doce

98 8 3
                                    

     Allura z samego rana wybiegła z domu skrajnie zdenerwowana, jakby gdzieś w okolicy się paliło, choć jednocześnie była niezwykle podekscytowana. Musiała wyglądać zabawnie, ale nie dbała o to jakoś szczególnie w tamtej chwili.

     Było jej bardzo źle z tym, że odmówiła Pidge. Wiedziała, jak bardzo wiele znaczyły dla dziewczyny ich wspólne wyjścia. W normalnych okolicznościach nigdy nie przyszłoby jej do głowy, żeby się wykręcać, ale ten dzień był wyjątkowy i po prostu nie żałowała, nie teraz. Nie mogła przepuścić spotkania się z Romelle, w żadnym wypadku.

     Kiedyś zupełnie nie rozumiała, jakim cudem zakochani mogli odsuwać znajomych dla swojej miłości. Teraz wiedziała, ale obiecywała sobie codziennie, że się od nich nie odwróci. Jak na razie szło jej całkiem nieźle i miała nadzieję, że już tak zostanie, w końcu Romelle była zaskakująco miła i raczej nie miałaby Allurze za złe, że czasami po prostu chce wyjść gdzieś z przyjaciółmi.

     — Cześć! — wykrzyknęła uszczęśliwiona wprost do głośnika telefonu. — Tak, tak, właśnie wychodzę. Spokojnie, kochana, będę uważać — śmiała się w głos, wsłuchując się w zaniepokojony głos Romelle.

     Zbyt często się martwiła i to przeważnie o głupie i niewielkie rzeczy, ale Allurze nie przeszkadzało to jakoś bardzo. W końcu uwielbiała w dziewczynie dosłownie wszystko. Wiele osób mogłoby być w gruncie rzeczy dość zirytowane ciągłym zamartwianiem się blondynki, ale Allura dzięki temu czuła się niezwykle zaopiekowana.

     Romelle zawsze się do niej uśmiechała, a patrzenie, jak radośnie roznosiła klientom ich zamówienia było lekiem na wszystko. Blondynka lubiła chwytać dłonie Allury w swoje, szczupłe i blade, z paznokciami pomalowanymi na piękny, jasnoróżowy kolor.

     Ciemnoskóra znała dziewczynę od momentu, w którym Lance zaczął pracować w Kingdom Café, to było gdzieś w połowie czerwca. Od razu wpadła jej w oko przemiła ekspedientka, ale dopiero po miesiącu rzucania jej aż nazbyt wymownych spojrzeń udało jej się z nią porozmawiać. Od końca sierpnia natomiast, czyli już ponad trzy tygodnie, stanowiły całkiem zgraną parę.

     Allura na początku stanowczo oponowała przeciwko okazywaniu sobie uczuć publicznie, po związku ze swoim ostatnim chłopakiem nie była zbytnio zainteresowana takimi rzeczami. Panicznie bała się bycia ocenioną, bezpodstawnie, ale tylko w tym przypadku nie mogła po prostu nic z tym zrobić.

     Romelle to w żadnym wypadku nie przeszkadzało, zamierzała po prostu powoli oswajać partnerkę z tymi wszystkimi drobnymi gestami, które ona sama tak uwielbiała. Jak na niczym innym zależało jej, by Allura poczuła się swobodnie, czego dokonała nawet w gruncie rzeczy całkiem szybko.

     Po raz pierwszy od rozpoczęcia roku szkolnego udało im się zorganizować czas na spotkanie. Czekały na to niecierpliwie, w końcu obie dopiero zaczynały się odnajdywać w sprawach związanych ze zdrowymi związkami.

     Allura dotarła do kawiarni po przyjemnym, dziesięciominutowym spacerze wąskimi uliczkami. Od razu po wejściu do budynku uderzył ją subtelny zapach maślanego ciasta cynamonowego, do którego pałała niespotykaną miłością. Modliła się jednak, aby zamówili je z tej cukierni po drugiej stronie ulicy lub by robił je Lance, bo zdążyła już zorientować się, że pieczenie niestety nie było mocną stroną Romelle. Zdecydowanie nie było.

     Ubóstwiała to miejsce jak nikt inny, ze spokojem mogła stwierdzić, że można było tu wypić najlepszą kawę w mieście, a może nawet i w całym stanie Nowy Jork. Kiedyś nawet zdarzyło jej się pokłócić z jakimś chłopakiem w szkole, który miał w ogóle czelność się z nią nie zgodzić, co nie skończyło się dla niego najlepiej, ale po tym zdarzeniu wolała już nigdy nie wchodzić w szczegóły.

MAGLOWNICA; klanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz