ocho

97 16 4
                                    

     Katie Holt leżała na plecach na swoim łóżku, patrząc do góry nogami na Hunka. Obserwowali dom Lance'a, ale to nie tak, że byli stalkerami. To nie jej wina, że Latynosi mieszkali naprzeciwko niej. Zazwyczaj jej to zupełnie nie przeszkadzało, ale szczerze, czasami wolałaby wyeksmitować ich na drugi koniec miasta, szczególnie w momentach, kiedy chłopak zaczynał kłócić się z rodzeństwem. Bywało wtedy naprawdę głośno, a wykrzykiwane po hiszpańsku przekleństwa nie pomagały Pidge zasnąć. Już kilkukrotnie planowała zamach na tę nieszablonową rodzinę, kilka razy nawet udało jej się namówić Hunka do pomocy. W końcu ileż można było w kółko wysłuchiwać tego samego? Katie była zwyczajnie zmęczona, a na święta, gdy zjeżdżała się cała rodzina McClainów, myślała, że za chwilę wyjdzie z siebie. Chciała po prostu trochę świętego spokoju, ale Lance nie zamierzał jej na to pozwolić. Nadal go uwielbiała, ale nie ukrywała, że działał jej na nerwy.

     Jednakże, gdy tylko zauważyła przed domem Lance'a płaczącego Keitha, przestraszyła się nie na żarty. Nie sądziła, by przyjaciel był w stanie doprowadzić kogokolwiek do takiego stanu. W końcu w szkole wszystko było w jak najlepszym porządku, a z tego, co udało jej się usłyszeć z ogródka McClainów, całe spotkanie przebiegło raczej w pozytywnej atmosferze. Nie było absolutnie żadnego powodu, aby wszystko skończyło się w ten sposób.

     Od dziecka wiedziała, że Lance był głupkiem, ale przynajmniej jej kochanym przyjacielem-głupkiem. Znała go od lat i zdążyła już zauważyć, że nie zawsze był tym samym człowiekiem, którego zgrywał w szkole. Od siódmej klasy niepoprawny podrywacz i romantyk, starający się zdobyć każdą dziewczynę. Na lekcjach był gotowy na rzucanie żartami jak popadnie, byleby tylko klasa śmiała się razem z nim. W czasie rozmów z rówieśnikami robił z siebie debila, ważne było tylko to, aby go lubili. Nie myślał nigdy o tym, żeby poznali go takiego, jakim był naprawdę. W końcu nie był nikim szczególnie interesującym, nie miał wiele do zaoferowania.

     Ale Pidge znała tę drugą, ciemniejszą i zdecydowanie prawdziwszą stronę chłopaka. Bo Lance był zagubionym, biseksualnym nastolatkiem pełnym kompleksów. Zdarzało mu się płakać w objęciach Katie i Hunka, gdy znowu coś mu nie wyszło, co w ostatniej klasie gimnazjum miało miejsce szczególnie często. Obsesyjnie potrzebował uwagi, takie zboczenie przy posiadaniu dużej rodziny. Poprzez tandetne teksty na podryw próbował znaleźć osobę, która zaakceptowałaby go takiego, jaki był naprawdę. Postanowił uparcie ignorować to, że zupełnie mu nie wychodziło. Szukał jedynie zdrowej relacji, w której druga osoba poświęciłaby mu choć trochę uwagi. Na dobrą sprawę wcale nie potrzebował dużo, ale nikt w tej szkole nie był w stanie zapewnić mu nawet tego.

     Dlatego to Pidge bała się za każdym razem, gdy jej przyjaciel wchodził w kolejną, mniej lub bardziej, poważniejszą relację. Już kilka razy poświęcił się dla osób, które nie były warte całego tego zachodu. Koniec końców i tak zostawał sam, ale nadal nie potrafił przestać się angażować. Katie widziała również, jakim spojrzeniem Lance darzył Keitha od pierwszego dnia i zamierzała pomóc mu w rozwinięciu tejże znajomości, popchnąć ich obu ku sobie choć odrobinę. Modliła się tylko o to, aby Kogane nie okazał się tylko kolejnym dwulicowym dupkiem, do jakich miał wątpliwe szczęście McClain. Czasami naprawdę pragnęła trzepnąć go porządnie w głowę, może wtedy przejrzałby na oczy. W końcu każdy, oprócz jego samego, widział, że wszystkie jego związki nie miały absolutnych szans, z powodu drugiej strony, oczywiście.

     Dziewczyna chciała dla chłopaka jak najlepiej, w końcu kochała go jak brata, albo nawet i bardziej. Miała szczerą nadzieję, że po scenie, jaką ujrzała przy wejściu do domu Kubańczyka, ten nie wróci do niej, znów kwestionując całe swoje jestestwo. Wystarczyła tylko tak niewiele znacząca rzecz, aby wywrócić myślenie McClaina do góry nogami; ona i Hunk wiedzieli o tym dość sporo.

MAGLOWNICA; klanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz