nawet pilnować, żeby nie wpakował jej w kłopoty. Tylko, czy to by coś dało? Lokiego nie łatwo było zrozumieć, czego on sam nie ułatwiał.
— No dobrze, nie będę cię dłużej męczyć. Idę do mamy. Jakbyś czegoś potrzebowała, to wiesz, gdzie mnie szukać.
Eirana odeszła, pozostawiając Marion samą. Nie mogła dłużej wytrzymać z własnymi myślami, dlatego szybkim krokiem ruszyła w stronę pałacu. Pomyślała o swoim wspólniku. Vali musiał się dowiedzieć o wszystkim, choć bardzo tego nie chciała. Czekała ich długa rozmowa, której niestety nie mogła odwlekać.
Będąc już w zamku, kierowała się do własnej komnaty. Skręciła w korytarz prowadzący do schodów i stanęła jak wryta. Natknęła się na Lokiego rozmawiającego z matką.
Wspaniale.
Pierwszy raz w życiu nie była w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. Po prostu stała, niewiedząc, co zrobić. Książę również nie zareagował tak jak powinien. Urwał w połowie zdania i przystanął.
Królowa popatrzyła na nich z zainteresowaniem i powiedziała:
— Nie będę cię dłużej zatrzymywać, Loki. Porozmawiamy przed kolacją.
Odeszła w sobie tylko znanym kierunku, a Marion odprowadziła ją wzrokiem. Wolała nie zastanawiać się nad tym, czego właśnie była świadkiem ani tym bardziej tego komentować. Nie miała najmniejszej ochoty zaczynać rozmowy i książę to zauważył, ale w ogóle się tym nie przejął.
— Może nie wypada mi komentować takich rzeczy, ale wyglądasz jakbyś w ogóle nie spała — zauważył.
— Spostrzegawczy jesteś — prychnęła.
Loki przewrócił oczami.
— Nie musisz być do mnie z góry wrogo nastawiona.
— A to dlaczego? Przecież nie wiem, jakie masz zamiary.
— Nie mam wobec ciebie żadnych zamiarów — przyznał beztrosko.
— Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz?
— Przecież sama jesteś doskonałym kłamcą — powiedział z niewinnym, a jednocześnie bardzo irytującym uśmiechem. — Jestem pewien, że się na tym znasz i to nie najgorzej. Ale muszę przyznać, że nieźle sobie utrudniasz.
CZYTASZ
Biały Łowca || Loki
FanfictionGunnar, namiestnik Wanaheimu, zostaje zaproszony wraz z rodziną przez samego Wszechojca do Asgardu. Postanawia również zabrać ze sobą Marion - swoją wychowankę, która dzięki poświęceniu ojca zyskała możliwość prowadzenia nowego, lepszego życia na dw...