Bajka Nie Dla Dzieci

136 9 1
                                    

Na  skraju lasu, między dużym rozłożystym dębem, a nieco mniejszą brzozą, nieopodal krzaczka z jagodami, tuż przed przewróconym jaśminem... znajdowała się królicza nora.

Mieszkająca tam rodzinka należała do jednych z najszczęśliwszych w lesie. Rodzice bardzo kochali oraz dbali o każdą z nowo narodzonych pociech, starając się dostarczyć im wszystkiego, co najlepsze. Małe króliczki cieszyły się na widok przynoszonych przez rodziców marchewek, rzodkiewek, jak również innych tak uwielbianych przysmaków. Od najmłodszych lat króliczki uczone były ostrożności i przewidywalności. Każda z powyższych cech miała im gwarantować przeżycie w pełnym pułapek i niebezpieczeństw leśnym świecie.

Zarówno Tata Królik jak i Mama Króliczek robili wszystko aby podczas ich nieobecności do norki, w której przebywa trójka małego potomstwa, nie zakradł się żaden nieproszony gość. Prócz zamykania małych drzwi, kamuflowali swoje mieszkanko na najrozmaitsze sposoby.

Tego dnia wyjście z norki zakryli kilkoma gałązkami dębu. Szalejący od samego rana wiatr nie dawał żadnych szans słabszym gałązkom, bezlitośnie łamiąc każdą, a następnie ciskając na ziemię.

– Myślisz, że jest dobrze? – zapytał Tata Królik, kładąc czwartą z kolei gałązkę ozdobioną kilkoma liśćmi.

– Myślę, że tak – odpowiedziała Mama Króliczek. Po chwili rodzice, przekonani o skuteczności poczynionych środków bezpieczeństwa, odkicali w głąb lasu.

Apetyt każdej z trzech pociech dopisywał ku ogromnej radości obojga rodziców. Wiązało się to jednak z częstymi leśnymi wędrówkami. Tegoroczne leśne plony nie należały to najobfitszych. Trzeba było się sporo nakicać, aby uzbierać ilość owoców i warzyw zdolnych zaspokoić małe brzuszki dzieci.

W czasie gromadzenia jedzenia, pociechy grzecznie czekały na powrót rodziców. Wtulone jedno w drugie, opowiadały sobie zasłyszane od rodziców bajki.

Najstarszy króliczek z całego miotu, Oskar, dysponował najlepszą pamięcią i to on wiódł prym w snuciu opowieści, przy których czas mijał im niczym z bicza strzelił. Nieco młodszy Olaf zazdrościł bratu pamięci i talentu oratorskiego, zdolnego przyprawić każdego słuchającego o przyśpieszone bicie serduszka.

Starszy brat jawił mu się jako ktoś niemalże wszystkowiedzący, ustępujący wiedzą jedynie rodzicom. Oskar lubił być w centrum zainteresowania. Choć zdawał sobie sprawę ze swoich kłamstewek, mówił je z taka powagą i pewnością siebie, że młodsze rodzeństwo wierzyło w nie bez choćby zmrużenia oka.

Najmłodsza z nich, Ala, była natomiast niesamowicie cicha i skryta. Nie lubiła się odzywać, uwielbiała za to słuchać.

Oskar kończył akurat opowiadać bajkę o sierotce Marysi, kiedy cała trójka usłyszała pukanie w małe drzwiczki norki.

– Kto to może być? – zapytał Olaf z wymalowanym zdziwieniem na twarzy.

– Zaraz się przekonamy – odparł z pewnością w głosie Oskar.

– Nie, nie ruszaj się – odezwała się Ala. – Rodzice nie pukają, do tego powtarzają, aby nikomu nie otwierać. A w razie takich sytuacji udawać, że nas nie ma.

– A co jeżeli zgubili gdzieś klucze i nie mogą sami otworzyć drzwi? – przekonany o swojej racji powiedział starszy z braci.

– Pukaniu towarzyszyłby głos mamy albo taty. To na pewno nie oni, nie ruszajmy się – prosiła mała.

Olaf ruszył w stronę drzwi, mimo sprzeciwu siostry. Tym razem to on chciał uchodzić za odważnego, nieustraszonego króliczka. Za nim podążył Oskar. Malutka Ala pozostała w miejscu. Bała się. Coś jej podpowiadało, że za drzwiami nie stoją rodzice.

CreepypastyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz