Wiersz pisany o Prusach, ale dokładną interpretację shipu pozostawiam wam.
--------------------------------
Strata ukochanej - ach co za szkoda
Niech jej łzy będą dla ciebie przestrogą
Szukanie następnej - wspaniała przygoda
Przyjaciele w tym chętnie pomogą.
Bary, kluby, kobiety jak marzenie
Polejcie nam, piwa, whiskey, wina
Lecz nocą każde kolejne wspomnienie
O tamtej białogłowej ci przypomina.
Która odeszła od ciebie, znalazła innego
Czego nie dopuszcza honor twój
Majętnego, utalentowanego
Te myśli rujnują ci nastrój.
I tak z dnia na dzień w zastój popadasz
Z każdym dniem zamykasz się w sobie
Nie imprezujesz, przy ucztach nie siadasz
Nie myśląc, co towarzysze powiedzą o tobie.
W pewnym momencie nachodzą cię wątpliwości
Czyja tak naprawdę była to wina
Czyje złe słowo, czyj wybuch złości
Że odeszła od ciebie ta cudowna dziewczyna.
Jej wszystkie zalety wspominasz
Analizujesz ostatnie wypowiedziane słowa
Głupotę swoją długo wyklinasz
Dochodzisz do wniosku, że to była ta jedyna, wymarzona.
Zaczynasz snuć plan jej odzyskania
Nie zajmuje to długo, choć myśli nieposkładane
Masz dość swojego w niepewności czekania
Tylko jeszcze wszystkie szczegóły muszą być dopracowane.
Niebawem zbierasz się w końcu na odwagę
By wybrać się do niej, przeprosić, z kwiatami
Tym razem udaję ci się nawet zachować dostateczną powagę
Ruszasz drogą do jej domu za polami.
I wiedziony nadzieją wbiegasz na wzgórze
Rankiem, popołudniem lub chwilę po zmroku
W ręku trzymasz tulipany, może róże
Lecz przez to co widzisz, urywasz bieg w pół kroku.
W cieniu drzewa siedzą bowiem
Ona i jej nowy ukochany
Okryci kwitnącym listowiem
W twym sercu otwierają się rany.
Coś mówi młodzieniec
Panienka cicho chichocze
Jej twarz oblewa rumieniec
Jednocześnie zaplata warkocze.
Z każdym słowem chylą się ku sobie
Dla twej nadziei nie ma ratunku
I myśląc, że jest ich tam tylko dwoje
Łącza usta w pocałunku.
Kwiecie wypada ci z ręki
Łzy wzrok przysnuwają
Szczędząc dalszej udręki
Nogi same do domu uciekają.
Wzdychasz, kręcisz głową
Po chacie bez celu się snujesz
Te czynności jednak w niczym nie pomogą
Więc na targ przybity wędrujesz.
Polną drogą, na rynek
Ktoś z naprzeciwka ku tobie zmierza
Nie zauważasz leżących skrzynek
Przywiezionych z pobliskiego spichlerza.
Potknięcie upadkiem skutkuje
Postać podbiega żwawo
- Dobrze się pan czuje?
Zaniepokojona pyta niemrawo.
Gdy wyostrza się wzrok przyćmiony
Zamierasz, gdy widzisz pannicę
Jej cudowną urodą otumaniony
Pomaga ci wstać i wygładzając spódnicę
Przedstawia się, cały czas twym stanem zaniepokojona
Zdradzasz jej swe imię i w dłoń szarmancko całujesz
Na to cofa rękę zarumieniona
Odprowadzenie jej do domu oferujesz.
O troskach swych zapominając
Idziecie w stronę jej chatki, blisko lasu
Obserwujecie ptaki na niebie, rozmawiając
I śmiejąc się radośnie od czasu do czasu.
Ta sytuacja coś ci przypomina
Coś takiego już kiedyś przeżyłeś
Nie pamiętasz już że, choć pamięć to wyklina
Tamtą dziewczynę podobnie poznałeś.
I jak często się w życiu zdarza
Choć czasem gorzko smakuje
Historia nigdy się nie powtarza
Tylko rymuje.
CZYTASZ
Poezja najniższych lotów | Hetalia w liryce
Fiksi PenggemarCóż wiele pisać, słów na próżno tracić, o postaciach z Hetalii mi najbliższych, można tu poczytać, język swój wzbogacić, to poezja lotów najniższych