Tsurugi x Tenma

942 32 10
                                    

Zamówienie dla -hacheta-

Pov. Tsurugi

Jak zawsze po lekcjach, mieliśmy trening. Wzdycham pod nosem już przebrany w strój treningowy i wszedłem na boisko, gdzie większość zawodników już się rozciąga. Trener powiedział nam co będziemy robić przez te dwie godziny. Zmienił plany i tym razem będą ćwiczenia na wzmocnienie i szybkość. Był bliski przywiązania do nas opon, na szczęście Kidou powstrzymał go od tego pomysłu, który pewnie sam potajemnie chciał to zrobić. Dano każdemu z nas osobna kartę pracy do wykonania. Zwykłe ćwiczenia, chociaż przyznam, że będzie trochę ciężko. Odłożyłem ją na bok i zacząłem to co miałem, czyli zwykły bieg, jak reszta. Po 35 minutach dał nam piłki i mieliśmy razem z nimi biec. Zerknąłem w bok, zauważyłem jak Shinsuke coś mówi do Tenma, ale ten kompletnie jest myślami gdzieś indziej. Od kiedy myśli o czymś innym niż o przyjaciołach i piłce nożnej? Nowość, nie powinno to zbyt długo trwać.

Skończyliśmy po następnym pół godziny. Dał nam 10 minut przerwy, po tym zaczniemy pompki, brzuszki i przysiady. Opieram plecy o coś i piję wodę, cicho dysząc pod nosem.

-Tenma, wszystko dobrze? Halo, mówię do ciebie- usłyszałem nieopodal mnie głos jednej z menadżerek. Próbuje jakoś " obudzić" bruneta-Tenma!

-Ach! Tak?- spojrzał na nią z nerwowym uśmieszkiem.

-Jeju, nad czym tak myślisz w czasie treningu?- opiera ręce o biodra, nadymając policzki.

-Ha ha, ja...- spojrzał w bok smutno, po chwili powrócił do uśmiechu-Zaraz mi przejdzie! Jeszcze dużo pracy przed nami, nie możemy się poddać! Prawda, Shinsuke?

-Tak, na pewno wszystko dobrze?

-Oczywiście- odłożył napój. Razem z gwizdkiem zajął swoje miejsce i zaczął ćwiczenia. Zmarszczyłem delikatnie brwi, zacząłem swoje. Po pół godziny padliśmy z bólem i większym wykończeniem niż wcześniej na ziemię.

-To katusze, nie trening!

-I my mamy to mieć codziennie?- słyszę komentarze niezadowolonych zawodników.

-Pomogą nam, więc musimy dać radę- powiedział kapitan-Nie możemy tak łatwo się poddać.

-Tak jest!- jakoś wstałem i poszedłem do szatni. Przebrałem strój, szybko poszło, nie to co reszcie. Pierwszy raz odczekałem te kilka minut, aż wszyscy wyszli. Na szczęście, szaro oki nie śpieszył się do wyjścia. Zostaliśmy sami. Jego przyjaciele pewnie czekają przed szkołą, a on stoi przy tej szafce jak kołek.

-Oi, długo jeszcze będziesz tak stał?- spojrzał na mnie niemrawo.

-Nie, przepraszam- zdjął koszulkę i zaczął się przebierać.

-Nie wiem co masz w głowie, ale jeśli masz problem. To lepiej porozmawiaj z swoimi przyjaciółmi.

-Nie pomogą, nie można na to wpłynąć. Najwyraźniej ja popełniłem błąd i lepiej będzie jak w ciszy to wytrzymam- nie wierzę w to co słyszę. Położyłem rękę obok jego głowy.

-W jakim sensie? Coś ty zrobił?

-Nieistotne- wziął torbę na bark, zamykając szafkę-Będę już szedł, do jutra- wyszedł z słabym uśmiechem. Nigdy go nie zrozumiem. Może jutro mu się polepszy, w końcu jeszcze rano będzie rozmawiał z swoją grupką.

Włożyłem ręce do kieszeni i poszedłem jeszcze na kilka minut do szpitala. Porozmawiałem chwilę z moim bratem, znów zaczynał temat o naszych treningach. Powiedziałem co miałem, unikając kilka momentów. Wysłuchałem też o jego postępach w leczeniu i wróciłem do domu. Położyłem rzeczy na ziemi obok łóżka, usiadłem na nim i spojrzałem w telefon. Odłożyłem po szukaniu czegoś w internecie. Zająłem się na ostatnią godzinę lekcjami. Skończyłem je, wziąłem prysznic i zjadłem coś. Zerknąłem na zegar. Jest już 23:24. Dziwne, już dawno powinienem mieć spam od tego półgłówka. Zgubił telefon? Zasnął? Z resztą, tym lepiej dla mnie. Położyłem się wygodnie i zasnąłem.

Otworzyłem oczy słysząc dźwięk budzika. Wyłączam go i idę od razu do łazienki, wykonuję poranną rutynę. Przebrany w ciuchy schodzę na dół, jem śniadanie. Biorę swoje rzeczy i wychodzę. Przez całą drogę nie zobaczyłem pomocnika, ani jego przyjaciół. Tak samo wciąż zero SMS. To czas, abym zaczął nad tym poważnie myśleć? Męczące, wchodzę do sali i przeżywam lekcje znudzony, wymuszając skupienie. Po ostatnim dzwonku wyszedłem, od razu prawie napotykając bruneta na korytarzu.

-Hej- drgnął spłoszony, spojrzał na mnie. Znikł z jego twarzy uśmiech.

-D-Dzień dobry?- co?- Znaczy, hej! Chodźmy na trening! Shindou będzie zły, jeśli się spóźnimy- ruszył w stronę schodów. Złapałem go za ramię i wepchnąłem do jednej z pustych sal, przywalił plecami o ścianę.

-Co to ma znaczyć? Nie będę tolerować czegoś takiego- zawsze był dziwny na swój sposób, ale teraz to przegięcie.

-Nie wiem o czym mówisz- bawi się palcami, unikając przy tym kontaktu wzrokowego.

-Przestaniesz? Wprost powiedz w czym jest problem. Przecież jeszcze przedwczoraj było wszystko jak zawsze- skrzyżowłem ręce na klatce.

-Nie sądzę, w sensie zawsze wszystko jest dobrze! Ha ha, lepiej już chodźmy- zanim zdążył odejść, zatorowałem mu przejście nogą.

-Nigdzie nie pójdziesz, do póki nie powiesz o co chodzi.

-Nie mogę.

-Czemu?

-Bo będziesz bardziej zły niż jesteś! A dla mnie to naprawdę jest ważne!

-Wal z mostu- nie spuszczam z niego wzroku.

-Bo...przedwczoraj wieczorem ze sobą pisaliśmy, prawda?

-No, co z tym?

-Nie odpisałeś na moje" dobranoc"- wgniotło mnie w ziemię. Więc o to mu chodziło?! Przez coś takiego miał zepsuty humor?! Co jest z nim nie tak?! Jest dosłownie jak dziecko. Zacisnąłem zęby, wyjąłem telefon, naciskałem kilka klawiszy. Wyjął swoją komórkę, słysząc sygnał.

-Zadowolony?- uśmiechnął się szczęśliwy i przytulił do mnie.

-Tak! Dziękuję! Od razu mi lepiej.

-Tak, tak, a teraz mnie puść.

-Przecież powiedziałeś, że jak będziemy sami mogę Cię przytulać- a no, było coś takiego. Powinienem uważać na to co mówię. Przy nim naprawdę czasem nie myślę i po prostu chcę jego bliskości.

-Tenma.

-Hm?- uniosłem jego głowę za brodę i delikatnie ucałowałem jego wargi. Odsuwam się z delikatnym rumieńcem. Patrzę na jego szok i buraka-T-To...T-Ten... chodźmy zagrać w piłkę!- wybiegł z sali. Uśmiechnąłem się pod nosem i ruszyłem za nim. Jak zawsze jest uroczy. Weszliśmy, jak można było się domyślić, nikogo już nie było. Przebraliśmy mundurek na strój raimon-Tsurugi- zerkam na niego odkładając rzeczy. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło. Przyśpieszyło mi serce-Mała zemsta, a teraz chodźmy! Na pewno będą na nas źli.

-Jasne- wyszliśmy, chwilę jeszcze trzymał mnie za rękę i pobiegł do grupki zawodników, przepraszając za spóźnienie. Właśnie takiego go kocham. Ten jego uśmiech jest najpiękniejszym widokiem, jaki znam. Chcę go takiego widzieć zawsze i bez przerwy.





***Tu macie komiks narysowany przeze mnie:

Ma inni nick, dlatego, bo wstawiłam go na Instagrama i tam nazywam się trochę inaczej ฅ^•ﻌ•^ฅ ***

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ma inni nick, dlatego, bo wstawiłam go na Instagrama i tam nazywam się trochę inaczej ฅ^•ﻌ•^ฅ ***

Jakieś coś inazuma eleven/ goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz