Tsunami x Tachimukai

397 19 15
                                    

Pov. Tachimukai

-Hej!- podskoczyłem czując nacisk na swoim barku, spojrzałem za siebie. Podniosłem kąciki ust, formując je w szeroki uśmiech. Samo się tak dzieje, kiedy widzę różowo włosego chłopaka-Denerwujesz się? Przecież to nie będzie twój pierwszy trening z nami.

-Wiem, ale wciąż mam takie same emocje jak tamtego dnia- wyznałem, zaciskając palce na miejscu serca-Tym razem dam z siebie jeszcze więcej! Nie zawiodę was- staram się myśleć pozytywnie, pomimo tych wszystkich nerwów.

-I to ja rozumiem, jak będziesz miał jakiś problem, to mów śmiało. Od tego są przyjaciele.

-D-Dziękuję, jak zawsze mogę na tobie polegać-kłaniam się, ściskając jego dłoń. Te moje nawyki serio mogą być dla kogoś obcego dziwne. Nic na to nie poradzę, że tak na mnie działa. Bardzo lubię jak mnie pociesza, a wiedza, że jest blisko dodaje mi sił do cięższego treningu. Czasem nawet bym chciał sam na sam z nim pobyć, ale! T-To nic nie znaczy! Czasem tylko jestem zazdrosny, jak rozmawia z Touka, ale to nic takiego. Widzę, że się lubią, dlatego nie chcę im prze...

-Tachimu...!

-E?- podniosłem wzrok, po chwili dostałem piłką w twarz. Łapię za bolący nos-Ugh...

-Wszystko dobrze?- podbiega do mnie obrońca -Nad czym myślisz podczas gry? Skup się- skomentował

-R-Racja, przepraszam!

-Raju! Twój nos- mój nos? Poczułem jak coś spłynęło po moich wargach i brodzie.

-Ach!- zaczynam panikować. Tak mocno dostałem piłką, że poleciała krew?!

-Schodzisz z boiska!- usłyszałem polecenie trenera. Zbiegłem na ubocze. Podeszła do mnie menadżerka z apteczką.

-Nic mi nie jest, pójdę na chwilę do łazienki- tak jak powiedziałem, tak zrobiłem. Stanęłam przed lustrem-Ale się przed nim wygłupiłem- szepnąłem zawiedziony sobą. Chwilę temu powiedziałem mu przecież, że dam z siebie wszystko i ich nie zawiodę, a później schodzę z boiska. To takie żenujące. Przykładam papier do dziurek nosa.

-Przed kim?- dostaję zawału, słysząc obok znajomy głos. Czemu tu przyszedł?!-Spokojnie, wyglądasz jakbyś zobaczył ducha- podchodzi do mnie-Bardzo boli?

-Nie, nie, nic nie czuję. Właśnie przestało lecieć.

-To dobrze, nie myśl już o niebieskich migdałach. Następnym razem może się skończyć na kontuzji- ma rację...powinienem myśleć tylko o grze, a nie głupotach. Schylił się do zlewu. Przemył twarz wodą i wyprostował plecy, wzdychając ciężko-Wracamy?- znowu poleciała mi krew. Czemu przez chwilę był taki przystojny?! Chwila, on zawsze jest przystojny! To normalne myśli?!-Hej! Może to coś poważniejszego?

-Wszystko jest dobrze! Raczej...znaczy, jest dobrze! Cieszę się, że tu jesteś. To naprawdę mnie uszczęśliwia!- macham rękami w wszystkie strony. Patrzy mi w oczy zdziwiony. Poprawił gogle z rumieńcem.

-Martwię się o kolegę z drużyny. Poczekajmy jeszcze chwilę. Jeśli będziesz się źle czuł lub coś, to mów- traktuje mnie jakbym przeżył jakiś wielki wypadek.

-Nie musimy, powinniśmy wracać na trening. W szczególności ty. Jesteś potrzebny drużynie.

-Hej, hej, skąd te pesymistyczne myślenie?- klepie mnie po plecach-Głowa do góry i biegnij przed siebie- uśmiecham się delikatnie na słowa otuchy. Jak zwykle wie jak mnie pocieszyć. Tylko jest malutki problem...a mianowicie, znowu odczułem ukłucie w sercu jak nazwał mnie kolegą. Dobra! Czuję coś do niego! Nie mam po co sam siebie okłamywać, ale to nie ma sensu! Nic do mnie nie czuje! Agh! To takie skomplikowane!-Tachimukai! Znowu myślami jesteś gdzie indziej!- spinam mięśnie, kiedy podniósł ton głosu.

Jakieś coś inazuma eleven/ goOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz